Dwóch młodych mężczyzn wdziera się na lekcję języka polskiego i stekiem wyzwisk obrzuca nauczycielkę. Nie reagują, gdy ta żąda natychmiastowego opuszczenia klasy. "Uspokaja" ich dopiero straż miejska. To nie jest kolejny odcinek z wydarzeń toruńskiej budowlanki. Wszystko to wydarzyło się w bydgoskim Zespole Szkół Ogrodniczych w ubiegły wtorek.
20-letni Adam R. i o trzy lata młodszy Łukasz S. przyszli do szkoły "w odwiedziny" do swoich kolegów, którzy akurat mieli lekcję języka polskiego. "Goście" wtargnęli do klasy, gdzie trwała lekcja i zdawali się nie słyszeć protestów młodego pedagoga. - Kierowali pod jej adresem niewybredne wulgaryzmy i popisywali się przed uczniami. Udawali, że nie słyszą wydawanych przez nią poleceń natychmiastowego opuszczenia sali - mówi Jarosław Wolski z bydgoskiej Straży Miejskiej, którą została zmuszona wezwać dyrekcja szkoły.
- Nigdy wcześniej do tego typu wybryków nie dochodziło. To incydentalny przypadek, który po prostu szokuje - mówił wczoraj "Expressowi" dyrektor szkoły Andrzej Wiosna. Jego zdaniem fakt, że młodzi mężczyzny w ogóle dostali się na teren szkoły najpewniej wynika z tego, iż to dopiero początek roku szkolnego i nie wszyscy nowi uczniowie są gronu znani. Dyrektor zapowiada wzmocnienie ochrony szkoły i dokładniejszą selekcję wchodzących i wychodzących do budynku. - Nie możemy pozwolić, aby dochodziło do takich sytuacji! Jesteśmy szkołą bezpieczną i taką pozostaniemy - zapewnia dyrektor A. Wiosna.
Jak się dowiedzieliśmy, obaj mężczyźni zostaną ukarani za zakłócanie porządku publicznego. Przeciwko starszemu skierowany zostanie wniosek o popełnieniu wykroczenia. Grozi mu areszt, ograniczenie wolności lub grzywna nawet do pięciu tysięcy złotych. O losach siedemnastolatka zdecyduje sąd rodzinny.
Wzrost zakażeń. Będą szpitale tymczasowe