Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętniki kasjerek z Biedronki i Lidla. Najgorsi w czasie zarazy są często... klienci

Dorota Witt
Dorota Witt
-  Skąd brak szacunku? Wielu wydaje się, że na kasie pracują ci, którzy gdzie indziej się nie nadawali. A do tego największe sklepy pochwaliły się, że dają premie za marzec - mówi Kinga, menadżerka sprzedaży w dyskoncie spożywczym.
- Skąd brak szacunku? Wielu wydaje się, że na kasie pracują ci, którzy gdzie indziej się nie nadawali. A do tego największe sklepy pochwaliły się, że dają premie za marzec - mówi Kinga, menadżerka sprzedaży w dyskoncie spożywczym. Szymon Starnawski
Ograniczenia w handlu wprowadzano stopniowo, powoli też klienci się do nich przyzwyczajali. Nie było łatwo. Polacy ruszają szturmem do sklepów. - Szok, całe regały były ogołocone - opowiada pani Magda, kasjerka w markecie.

- Mydła i papier znikały w mig, ale te zakupy mnie nie dziwiły - mówi Weronika, sprzedawczyni w jednej z sieciowych drogerii. - Ludzie byli skołowani. Bardziej mnie zastanawiało co innego. Kiedy wyjścia z domu miały być ograniczone do minimum, kiedy producenci perfum przerzucili się na produkcję mydeł antybakteryjnych klientki przychodziły tylko po tusz do rzęs czy pomadkę. I wcale nie śpieszyły się z wyborem tych - okazuje się - niezbędnych do życia produktów.

Zobacz również: Najtańsze sklepy w Polsce. Ani Biedronka, ani Lidl. Gdzie zrobisz najtańsze zakupy? [nowy ranking]

1 kwietnia: ogonek, dystans, „srebrne godziny”

Od teraz klienci muszą robić zakupy w rękawiczkach jednorazowych, w sklepach mogą być tylko trzy osoby na stanowisko kasowe. - Na początku klienci zupełnie nie mogli tego zrozumieć. Oczywiście nas winili za to, że muszą postać w kolejce, poczekać, aż ktoś skończy robić zakupy. Ile ja się wtedy nasłuchałam: że w du… mi się poprzewracało, że głupoty pie... - to jedne z łagodniejszych komentarzy - opowiada Weronika.

- I co pani na to?
- Nic. Trzeba się ugryźć w język. A czasem i przyjąć ostre słowa z uśmiechem. Przecież i my wiemy, i klienci wiedzą, że bez nich nie miałybyśmy pracy. Wyrecytowana z pamięci odpowiedź: „Proszę mnie nie obrażać, regulacje wprowadziło ministerstwo zdrowia, tam proszę kierować swoje uwagi - na mało kogo działa.

- A inni klienci? Nie reagują?
- Jest taka jedna pani, nasza stała klientka. Gdy słyszy, że ktoś na mnie krzyczy, staje w mojej obronie. To działa.

Najtrudniejsze do zaakceptowania: między 10. a 12. zakupy mogli robić tylko osoby powyżej 65. roku życia. - I znowu nam się oberwało, znów słyszymy: „ale macie durne pomysły” - opowiada Weronika. - Osoby starsze robią zakupy bez ograniczeń także w innych porach dnia, co bardzo ludzi wkurza. W drogerii to zupełnie nie ma sensu, bo mamy niewielu klientów po 65. roku życia. Przez te dwie godziny obsługujemy dwie, może trzy osoby, z kwitkiem musimy odesłać kilkanaście. Dziewczyny ze spożywczaka obok dostały mandat za to, że w „godzinach dla seniorów” obsługiwały innych klientów. Pilnujemy się więc, nikomu nie uśmiecha się płacić kary, zwłaszcza, że obniżono nam pensje o 20 proc.

2 kwietnia: nocne zakupy

- Kolejna fala nerwusów natarła na sklepy przed świętami - mówi Magda. - Bardzo wielu wychodziło z założenia, że skoro sklep otwarty jest do nocy, na świąteczne zakupy wybiorą się tuż przed północą, kiedy ludzi będzie najmniej. Na ten sam pomysł wpadało bardzo wiele osób i w godzinach nocnych tłok był największy. Nadal trafiają się tacy, którzy w środku nocy przychodzą tylko po piwo i chipsy.

16 kwietnia: maseczki

Kasjerki, w obawie przed mandatem i burą od menadżera, same pilnują zasad. - Trzeba sprawdzać, czy klient faktycznie bierze koszyk, bo na sale może do nas wejść tylko tyle osób, ile mamy przygotowanych, na bieżąco dezynfekowanych, koszy; czy ma maseczkę; czy włożył rękawiczki; czy zachowuje odstęp. Nawet to, czy pojawił się w sklepie o właściwej godzinie. Obłęd - komentuje Patrycja, która sprzedaje w małym, sieciowym spożywczaku.

- U nas wszystkie kasjerki mają takie same maseczki: zielone w białe groszki. To prezent od stałej klientki - mówi Patrycja. - Sama je uszyła i podarowała nam jeszcze zanim ich noszenie stało się obowiązkowe. Bardzo miły gest, jedyny, jaki zdarzył się ze strony klientów odkąd wybuchła epidemia.

- Ustawiałam towar na półkach, a obok jakaś kobieta wybierała warzywa. Przechodząc obok mnie, powiedziała: „Dziękuje, że pani jest w pracy, że dzięki temu mogę zrobić zakupy”.

20 kwietnia: odmrażanie

W czasie największych restrykcji trzeba było każdą osobno zapakować w woreczek. Teraz znów klienci biorą je prosto z kosza. „Jezu, jakie wy leniwe jesteście” - usłyszałam niedawno. Młoda kobieta stała przy półce z pieczywem i komentowała: „Nawet wam się nie chciało tych bułek włożyć w woreczki? I jak ja mam teraz kupić dziecku taką wymacaną bułkę?!”. Nie odpowiedziałam. Ale sobie pomyślałam: wcześniej, kiedy o epidemii nikt jeszcze nie słyszał, nie brzydziła się sięgać po macane?

- My, kasjerzy, jesteśmy na marginesie, o nas się nie mówi jak o lekarzach. Powinniśmy mieć robione testy na koronawirusa - mówi Patrycja. - Też się narażamy, mamy kontakt z mnóstwem osób. Niby mamy płyn do dezynfekcji, chodzimy w maseczkach. Ale strach jest. Premie? Szefowa powiedziała tylko: „mam nadzieję, że w takiej chwili mnie nie zostawcie”.

Zobacz także: Pracownicy sklepów narażają życie. Dostaną duże premie. Gdzie i ile?

Bezterminowo: trudni klienci

Najgorsi w pracy na kasie okazują się... klienci. - Na początku chciałam być jak dobra ciocia - mówi Magda. - No i się nacięłam. Klient wziął czekoladę. Akurat była promocja: gdyby wziął dwie, zapłaciłby mniej. Zaproponowałam, by poszedł po drugą. A on jak nie fuknie: „nie będzie mi pani w zakupy zaglądać!”. Odtąd robię swoje, grzecznie, ale na dystans. Skóra mi stwardniała. Awanturujących się mężczyzn otrzeźwia, gdy odpowiadam im zdecydowanie. Taki macho, który zostaje sprowadzony do parteru przez kobietę, szybko zbiera swoje żołnierzyki, a ochota na słowne przepychanki mu mija. A gdy poczujemy, że zaczynamy się sypać, że sytuacja nas przerasta, możemy zadzwonić do dyżurnego psychologa - tłumaczy Magda - sklep go zapewnia.

- Skąd brak szacunku? Wielu wydaje się, że na kasie pracują ci, którzy gdzie indziej się nie nadawali. A do tego największe sklepy pochwaliły się, że dają premie za marzec - mówi Kinga, menadżerka sprzedaży w dyskoncie spożywczym. - Niechęć rośnie, gdy ludzie widzą sprzedawczynię w przyłbicy, rękawiczkach, a słyszeli, że lekarzom tego brakuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pamiętniki kasjerek z Biedronki i Lidla. Najgorsi w czasie zarazy są często... klienci - Gazeta Pomorska

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto