MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozbita "Gieksa"

Wiesław Mitoraj
Blisko 37 lat temu, 17 października 1965 roku bydgoski Zawisza na stadionie przy ul. Gdańskiej odniósł najwyższe zwycięstwo w historii swoich występów w I lidze.

Blisko 37 lat temu, 17 października 1965 roku bydgoski Zawisza na stadionie przy ul. Gdańskiej odniósł najwyższe zwycięstwo w historii swoich występów w I lidze. Tego dnia "ofiarą" wojskowych padł GKS Katowice rozgromiony 5:0. Co prawda zarówno wcześniej jak i później zawiszanie zdobywali w jednym meczu po pięć goli (5:1 z Unią Racibórz - sezon 1964/65 u siebie; 5:2 ze Śląskiem Wrocław - 1979/80 u siebie i 5:1 z Lechem Poznań - 1989/90 na wyjeździe), ale również bramki tracili. Tym razem jednak, trafiając do świątyni rywali aż pięciokrotnie, sami zachowali czyste konto.

Triumfalny wjazd
W roku 1961 Zawisza w debiucie na boiskach ekstraklasy spadł do II ligi, z której w czerwcu 1962 r. (sezon został wówczas skrócony ze względu na zmianę systemu rozgrywek z cyklu wiosna-jesień na jesień-wiosna) po fatalnej grze został zdegradowany do III ligi. Na tym szczeblu wojskowi na szczęście nie zdążyli się zadomowić, gdyż już w sezonie 1962/63 powrócili w szeregi II-ligowców, a w kolejnym - 63/64 pod wodzą trenera E. Brzozowskiego wywalczyli po raz drugi awans do ekstraklasy. Rychlewicz, Sikorski, Folbrycht, Wesołowski, Waligóra, Zgoda, Sułkowski, Ziółkowski, Chmara, Miller, Biernacki, Krasucki, R. Kamiński, Harmata, Pieszko, Sypniewski, to zawodnicy, którzy szturmem wdarli się z III ligi do piłkarskiej elity.
""W ostatniej kolejce graliśmy z Cracovią na stadionie Wisły i żeby awansować musieliśmy koniecznie ten mecz wygrać. I tak też się stało - wspomina Ryszard Harmata wówczas znakomity obrońca wojskowych. "- Jurek Krasucki, który przez cały sezon nie mógł strzelić gola, w tym tak ważnym spotkaniu zdobył zwycięską bramkę na wagę awansu do I ligi. W drodze powrotnej do Bydgoszczy, w Brzozie przygotowano dla nas nie lada niespodziankę. Otóż czekało tam kilkanaście odkrytych gazików wojskowych, milicjanci na motocyklach i motocrosssowcy z Zawiszy. W każdym z samochodów ulokowano po dwie osoby z ekipy i prowadzeni przez milicjantów, w asyście zawodników motocrossu mieliśmy triumfalny przejazd przez miasto na stadion Zawiszy. Na ulicach pozdrawiało nas sporo kibiców, a na stadionie czekało jeszcze ok. 5 tys. sympatyków z dowódcą POW, gen. dyw. Zygmuntem Huszczą na czele. To było piękne powitanie".

Gracz za Janeczka
W przerwie letniej poprzedzającej sezon 1965/66 Longina Janeczka na stanowisku trenera I drużyny zastąpił sławny krakowianin Mieczysław "Messu" Gracz. Mały, krępy i niezwykle ruchliwy był na przełomie lat 40. i 50. prawdziwym postrachem bramkarzy w naszym kraju. Od 1947 do 1952 roku 22 razy wystąpił w reprezentacji Polski, a barw krakowskiej Wisły, której był wychowankiem, bronił nieprzerwanie od 1937 do 1953 r.
""Wspaniały człowiek, trener i wychowawca, a wcześniej znakomity piłkarz, wielokrotny reprezentant kraju. Pamiętam, że chyba pan Gracz jako pierwszy nauczył nas grać tzw. długimi dokładnymi podaniami. Na treningach mieliśmy na boisku rozłożone maty i do znudzenia, po kilkadziesiąt razy ekspediowaliśmy piłkę tam, gdzie one się znajdowały, ćwicząc w ten sposób dokładne zagrania. Później podczas meczów to procentowało, gdyż wielokrotnie takimi właśnie mierzonymi piłkami zaskakiwaliśmy rywali". Tak zapamiętał trenera Gracza Tomasz Zgoda, jeden z filarów obrony ówczesnego Zawiszy.
""Pan Mieczysław praktycznie całymi dniami przebywał na terenie klubu, ponieważ mieszkał w jednej z olimpijek. Można powiedzieć, że cały czas miał nas na oku. Pamiętam, że miał psa boksera, który bardzo często towarzyszył nam w lesie podczas treningów biegowych. Bardzo doświadczony i wymagający szkoleniowiec, dysponujący znakomitym warsztatem trenerskim" - dodaje Ryszard Harmata.

Ta ostatnia niedziela
17 października 1965 r. w niedzielę, o godzinie 11.30, na stadionie przy ul. Gdańskiej rozpoczął się mecz XI kolejki I ligi, w którym zawiszanie rozgromili katowicki GKS 5:0 i takim mocnym akcentem zakończyli wspaniałą serię pięciu zwycięstw z rzędu (12.IX. u siebie z ŁKS Łódź 3:1, 15.IX. na wyjeździe z Odrą Opole 2:1, 19.IX. z Gwardią Warszawa u siebie 1:0 i 3.X. z Polonią Bytom na wyjeździe 2:0). Pogrom popularnej "Gieksy", wówczas absolutnego beniaminka wśród I-ligowców (klub powstał raptem w 1964 r.), to najwyższa wygrana Zawiszy Bydgoszcz w historii jego występów w ekstraklasie.
Zawiszanie od samego początku meczu uzyskali wyraźną przewagę. Jerzy Krasucki już w 9 i 10 min. nie wykorzystał dwóch bardzo dobrych sytuacji do zdobycia goli.
""Praktycznie wszystko nam w tym spotkaniu wychodziło. Zaczęliśmy bardzo zdecydowanie, ofensywnie, spychając zawodników GKS do obrony. Stworzyliśmy mnóstwo sytuacji do zdobycia bramek, z których wykorzystaliśmy pięć. Jak to się mówi - panowaliśmy na murawie, nie pozwalając przeciwnikowi na nic. Gdybyśmy byli tego dnia jeszcze bardziej skuteczni i mieli w sytuacjach podbramkowych więcej szczęścia, to katowiczanie mogliby wyjechać z Bydgoszczy z jeszcze większym bagażem goli" - wspomina to spotkanie Tomasz Zgoda.
W 24 min. po ładnej akcji całej drużyny Roman Armknecht podał piłkę do Jerzego Fiodorowa, a ten trafił do siatki i było 1:0 dla wojskowych. Do końca I połowy, mimo jeszcze kilku dogodnych sytuacji dla Zawiszy, wynik już się nie zmienił. Za to po zmianie stron już w 49 min. na 2:0 podwyższył Krasucki po akcji z Jackiem Kowarskim. Zaledwie cztery minuty później (53) duet Kowarski - Krasucki ponownie popisał się znakomitą akcją i na 3:0 trafił ten ostatni, strzelając swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Dwie minuty później (55) piłkarze GKS przeprowadzili swoją najgroźniejszą akcję, a silny strzał Zygmunta Schmidta bramkarz zawiszan Wiesław Zembrzuski sparował na aut bramkowy. I to było wszystko, na co tego dnia było stać zawodników z Katowic.
W 66 min. Armknecht po znakomitym rajdzie wbiegł w pole karne GKS, gdzie wymienił piłkę z Krasuckim i uderzył nie do obrony - 4:0 dla Zawiszy. Po raz piąty futbolówkę z siatki bramkarz "Gieksy" Piotr Czaja wyjmował po strzale Kowarskiego. Jeszcze w końcówce meczu Krasucki mógł zdobyć swojego trzeciego gola, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w poprzeczkę.

"Tworzyliśmy rodzinę"
""Było to na pewno jedno z naszych najlepszych spotkań. Byliśmy zdecydowanie lepsi i dyktowaliśmy warunki gry, zresztą wynik 5:0 najdobitniej o tym przekonuje, a mogliśmy przecież wygrać jeszcze wyżej. Znakomity mecz w naszym zespole rozegrał Jurek Krasucki. Był to jego kolejny występ, w którym zaimponował skutecznością. Jurek był bardzo dobrze wyszkolonym technicznie zawodnikiem, któremu trudno było odebrać piłkę, no i miał oczywiście strzelecki instynkt - wspomina tamtą wiktorię Ryszard Harmata. "- Należy przy tej okazji podkreślić, że w tamtym czasie tworzyliśmy bardzo zgrany zespół ludzi zarówno na boisku, jak i poza nim. Atmosfera była wspaniała i dotyczy to nie tylko samej drużyny, ale również sekcji piłki nożnej, jak i całego klubu. Stąd między innymi takie zwycięstwa".
Niedziela 17 października była również dniem, w którym po raz ostatni w barwach Zawiszy wystąpił Jerzy Krasucki. Po meczu z GKS zawodnik zakończył służbę wojskową w bydgoskim klubie i wrócił do Polonii Bytom, której był wychowankiem.
W tym pamiętnym spotkaniu zawiszanie wystąpili w następującym składzie: Zembrzuski - Sobolewski, Szatkowski, Zgoda, Harmata - Waligóra kapitan (Sułkowski), Fiodorow - Armknecht, Pieszko, Krasucki, Kowarski. Po tym meczu Zawisza zajmował w tabeli I ligi 3. miejsce za Górnikiem Zabrze i Wisłą Kraków. Rundę jesienną bydgoszczanie zakończyli na 5. pozycji, a cały sezon 1965/66 na 9. miejscu w 14-drużynowej stawce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Studio Euro odc.4 - PO AUSTRII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozbita "Gieksa" - Bydgoszcz Nasze Miasto

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto