Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie gigantycznych wyłudzeń i prania pieniędzy. Podsądni to tez pracownicy PKO BP

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Bożenie W. grozi do 10 lat więzienia. Jest oskarżona o udział w wyłudzaniu kredytów i leasingów
Bożenie W. grozi do 10 lat więzienia. Jest oskarżona o udział w wyłudzaniu kredytów i leasingów Dariusz Bloch
Bożena W. pośredniczyła w kredytach, a pozostałych 17 wspólników szukało słupów i fabrykowało dokumenty dla banku. Wyłudzono 27 mln zł. "Kombinowałem na różne sposoby. Dostałem kredyt, ale musiałem odpalić procent za załatwienie" - mówi świadek.

Zobacz wideo: Te osoby nie muszą płacić abonamentu RTV

- Wysoki sądzie, jestem niepijącym alkoholikiem - mówił świadek na rozprawie w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.

Wtedy, w 2010 roku piłem. Miałem straszne problemy finansowe i rodzinne. Robiłem wszystko, by zdobyć pieniądze, ale żaden bank mi nie chciał dać kredytu.

53-letni mieszkaniec Grudziądza zeznawał w sprawie dotyczącej 18 osób działających w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu wyłudzanie kredytów i leasingów. Proces trwa od biegłego roku, a sam akt oskarżenia, jaki do sądu skierowała Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy liczy prawie 400 stron. Na rozprawie stawiła się tylko jedna z podsądnych, ale wskazywana przez śledczych na osobę najważniejszą w procederze. To Bożena W., która prowadziła w Bydgoszczy firmę pośredniczącą w udzielaniu kredytów. Wcześniej w kilku innych procesach odpowiedziało kilkadziesiąt osób, które również były uwikłane w wyłudzanie pieniędzy głównie z banku PKO BP (wśród oskarżonych byli również pracownicy banku). Łącznie zarzuty przedstawiono 100 osobom zaangażowanym w przestępczy proceder.

Świadek pytany przez sędziego Krzysztofa Dadełłę zeznawał, że w Grudziądzu po sąsiedzku przy sklepie monopolowym prowadzonym przez jego żonę działał inny punkt handlowy, prowadzony przez Łukasza M. i jego partnerkę. Świadek w styczniu 2010 roku zwierzył się ze swoich problemów. Krótko później M. miał zaproponować pomoc.

Powiedział, że dostanę legalnie w banku kredyt na 20 tys. zł. Tylko nie można było tego załatwić na miejscu, ale jechać do oddziału w Lipnie. No to pojechaliśmy.

Mężczyzna twierdzi, że "pod koniec dnia pracy oddziału" podszedł do wcześniej wskazanego mu okienka kredytowego i dowiedział się, że potrzebny jest jeszcze podpis jego żony na jednym z dokumentów. - Robiłem wszystko, by żona się o tym nie dowiedziała - mówił. Twierdzi, że zachęcony przez M. sfałszował podpis małżonki "na kolanie" w samochodzie, a partnerka M. poszła z dokumentem do banku. Kredyt został udzielony.

- Musiałem "odpalić coś" za załatwienie kredytu - wyjaśnił 53-latek na sali rozpraw.

Konieczne było jednak wcześniej dostarczenie do banku sfałszowanego zaświadczenia o zatrudnieniu. Świadek uzyskał je w jednym z grudziądzkich biur rachunkowych, w którym wcześniej pracowała jego siostra. Z dokumenty wynikało, że pracuje na umowę na czas nieograniczony jako księgowy i zarabia 3600 zł netto. - Nigdy nie pracowałem jako księgowy, w tym biurze krótko jeździłem jako kierowca. A od 2006 roku stale pracuję jako taksówkarz.

Świadek potem wpadł w jeszcze gorsze tarapaty finansowe, bo z początku nie był w stanie spłacać rat. Ostatecznie lata później spłacił wszystko: - Ta sprawa jest dla mnie zakończona - mówił w sądzie.

- W ramach prowadzonego postępowania ujawniono, że w latach 2009-2010 między innymi na terenie Bydgoszczy, Poznania, Wałbrzycha, Piły oraz Grudziądza poszczególni członkowie grupy, w ramach podziału ról, wyszukiwali osoby zwane „słupami”, przygotowywali dla nich nierzetelne i podrobione dokumenty niezbędne do zawierania umów z wybranymi instytucjami kredytowo-leasingowymi - wyjaśniają śledczy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Były to głównie zaświadczenia o fikcyjnym zatrudnieniu i osiąganych dochodach oraz sfałszowane historie rachunków bankowych, a następnie przedkładali je w Banku, doprowadzając do zawierania umów kredytowo-leasingowych z podstawionymi osobami.

Łączna kwota oszacowanych strat obejmujących wyłudzone kredyty wyniosła 27 mln zł. Spośród osiemnastu oskarżonych w tym procesie, czterech wyraziło wolę tak zwanego dobrowolnego poddania się karze, w tym jedna z nich bezwzględnej karze pozbawienia wolności w wymiarze roku i 10 miesięcy. Pozostałym oskarżonym grożą kary do 10 lat pozbawienia wolności.

Oskarżeni będą także musieli naprawić wyrządzoną zarzuconymi im czynami szkodę - zastrzega prokuratura.

Kolejny termin rozprawy w tym procesie został wyznaczony na 19 listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto