Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pięcioosobowa rodzina żyje na 32 metrach kwadratowych we wsi między Bydgoszczą a Solcem Kujawskim

Redakcja
Jeden niepełnosprawny brat akurat śpi. Drugi kręci się po domu. - Im dwóm, mojemu synowi i tacie należą się lepsze warunki - mówi pani Ola.
Jeden niepełnosprawny brat akurat śpi. Drugi kręci się po domu. - Im dwóm, mojemu synowi i tacie należą się lepsze warunki - mówi pani Ola. nadesłane
- Nie mam wygórowanych potrzeb. Chcę tylko, żebyśmy żyli w normalnych warunkach. A w cztery osoby plus dziecko na niespełna 32 metrach się nie da - przyznaje pani Aleksandra.

Jedni daliby wszystko, żeby porzucić mieszkanie w ciasnym mieście i zamieszkać w domu na wsi. Ale na pewno nie w takim, jaki zajmuje 5-osobowa rodzina.

Jest sobie dwóch niepełnosprawnych braci. Jeden ma 34 lata, drugi 28. Obaj z porażeniem mózgowym. Trzeba zrobić przy nich wszystko: umyć, ubrać, dać jedzenie i picie, posprzątać po nich. Oni dwaj z tatą i ich siostra z synem mieszkają w rozwalającej się chacie. To na wsi, między Bydgoszczą a Solcem Kujawskim.

Czytaj także: Matka, ciężko chory syn i jeszcze dwoje dzieci w kawalerce. "Od lat czekamy na zamianę"

12 osób

- Wcześniej z rodzicami i rodzeństwem mieszkaliśmy w Solcu, w 12 osób - zaczyna pani Ola. - Mama, tata, dziewięcioro mojego rodzeństwa plus ja. Jedynie tata pracował. Mama prowadziła dom i zajmowała się naszą gromadką. Moich dwóch niepełnosprawnych braci wymaga szczególnej opieki, a jeszcze my, pozostałe dzieciaki, byliśmy. Rodzice nie dawali rady finansowo, a nie prosili gminy o pomoc. Skutek był taki, że zadłużyli tamto mieszkanie.

Gdy małżeństwo z dziećmi straciło za długi mieszkanie w Solcu, gmina poszukała lokalu socjalnego na wsi, właśnie pod Solcem. Część rodzeństwa do tego czasu się usamodzielniła, ale w domu pozostało 10 osób. W tym pani Aleksandra, samotnie wychowująca synka i jej siostra, znajdująca się w podobnej sytuacji.

- No i naszej 10-osobowej rodzinie gmina przyznała niespełna 32-metrowy domek - kontynuuje kobieta. - 9 lat temu się tam przeprowadziliśmy. Fizycznie nie byliśmy w stanie mieszkać wszyscy. Jakby jeden na drugim.

Zmiany

Sytuacja życiowa się zmieniła. - Siostry i bracia poszli na swoje. Mama zmarła wiosną bieżącego roku. Jest nas pięcioro. Z chorymi umysłowo i fizycznie braćmi zostałam ja z moim synem oraz mój tata.

Mieszkaniowa sytuacja też się zmieniła. - Na gorsze - dopowiada czytelniczka. - Przez okna, pewnie pochodzące z lat 60., hula wiatr. Na ścianach rośnie grzyb. Podłogi nierówne, jak po fałdowaniu. Dach przeciekał, to wreszcie ekipa przyszła naprawić. Przykleiła łatę, która po większym podmuchu wiatru odleciała. W sieni stoją więc wiadra, bo dach przecieka.

To nie wszystko.

- W kuchni nie ma w ogóle podłączonego prądu - wskazuje kobieta. - Bieżącą wodę mamy tylko zimną. Mury są nieszczelne. Piec kaflowy, który powinien ogrzewać całe mieszkanie, praktycznie ogrzewa jeden pokój. Ten, w którym mieszka tata z moimi braćmi. Drugi zaś, zajmowany przeze mnie i mojego syna, jest zimny.

Co roku sytuacja się powtarza: - Jak przychodzi mróz, to mamy 12 stopni w pokoju. W łazience zresztą jest mniej więcej tyle samo. Drobne naprawy sami wykonujemy, ale na generalny remont nas nie stać. Odkąd tu mieszkamy, z urzędu gminy nikt nie pofatygował się zobaczyć, jakie mamy warunki.

Potrzeba normalności

Pani Ola nie ma wygórowanych wymagań. - Zdaję sobie spra-wę, co kryje się pod nazwą mie-szkanie socjalne, więc nie proszę o żadne luksusy. Wszystko, czego bym chciała, to żeby moja rodzina żyła w normalnych warunkach.

Kobieta pracuje w służbie zdrowia. Nadgodziny (co za tym idzie: wyższa pensja) w grę nie wchodzą, ponieważ musi dzielić pracę zawodową z obowiązkami, czekającymi na nią w domu. Rodzeństwo przyjeżdża sporadycznie, więc wszystko spoczywa na głowie pani Aleksandry i jej taty.

Umowa zlecenie

- Jestem laborantką na umowę zlecenie. Zarabiam 740 złotych na rękę. Jak idę do pracy, to ojciec zajmuje się moimi braćmi. On dostaje 800 zł renty. Chłopaki otrzymują łącznie 1800 zł świadczeń z opieki społecznej. Dochodzi „500 plus” na mojego syna, obecnie 11-latka, i dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka, 167 zł.

Spirala długów, w którą przed laty wpadli rodzice pani Oli, powoli, bo powoli, ale się prostuje. - Płacimy 270 zł czynszu za obecne mieszkanie i 250 zł za poprzednie w ramach ugody sądowej. I tak do spłaty pozostaje około 38 tysięcy za stare mieszkanie. Za to nasze teraz nie mamy zaległości.

Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Solcu Kujawskim ma wśród podopiecznych tę rodzinę. Pracownicy socjalni twierdzą, że pomagają. - W przypadku tych państwa kryterium dochodowe wynosi 2640 zł miesięcznie, natomiast łączny ich dochód to 3970 zł. Mimo przekroczenia kryterium, obejmujemy wsparciem rodzinę. Otrzymała ona od nas zasiłki celowe m.in. na zakup pralki, żywności i opału. Od 2020 roku wystąpimy o przyznanie asystenta tej rodzinie.

Opieka społeczna pomogła kobiecie napisać wniosek o rentę rodzinną. - Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydał natomiast odmowę - wyjaśnia pracownica socjalna. - Jest jeszcze szansa na rentę specjalną, przyznawaną przez prezesa ZUS.

Rodzina czeka na odpowiedź. - Przyda się każdy grosz. Na same leki dla braci wydajemy miesięcznie prawie 500 zł.

Tam i z powrotem

W gminie zaznaczają: - Jeden z braci tej pani codziennie uczestniczy w naszych warsztatach terapii zajęciowej. Zapewniamy mu dojazd na zajęcia i z powrotem, do domu.

Drugi brat nie chciał jeździć na warsztaty. - Obecność obcych osób źle na niego wpływa, dlatego zostaje w domu z tatą, jak drugi brat jedzie na terapię - tłumaczy siostra.

- Człowiek stara się, jak może, a i tak ma podcinane skrzydła - wzdycha laborantka i pokazuje jedno z pism z urzędu gminy. To odpowiedź na wniosek rodziny o zamianę mieszkania. Wnioskodawcą był tata pani Oli. On jest głównym najemcą. Napisał do urzędników, że prosi o przydział innego mieszkania. Nie tyle dla siebie, co dla chorych synów, pracującej córki i małego wnuka.

W odpowiedzi czytamy: „Komisja mieszkaniowa (...) podjęła decyzję o wstrzymaniu zamiany lokalu. O zamianę może występować osoba, która ma uregulowane wszystkie należności wynikające z najmu i użytkowania lokalu. Ponadto z dokumentów, złożonych w gminie, nie wynika, że w lokalu zamieszkują dzieci niepełnosprawne (...). W związku z powyższym burmistrz rozpatrzył pana prośbę negatywnie ze względu na zaległość czynszową”.

Analiza dokumentów

- Szok! - pani Ola podsumowuje to, co stwierdzili urzędnicy. - No jak „z dokumentów nie wynika, że w lokalu zamieszkują dzieci niepełnosprawne”?! Moi bracia są ciężko schorowani, a jednego z nich panie socjalne widzą dzień w dzień, bo przecież on jeździ do nich na warsztaty.

Kobieta przyznaje: - Nie znam wszystkich przepisów, ale ci z urzędów mają je w małym palcu. Gdyby przypatrzyli się nam, nie analizując tylko tego, co mają na kartkach, lecz wyszli zza biurek i tu na wieś przyjechali, zobaczyliby, jak nam ciężko. Wystarczy odrobina dobrej woli.

Pani Ola szepcze: - Idzie zima. Z nią kolejne wydatki. Kurtkę i buty muszę kupić synowi.

Smaki Kujaw i Pomorza odcinek 9

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pięcioosobowa rodzina żyje na 32 metrach kwadratowych we wsi między Bydgoszczą a Solcem Kujawskim - Gazeta Pomorska

Wróć na soleckujawski.naszemiasto.pl Nasze Miasto