Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poszukiwacze skarbów

Marcin Danielak
Bolesław Bartkowiak i niektóre ze skrabów, znalezionych przez niego w ziemi.
Bolesław Bartkowiak i niektóre ze skrabów, znalezionych przez niego w ziemi.
Dla większości ludzi liczy się tylko to, co jest nad ziemią. Co jest w niej, interesuje już tylko niektórych. A można w niej znaleźć sporo ciekawych rzeczy, jak starą broń, przedmioty użytku domowego, monety, ozdoby - ...

Dla większości ludzi liczy się tylko to, co jest nad ziemią. Co jest w niej, interesuje już tylko niektórych. A można w niej znaleźć sporo ciekawych rzeczy, jak starą broń, przedmioty użytku domowego, monety, ozdoby - słowem wszystko, co ludzie mogli zgubić albo stracić w zamierzchłych, i nie tylko, czasach. W Bydgoszczy działa całkiem spora grupa osób, dla których poszukiwanie skarbów jest prawdziwą pasją.

Co można znaleźć pod ziemią?
Autorytetem w tej dziedzinie jest w Bydgoszczy Bolesław Bartkowiak. Już od wielu lat zajmuje się "grzebaniem w ziemi" i posiada całkiem sporą kolekcję monet, białej broni, czy zwykłych domowych przyborów.

Zdaniem pana Bolesława pod ziemią można znaleźć prawie wszystko. Dotychczas z ziemi udało mu się wygrzebać m.in. połówkę rapiera szwedzkiego z XVIII w, szablę paradną oficerską z końca XIX w, rewolwer - prawdopodobnie hiszpański z ok. 1840 r., widelec arabski sprzed I wojny światowej oraz bez liku monet. Wśród kolekcjonerów nie liczy się tak bardzo stan, jak rzadkość i wiek znaleziska.
- Ciekawym dla mnie odkryciem była na przykład pomadka kobieca - jeszcze z wkładem - sprzed II wojny światowej z wygrawerowaną nazwą firmy czy przedwojenna butelka z Browaru Bydgoskiego. Dla kolekcjonera ma ona niewielką wartość, dla mnie ogromną - mówi pan Bolesław.
Grzebanie w ziemi jest prawdziwą wycieczką w przeszłość. Można dzięki niej lepiej poznać historię niż z niejednego podręcznika. Odnajduje się w ziemi pamiątki niemieckiej okupacji i okresu zaborów - np. zastawy ze swastyką czy monety z XIX w., kule muszkietowe - napoleońskie, a nawet szwedzkie z XVIII.

Jednak, jak zapewnia pan Bolesław, każdy poszukiwacz w głębi duszy pragnie znaleźć duży skarb. Złoto i inne wartościowe rzeczy ukryte przez wycofującą się armię niemiecką to prawdziwa gratka. Wśród poszukiwaczy krążą dziesiątki legend na ten temat.

Usłyszeć znajomy sygnał
Poszukiwaczy można podzielić na kilka grup. Są tacy, którzy szukają wyłącznie dla pieniędzy. Podobno taka grupa znalazła niesamowite rzeczy w Bieszczadach - pamiątki po pobycie tam Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), która walczyła z Niemcami, Sowietami, Polakami w latach czterdziestych. Około pięciu lat temu poszukiwacze zaczęli od wykorzystania prostego sprzętu do wykrywania. Po półtora roku kupili wykrywacze warte 100 tys. złotych. Plotka głosi, że w bunkrach po UPA znaleźli broń i łupy o wielkiej wartości.
Kolejna grupa to ci, którzy chcą uzupełnić swoją kolekcję. To pasjonaci delektujący się znaleziskami w domowych pieleszach, nie odwiedzający wystaw i nie współpracujący z muzeami.

Są też tacy, którzy - gdyby była taka możliwość - wypożyczaliby swoje zbiory na wystawy. Jeżdżą na nie, wymieniają się na inne znaleziska, sprzedają je i kupują.
Zainteresowania poszukiwaczy są bardzo zróżnicowane. Bardzo często jest tak, że dana osoba koncentruje się na konkretnym okresie historycznym. Może to być na przykład kampania wrześniowa Wojska Polskiego. Poszukiwacz interesujący się tym zagadnieniem szuka wszystkich rzeczy z nim związanych - guzików wojskowych, orzełków, broni, łusek karabinowych. Innych interesują pamiątki związane z Armią Czerwoną. Dla jeszcze innych wartość mają tylko znaleziska związane z wojnami napoleońskimi.

Wśród poszukiwaczy nie brakuje też takich, którzy szukają, bo po prostu lubią to robić. Liczy się samo szukanie. Lubią usłyszeć sygnał oznaczający wykrycie "czegoś". Znaleźć coś, czego nikt inny przed nimi nie znalazł. Inna spraw, że w tym gronie, jak wszędzie, zdarzają się bałaganiarze, którzy swoim zachowaniem psują opinię wszystkim poszukiwaczom.

Zima - martwy okres?
Dla prawdziwych poszukiwaczy zima nie jest martwym okresem. Wprawdzie nie wyrusza się w teren, za to pracuje się sumiennie nad książkami i mapami.
Zdaniem Bolesława Bartkowiaka szukanie na chybił trafił nie ma sensu. Czasami zdarzają się przypadkowe odkrycia, ale jak się później okazuje, są one związane z konkretnymi wydarzeniami historycznymi. Niedawno, w jednej z podbydgoskich wsi mieszkańcy znaleźli parę monet z czasów rzymskich. Kilka lat temu panu Bartkowiakowi zabrzęczał wykrywacz. Z przekory sprawdził co to jest - okazało się, że na polnej drodze, parę milimetrów pod piaskiem leżała bardzo cenna moneta z 1684 r. z wizerunkiem Jana III Sobieskiego. Głowę króla zdobił na niej wieniec laurowy, co świadczy o tym, że moneta wybita została w bydgoskiej mennicy.

Pana Bolesława interesują przede wszystkim miejsca bitew i potyczek w okresie wojen szwedzkich i napoleońskich. Znajomość tych miejsc to duża część sukcesu. Wiele ciekawych rzeczy można też znaleźć na dawnych szlakach, którymi uczęszczali kupcy. Bezcennym źródłem poszukiwań są tereny dawnych festynów, zabaw i spotkań. Czasami trudno ustalić, skąd wzięły się niektóre znaleziska w Polsce. Jak na przykład hiszpański pistolet, arabski widelec sprzed I wojny światowej czy brytyjskie guziki i odznaczenia.

Państwo przeciwko poszukiwaczom
W świetle polskiego prawa status poszukiwaczy jest trudny do zdefiniowania. Wygląda na to, że państwo chciałoby mieć monopol na wszystko, co znajduje się w ziemi. Niejasne sformułowanie: "dobra kultury narodowej" nastręcza poszukiwaczom wiele kłopotów. Bo czy za dobro kultury narodowej - których znalezienie należy zgłosić odpowiednim organom - można uznawać widelec ze swastyką albo sowiecki medal?

Państwo poprzez swoje działanie zmusza poszukiwaczy do zejścia do podziemi. Obecnie - jeżeli celnik nie wykryje przemytu - wywozi się za granicę wszystko, co tylko można spieniężyć. Nie istnieje przecież żaden rejestr zabytków będących w rękach prywatnych. Z jednej strony polskie prawo zakazuje przechowywania w domach znalezisk, z drugiej - nic nie robi się, aby je odkryć i zabezpieczyć.
Jak twierdzi pan Bolesław, prawne uregulowanie statusu poszukiwaczy byłoby korzystne dla obu stron. Grupa poszukiwaczy wraz z nadzorcą szukałaby ciekawych przedmiotów. Znaleziska poddano by katalogowaniu. W katalogu, przy opisie przedmiotu, widniałyby dane właściciela, zobowiązanego do wypożyczania pamiątek na wystawy. Każda transakcja musiałaby być prawnie udokumentowana - niemożliwy więc byłby nielegalny wywóz cennych przedmiotów za granicę. Przedmiot znajdowałby się w rękach prywatnych, a państwo miałoby nad nim kontrolę.

Stąd też pomysł Bolesława Bartkowiaka założenia Stowarzyszenia Poszukiwań Rzeczy Znalezionych i Zagubionych. Celem stowarzyszenia będzie zabezpieczenie cennych pamiątek historycznych, ich skatalogowanie, powiadomienie odpowiednich instytucji i wypożyczanie znalezisk muzeom. Dotychczas chęć przystąpienia do stowarzyszenia wyraziło 28 osób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto