Ponad tysiąc złotych kosztowało okno i jego montaż w mieszkaniu państwa Błaszczyków z bydgoskiego Śródmieścia. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że ekipa monterska wstawiła nie to okno, jakie zamawiali klienci. Jakby tego było mało - z pękniętą szybą. - Gdy chcieliśmy reklamować usługę, zostaliśmy nazwani chamami - denerwuje się klientka.
Okno zamówione przez państwo Błaszczyków przywiezione zostało do ich mieszkania przy ul. Sienkiewicza, kilka dni temu.
- I już na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest to takie okno, jakie zamawialiśmy. U góry brakowało tak zwanej przewiązki, a w dolnym skrzydle była pęknięta szyba - relacjonuje klientka.
Mimo tych usterek okno zamontowano. Ekipa zapowiedziała jednak, że szybę wymieni. Na potwierdzenie swoich zastrzeżeń, na fakturze klientka zastrzegła wady.
- Początkowo wahałam się i nie chciałam zapłacić, ale ekipa powiedziała, że jeśli tego nie zrobię, to zdemontuje okno. Zbliżała się noc i robiło zimno, więc mając gwarancję usunięcia wady uregulowałam rachunek. I to był chyba mój błąd, ponieważ od tej pory nie mogę doprosić się naprawy - mówi kobieta, która wraz z mężem postanowiła wyjaśnić tę sprawę z właścicielem firmy.
- On wcześniej, co prawda telefonicznie, ale także deklarował usunięcie wady. Kiedy pojawiliśmy się osobiście, szef na nasz widok najwyraźniej stracił humor. Próbowaliśmy przywołać jego słowa, a on nas wyzwał od chamów, otworzył drzwi i wyprosił z gabinetu! Jak tak można traktować klientów! - denerwują się Błaszczykowie, którym nieuczciwa firma, spędza sen z powiek.
Właściciel firmy nie znalazł dla nas czasu, a do rozmowy wyznaczył jedną z pracowniczek.
- Klienci ze względu na cenę decydują się na tańsze okna i tak było na początku i w tym przypadku. Potem ci państwo złożyli korektę zamówienia. Realizacja jego trwa i mogę zapewnić, że w ciągu dwóch tygodni dotrze brakujący element i zostanie on zamontowany w cenie jaką uiścili klienci. W tym samym czasie wymieniona zostanie szyba - zapowiada Agnieszka Goździk, która uważa, że powodem całego zamieszania jest brak cierpliwości państwa Błaszczyków.
- A obraźliwe słowa pod adresem klientów? - zapytaliśmy. - Ja byłam przy tym i nie słyszałam, aby szef coś takiego powiedział... - ucięła pracowniczka.
Pozostaje wierzyć, że tym razem zakład słowa dotrzyma.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?