– Możecie mnie aresztować – tak Grzegorz Sowa, wyciągając przed siebie ręce, powitał policjantów wezwanych na interwencję do kamienicy przy ul. Żeromskiego. W samo południe mężczyzna, który jest właścicielem budynku, łomem otworzył drzwi mieszkania zajmowanego przez Marka Cecotkę. Pod budynkiem czekała przyczepka na meble i rzeczy lokatora, którego Sowa chce się pozbyć od trzech lat.
Do – formalnie nielegalnej – eksmisji jednak nie doszło, bo obu panów do wyjaśnienia zabrała policja.
O wyprowadzkę lokatora Sowa walczy od początku, gdy został właścicielem kamienicy. Ponieważ nowego właściciela ze starym lokatorem nie łączy umowa najmu (lokator zajmuje mieszkanie na podstawie umowy – przydziału lokalu dla jego nieżyjącego ojca. Umowa jest z lat 50. ubiegłego wieku, a obowiązuje do 2014 roku), Sowa chciał do wyprowadzki doprowadzić polubownie.
– Chcemy remontować ten budynek, w tym jego mieszkanie, dlatego chcemy, żeby się wyprowadził. Prosiliśmy, żeby się wyprowadził już od 2009 roku, do dnia dzisiejszego nie ma odzewu. Stoją twardo na stanowisku, że ustawa o ochronie praw lokatorów jest najważniejsza na świecie. Otóż nie, nie jest najważniejsza. Ustawę też można zmienić. – mówi Grzegorz Sowa, który w sprawie pozbycie się niechcianego lokatora pisał do przysłowiowych wszystkich świętych – od piotrkowskiego magistratu po kancelarię premiera RP. – Odzew jest taki, że albo wszyscy przytaczają ustawę (o ochronie praw lokatorów - przyp. red.) albo nie odpisują mi wcale.
Stąd jak tłumaczy, jego desperacka próba wyrzucenia lokatora z mieszkania.
Dla Marka Cecotki to próba włamania.
– Ja mam do 2014 roku umowę – powtarzał. – To jest włamanie...
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?