Po samorządowych wyborach - w efekcie wprowadzonych zmian w ordynacji wyborczej - może zdarzyć się tak, że w niektórych miejscowościach prezydent i rada miasta będą z przeciwnych opcji politycznych. Uwzględniając przedwyborcze sondaże nie można wykluczyć, że tak właśnie stanie się w Bydgoszczy. "Express" rozmawiał z lokalnymi politykami czy są przygotowani na taką sytuację.
W dotychczasowym układzie prezydenta wybierało ugrupowanie lub koalicja mająca większość w radzie miasta. W efekcie współpraca między zarządami gminy i ciałami przedstawicielskimi zwykle przebiegała bez zakłóceń. Projekty uchwał przygotowane przez zarządy zwykle zyskiwały przychylność większościowego klubu radnych z tej samej opcji. Po tym jak w znowelizowanej ustawie samorządowej wprowadzono bezpośredni wybór prezydenta, sytuacja uległa zmianie. Może zdarzyć się tak, że miejska egzekutywa i legislatura będą z przeciwnych opcji. Twórca reformy administracyjnej z 1999 roku Michał Kulesza uważa, że takie rozwiązanie może blokować pracę części samorządów.
"Expres" pytał lokalnych polityków jakie według nich są możliwe scenariusze, jeśli ich kandydat zwycięży w wyborach na prezydenta, ale stanie wobec opozycji dysponującą większością głosów w RM.
- Wszyscy kandydaci na radnych startujący w wyborach deklarują, że zależy im na dobru miasta. Nie mam prawa przypuszczać, że nie jest to prawdą. Więc przyjmując teoretycznie, że zostałbym prezydentem, a większość w radzie byłaby z innej opcji, byłaby możliwość dogadania się w konkretnych sprawach. Mój program nie jest związany z jakąś konkretną partią, byłby więc do zaakceptowania dla rajców z innych ugrupowań - przewiduje Kanstanty Dombrowicz, kandydat na prezydenta miasta z Bydgoskiego Porozumienia Obywatelskiego.
O stanowisko Sojuszu Lewicy Demokratycznej zapytaliśmy szefową miejskiego sztabu wyborczego posłankę Grażynę Ciemniak.
- Nie rozpatrywaliśmy jeszcze takiej ewentualności, że prezydent byłby z naszej opcji, a w radzie większość miałaby prawica. Będziemy zabiegać o to, by wygrał nasz kandydat na prezydenta i żeby zdobyć większość w 31 - osobowej radzie. Sondaże pokazują, że jest to realne założenie. Według nich możemy liczyć na 18 przedstawicieli w RM - stwierdziła G. Ciemniak.
Ponadpartyjnego współdziałania nie wyklucza także Liga Polskich Rodzin.
- Wcześniej nie było jeszcze takiego precedensu w historii naszego samorządu. Jeśli jednak tak by się stało w Bydgoszczy, to nie ma sensu toczyć wojen ze względu na polityczną przynależność. Mam nadzieję, że w takiej sytuacji różnice polityczne zeszłyby na drugi plan wobec konkretnych problemów miasta. Rada powinna jednak uszanować mandat do sprawowania władzy prezydenta wybranego w bezpośrednich wyborach. Cały proces sprawowania władzy mógłby jednak ulec spowolnieniu - powiedział nam Maciej Eckardt, rzecznik sztabu wyborczego Ligi Polskich Rodzin.
Zdaniem Stefana Pastuszewskiego z komitetu Prawa i Sprawiedliwości, sytuacja w której władza wykonawcza i uchwałodawcza w mieście byłyby z różnych opcji, mogłaby być dla miasta korzystna.
- W dotychczasowym układzie dysponujące większością ugrupowanie mogło przeforsować każde rozwiązanie. Jeśli dojdzie do podziału władzy, każda decyzja będzie wynikiem kompromisu. To może zapewnić równowagę i kontrolę sprawowania władzy - twierdzi S. Pastuszewski.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?