Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Port czy zatoka?

Redakcja
Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie Czytelnik z informacją: - Czy wie pan, że przy ul. Witebskiej, obok toru regatowego, za mostem był stary port rzeczny, który znajdował się obok gazowni?

Nigdy o tym wcześniej nie słyszałem! Nie pozostawało nic innego jak wiadomość potwierdzić lub wykluczyć.

Stary most i struga
W ciągu ul. Witebskiej znajduje się stary most wybudowany z czerwonej cegły. Całe lata jeździłem wspomnianą ulicą, ale do głowy mi nie przyszło zajrzeć pod ów most. Tymczasem most łukowy ma długość 25 metrów i wybudowali go Niemcy w 1890 roku.

Na filarach mostu od strony toru regatowego zamocowano dwa stalowe masywne kółka.

Pod mostem płynie, a właściwie stoi struga, która nie posiada własnej nazwy. Struga jest zaśmiecona, pełna opon, zarośnięta i ciągnie się w głąb lądu. Kończy się zarośniętymi krzakami i szuwarami po około 250 metrach. Cała struga znajduje się w niewielkim wąwozie długości około 380 metrów, który przy końcu jest mocno spłaszczony. Dlaczego jest spłaszczony? O tym w dalszej części.

Ruiny gazowni
Spacerując wzdłuż brzegu, na końcu wąwozu po około 150 m natrafiam na ruiny gazowni. Gazownia znajduje się między ul. Kapliczną a ul. Witebską. Jak się okazało, była to druga wytwórnia gazu w Bydgoszczy. Gazownia przy ul. Witebskiej została uruchomiona 30 września 1967 roku. Jej moc produkcyjna wynosiła 120 tys. m3 gazu węglowego na dobę. Zakład wytwarzał gaz do 1990 roku, następnie został zlikwidowany. Obecnie jest to trwała i interesująca ruina z kilkoma murowanymi budynkami i charakterystycznymi dwoma okrągłymi zbiornikami, z których jeden jest wypełniony wodą. Ruina całkowicie zapomniana.

Powróćmy do poszukiwania portu. Skoro wybudowano gazownię, to poprzez port rzeczny, barkami dostarczano węgiel do procesu technologicznego. W procesie wytwarzania gazu węglowego (miejskiego czy koksowniczego) potrzebne były dość duże ilości wody, która mogła być czerpana z rzeki. Skoro są gazownia i węgiel, to musi być także port z barkami. Tak dedukowałem. W latach 60. był to nadal popularny środek transportu węgla. Rozumowanie więc wydawało się logiczne.

Co z tym portem?
Niestety chodząc wzdłuż owej strugi, nie znalazłem w terenie żadnych pozostałości po infrastrukturze portowej. A powinienem znaleźć sporo śladów: pozostałości betonowego lub ceglanego nabrzeża, rampy przeładunkowe, tory, drogi dojazdowe, ruiny budynków itp. Tymczasem w terenie nie ma nic, kompletnie nic.

Aby spróbować odpowiedzieć na postawione we wstępie pytanie, spróbowałem się cofnąć ponad 100 lat wstecz i znaleźć datę początkową powstania owego portu i wybudowania mostu.
Tor regatowy, a właściwie port drzewny powstał około 1907 roku w momencie spiętrzenia rzeki Brdy w jej dolnym odcinku. Aby ułatwić żeglugę na Brdzie do wysokości centrum miasta, Niemcy wybudowali w latach 1902-1907 jaz walcowy (jedyny tego typu jaz w Polsce) w Czersku Polskim. Walec stalowy ma średnicę 2,5 m. Tzn. że w 1907 roku lub kilka miesięcy później (brak wiedzy o czasie spiętrzania rzeki) poziom wody na obecnym torze został podniesiony sztucznie o minimum 2,5 m.

Przyszły port, który zapewne wcześniej był zwykłym zagłębieniem w ziemi został poprzez spiętrzenie poziomu rzeki wypełniony wodą. Jednak dziwne jest to, że most powstał „grubo” wcześniej, bo w 1890 roku, a zatoka dopiero, najwcześniej, około 1907 roku (po spiętrzeniu). Dlaczego most powstał minimum 17 lat wcześniej? Trudno na te pytanie odpowiedzieć. Może struga płynęła od dłuższego czasu i w czasie prac ziemnych została zachwiana równowaga hydrotechniczna? Może struga płynie nadal, tylko rurą pod ziemia? Na tym etapie poszukiwań nie jestem w stanie wyjaśnić wątpliwości.
Zwróćcie uwagę, że w jednym z okrągłych zbiorników ruin gazowni nadal znajdują duże ilości wody, która nie wygląda na wodę deszczową. Pytań niestety jest za dużo, aby wyjaśnić tajemnicę portu i strugi.

Świadkowie i rozwiązanie zagadki
Aby rozwikłać zagadkę portu czy też zatoki, poszukałem świadków, którzy mogli coś interesującego wnieść do moich poszukiwań.
Rozmawiałem z dwoma kapitanami żeglugi śródlądowej. Pierwszy jest emerytem, który pływa nadal statkami rzecznymi od 1958 roku. Drugi to armator, pasjonat i "kolekcjoner" barek. Oto co wspólnie powiedzieli ponad wszelką wątpliwość.

Otóż w czasie II wojny światowej i krótko po niej w owej zatoce funkcjonowała żwirownia. Była to żwirownia (bądź też kopalnia piasku), z której czerpano kruszec ręcznie. Wydobywano go przy pomocy łopat i ładowano na wozy konne ręcznie. Nie było żadnych urządzeń mechanicznych ani portowych. Pozostałości po żwirowni widoczne są w terenie jako spłaszczenia i nierówności przy końcu zatoki - w jej zachodniej części - o czym wcześniej wspominałem.

Po wojnie w okolicach mostu w ciągu ul. Witebskiej głębokość zatoki wynosiła około 2 metry. Jako dziecko jeden z moich świadków kąpał się w tym miejscu i dobrze pamięta, że można było nurkować bardzo głęboko.
Od około 1958 roku w zatoce były składowane bale drewniane w formie tratw, które moczyły się w wodzie, aby nie wyschły przed spławieniem do tartaku. Niestety obaj nie byli wstanie dokładnie określić do kiedy korzystano w takiej formie z zatoki.
Tratwy wpychane były ręcznie, ale również przy pomocy małego statku, który z powodzeniem mieścił się pod mostem.
Pewnie dlatego Czytelnikowi statki wpływające w głąb lądu skojarzyły się z portem rzecznym.

Jednak zatoka z rakami!
Obaj kapitanowie rozwiązali również zagadkę stalowych kółek. Otóż masywne kółka na filarach mostu od strony toru regatowego nie służyły do cumowania (po co cumować pod mostem?), a mocowano do nich łańcuch, który połączony był z drewnianym balem ułożonym pod mostem w poprzek ujścia strugi. Tak zamocowany do filarów bal stanowił swoistą zaporę, aby moczone drzewo nie wypłynęło samowolnie na tor regatowy.

Na zewnętrznym murze oporowym mostu znajdowała się namalowana farbą data jego wybudowania. Niestety w mur uderzyła ciężarówka (na moście jest zwężenie), która część muru zrzuciła do wody razem z datą. Data jaka znajdowała się na murze to prawdopodobnie 1895 rok, jednak świadek nie może z całą pewnością jej potwierdzić.

I na koniec rozmowy obaj przyznali, że zatoka nie była zbyt szczególnym miejscem i nie przywiązywano do niej większej wagi.

Ponad wszelką wątpliwość nie był to port, ani nawet przystań rzeczna. Czerpano stąd żwir lub piasek i moczono tratwy, a statek wpływał tu sporadycznie z tratwami. I jeszcze jedno: w latach 60. łapało się w zatoce ogromne i smaczne raki.

I to chyba tyle o ZATOCE, którą podejrzewałem o to, że była portem...

Dziękuję pasjonatom historii z Forum BSMZ "Bunkier" za ciekawą dyskusję przy rozwiązaniu zagadki zatoki.

Zobacz też:


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto