Bardzo powoli budzimy się z zimowego letargu. Weszliśmy w najmniej emocjonującą fazę żużlowego roku. Opadły już nerwy związane z transferami, składy drużyn są już znane. Do rozpoczęcia rozgrywek zostało jeszcze sporo czasu. Najbardziej zapracowani są sami zawodnicy, którzy zaczynają wykuwać formę na nadchodzący sezon. Nam pozostają jedynie dywagacje na temat skuteczności ruchów kadrowych prezesów i managerów.
W Bydgoszczy nastąpiły diametralne zmiany. Od kadry zawodniczej do gabinetów działaczy. W składzie wymienione zostały aż trzy ogniwa, co daje nam nutkę niepewności. Podstawową kwestią jest wymiana lidera. Ilu z nas wyobrażało sobie drużynę bez Emila Sajfutdinowa? Zapewne niewielu. Sympatyczny Rosjanin postanowił zmienić barwy klubowe i zasilić ekipę z Częstochowy. Ciężko będzie oglądać Emila przy Sportowej z Lwem na plastronie, ale takie jest życie.
Pozorny smutek po jakimś czasie zmienił się w radość. Lokalne media prześcigały się w doniesieniach o tym, kto ma być nowym liderem Polonii Bydgoszcz. Ostatecznie wygrała opcja chyba najlepsza z możliwych. Od kilku lat byliśmy przyzwyczajeni, że nasz lider to młody wilk, szturmujący cykl Grand Prix i światowe tory. Tymczasem zafundowano nam żywą legendę, dwukrotnego mistrza świata. Greg Hancock to zawodnik, jakiego dawno przy Sportowej nie było. Mimo kilku lat na karku można śmiało stwierdzić, że Amerykanin jest u szczytu kariery. Tytuł zdobyty w 2011 roku oraz dwa z rzędu tryumfy w Enea Ekstralidze mówią same za siebie.
Po mistrzostwie zdobytym z Falubazem Greg został zmuszony do opuszczenia Winnego Grodu, przede wszystkim przez nowe zasady regulaminowe. Działacze wybrali Andreasa Jonssona, dlatego Hancock przeniósł się do Tarnowa. Tam ponownie stał się liderem, nauczycielem i drugi rok z rzędu mógł powiesić na swojej szyi złoty medal za polskie rozgrywki. Dokonanie tego z dwoma różnymi klubami jest osiągnięciem tym bardziej imponującym. Jestem przekonany, że nie poczuł się dobrze z koniecznością odejścia z Zielonej Góry. Jednak oddzielił to grubą kreską i w Tarnowie robił to co robi najlepiej – wygrywał biegi i pomagał drużynie. To pokazuje profesjonalizm z jakiego jest znany.
Greg Hancock jest gwarancją punktów. Na jego miejsce w drużynie musimy jednak spojrzeć dużo szerzej. Należy najpierw przywołać osobę Macieja Janowskiego. Jedna z większych nadziei naszego żużla, wielokrotnie podkreślał, ile znaczy dla niego nauka od swojego mentora. Nie należy przeceniać wkładu Grega w rozwój Maćka, ale jego wpływ miał swój udział w coraz lepszych jego wynikach. Dla Polonii jest to o tyle ważne, że przy Sportowej będzie miał jeszcze więcej materiału do pracy. Mikołaj Curyło i Szymon Woźniak wchodzą powoli w najważniejszy etap w karierze żużlowca. Najbliższy okres odpowie czy obaj są w stanie przejść bezboleśnie ze statusu bardzo zdolnych młodzieżowców do wyróżniających się ligowców. Ktoś taki jak Amerykanin u boku może im tylko pomóc. Mamy dwóch juniorów, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile tej drużyny. Odpowiednio oszlifowani, obdarzeni wsparciem dwukrotnego mistrza globu mogą eksplodować.
Możemy być pewni, że Greg wspólnie z innymi zawodnikami stworzy naprawdę fajną ekipę. Zawsze uśmiechnięty, witający się z każdym w parkingu jak stary znajomy. O takie gesty trudniej zdobyć się, kiedy jest się na szczycie, a Hancockowi przychodzi to bez najmniejszego problemu. Nie wiemy jakie są plany naszego nowego zawodnika, ile lat ma zamiar jeszcze startować. Możemy być za to pewni, że widząc go na czele wyścigu nie będziemy martwić się metryką, a jedynie zapisywać w programie kolejne trzy punkty.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?