Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Sycz :Liczą się dyscypliny obecne w telewizji

SZYMON SZAR
Robert Sycz jeden z najbardziej utytułowanych polskich sportowców, dwukrotny mistrz olimpijski miedzy innymi o polskim systemie szkolenia, o szansach naszych wioślarzy na mistrzostwach świata w Seulu oraz o dopingu w sporcie.

Panie Robercie na początek serdeczne gratulacje. Widać, że polska szkoła wioślarskiej wagi lekkiej jest w dobrych rekach. Artur Mikołajczewski i Miłosz Jankowski wygrali Puchar Świata w Eton?

Dziękuję serdecznie. Przejąłem tę grupę chłopaków w lutym tego roku i wszystko się jakoś uporządkowało. Wcześniej grupę wagi lekkiej co roku prowadził inny trener. Jest to osada która pokazała już w zeszłym roku, że potrafi wspólnie wiosłować. Pracuję z tymi wioślarzami tak jak to się pracowało za moich czasów i przynosi to znakomite efekty. Osada ta stale notuje stały progres wyników i jest się z czego cieszyć.

Jest Pan dwukrotnym mistrzem olimpijskim, dwukrotnym mistrzem świata, trzykrotnym wicemistrzem świata. Pańskie sukcesy można by wymieniać jeszcze bardzo długo. Gdzie szukać początków Pana kariery? Pamięta Pan swoje pierwsze treningi? Jak to wszystko się zaczęło?

Trafiłem do tego sportu jak większość zawodników całkiem przypadkiem. Z poczatku takie pływanie na łodziach było dla mnie bardzo dziwne. Z czasem zapałałem bakcyla i pojawiły się pierwsze małe sukcesy. Co jeszcze bardziej mnie skłoniło aby poświecić się tej dyscyplinie. I jak widać po kilkunastu latach była to decyzja, która była jak najbardziej słuszna.

W czym tkwi problem, że mając z całą pewnością zdolną młodzież, nie potrafimy dorównać takim nacjom wioślarskim jak choćby Wielka Brytania czy Niemcy?

W bardzo dużym stopniu chodzi o same finansowanie całego sportu czy to na Wyspach czy w Niemczech. Ponadto w Wielkiej Brytanii jest pewna kultura do tego sportu. U nas w Polsce jest to sport niszowy, który jest bardzo niedoceniany. Jest to w naszym kraju sport mało popularyzowany także wśród przez dziennikarzy. Problem jest jednak w tym że jakby porównać ilu zawodników uprawia wioślarstwo w Polsce i wyżej wymienionych krajach i jakie są stosunkowo do tej liczby wyniki bylibyśmy na pewno w czołówce światowej.

Po igrzyskach w Londynie skończyła się era wielkich polskich mistrzów związanych ze sportami wodnymi. Odeszli między innymi Otylia Jędrzejczak, Adam Korol, Paweł Rańda czy Marek Kolbowicz. Wygląda na to że to koniec pewnej epoki?

Zakończyła się era pewnych nazwisk. Pewien etap się zakończył, ale takie jest przecież odwieczne prawo natury. Po igrzyskach olimpijskich wielu sportowców w rożnych dyscyplinach sportu kończy swoja przygodę z wyczynowym sportem. Na całe szczęście wielu zawodników zostaje sporcie w roli trenera czy też działacza. Taka jest po prostu kolej rzeczy. Przychodzą młodzi ludzie i aby dorównali oni wynikom swoich poprzedników trzeba ich tylko umiejętnie pokierować.

Był Pan na trzech igrzyskach olimpijskich. Jak z teraz z perspektywy czasu wspomina Pan swoje kolejne olimpijskie występy?

Pierwsze igrzyska była to z całą pewnością nauka i pewne zderzenie z wielką imprezą jaką są z całą pewnością igrzyska. Atlanta to była dobra lekcja nie tylko od strony sportowej. Natomiast Sydney, impreza po zdobyciu dwóch tytułów mistrza świata i sromotnej przegranej w 1999 roku była chęciom udowodnienia tym którzy nas skreślili że Sycz z Kucharskim jeszcze się nie skończyli. Ateny były natomiast szalenie trudne. Wcześniej bowiem kończyliśmy mistrzostwa świata na drugim miejscu. Na oparach swojej mocy udało nam się dokonać rzeczy niepowtarzalnej. Nie byliśmy faworytami ale udało nam się obronić złoty medal. I to jest prawdziwe piękno sportu.

Jakie cechy są niezbędne by uprawiać tak wytrzymałościowy sport jakim jest wioślarstwo?

Przede wszystkim potrzebne są chęci. Bowiem na wynik w wiosłach czasami czeka się latami. Do tego dochodzi upór w dążeniu do celu oraz nieodzowna determinacja. Oprócz tego trzeba mieć także dobrą koordynację ruchową, wytrzymałość i tak zwane “czucie wody”. Nie bez znaczenia jest także sama budowa ciała. Wioślarz musi mięć przewagę mięśni wytrzymałościowych.

Pana druga życiowa pasja to motocykle. Może pan przybliżyć kibicom skąd taka akurat pasja u wodniaka?

Kolejny przypadek w moim życiu. Wszystko zaczęło się podczas igrzysk w Sydney. Obok hotelu w którym mieszkaliśmy znajdował się salon motocyklowy, który chcąc nie chcąc mijaliśmy codziennie. I tak rozpoczęła się moja miłość do jednośladów. Po Sydney kupiłem swój pierwszy motocykl, załapałem bakcyla i jeżdżę do dziś. Obecnie poruszam się jedyną słuszną marką jaką jest Harley Davidsson i będę nim jeździł do końca życia.

Czy uważa Pan stosowanie dopingu za coś wytłumaczalnego? Jaki jest Pana stosunek do tego coraz częściej spotykanego tego zjawiska w światowym sporcie?

Uważam, że doping powinien być karalny jak każde inne przestępstwo. Powinno dyskwalifikować się takich ludzi, którzy sięgają po doping nie tylko ze sportu ale również z życia społecznego. Dopingowicz powinien być ścigany z urzędu przez prawo międzynarodowe i trafić do więzienia. Jest to zbrodnia, które ma tylko uzasadnienie finansowe. Powinno odbierać się całe majątki jakich dorobili się "owi" sportowcy na nieczystym współzawodnictwie.

W takim Poznaniu tysiące ludzi patrzy codziennie z okien na Maltę. A na przystań nie przyjdzie jednak nikt. Czy to wynik braku popularyzacji wioślarstwa wśród mieszkańców?

Generalnie w Polsce liczą się dyscypliny sportu które są obecne w telewizji. Mimo miernych wyników na pierwszym miejscu jest piłka nożna. Natomiast dyscypliny sportowe, które przynoszą medale są zwyczajnie pomijanie a nawet nie dostrzegane także przez władze całego polskiego sportu.

Czy FISA, czyli Międzynarodowa Federacja Wioślarska, dostrzega nowe wyzwania? Może czas coś zmienić w organizacji zawodów?

Być może tak, jednak FISA niestety na pewno nie pójdzie w tym kierunku zmian. Wioślarstwo jest to bowiem dyscyplina tradycyjna i nie można oczekiwać zmian choćby takich jak w kajakarstwie. I w związku z tym wiosła nie będą nigdy choćby po części takie popularne jak choćby kajakarstwo, gdzie mamy dystanse sprinterskie niezwykle widowiskowe.

ROBERT SYCZ jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich sportowców. Razem z Tomaszem Kucharskim w wioślarskiej dwójce podwójnej wagi lekkiej zdobył po dwa złote medale olimpijskie (2000, 2004) oraz mistrzostw świata (1997, 1998). Trzy razy w mistrzostwach świata był drugi (z Kucharskim), raz trzeci (z Pawłem Rańdą). Karierę zakończył 22 października br.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto