Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rządowa specustawa ma pomóc oczyścić bydgoski Zachem. Koszty poniesie miasto?

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
W pierwszym kwartale 2022 roku rząd chce przyjąć projekt specustawy, która ma pomóc w rozwiązaniu problemu skażenia dawnych obszarów poprzemysłowych. Na rządowej liście są też tereny dawnego Zachem
W pierwszym kwartale 2022 roku rząd chce przyjąć projekt specustawy, która ma pomóc w rozwiązaniu problemu skażenia dawnych obszarów poprzemysłowych. Na rządowej liście są też tereny dawnego Zachem Wojciech Mąka
Rząd przygotowuje specustawę, która ma pomóc w rewitalizacji zdegradowanych terenów poprzemysłowych. Na liście takich miejsc są też dawne Zakłady Chemiczne Zachem. Piotr Król, bydgoski poseł PiS, uważa nowe przepisy za bardzo pomocne; samorządy boją się, że odpowiedzialność i koszty spadną na ich barki.

W pierwszym kwartale 2022 roku rząd chce przyjąć projekt specustawy, która ma pomóc w rozwiązaniu problemu skażenia dawnych obszarów poprzemysłowych. Prawo ma dotyczyć nie całego kraju, ale jedynie wskazanych w ustawie terenów, na których w przeszłości składowano poprzemysłowe odpady niebezpieczne

W wykazie do projektu podano przykłady takich terenów w Polsce. Wymieniono m.in. obszary dawnych:

  • Zakładów Chemicznych Zachem w Bydgoszczy,
  • Zakładów Chemicznych Organika-Azot w Jaworznie,
  • Zakładów Chemicznych Tarnowskie Góry w Tarnowskich Górach,
  • Zakładów Przemysłu Barwników Boruta w Zgierzu.

- Priorytetem planowanej regulacji jest przede wszystkim usunięcie zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi, jaki stwarzają wielkoobszarowe tereny poprzemysłowe oraz jeśli jest to możliwe - odzyskanie tych terenów do ponownego wykorzystania, w niektórych przypadkach poprzez nadanie im nowych funkcji - czytamy w projekcie specustawy.

Potrzebne kolejne kroki

- Rzeczywiście trwają prace - potwierdza bydgoski poseł PiS Piotr Król. - Jestem po jednym spotkaniu z Anna Moskwą. minister klimatu, na styczeń mam zaplanowane kolejne spotkanie. Jestem bardzo dobrej myśli, uważam, że te przepisy ułatwią rozwiązywanie takich spraw. Po prostu pozwolą na znajdowanie pieniędzy na likwidację skażeń. W przypadku tych pozachemowskich udało się zdobyć 100 mln zł na barierę, która w Łęgnowie już działa, ale potrzebne są kolejne kroki. Nie może być tak, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska z kilkunastoma osobami jest pozostawiano samej sobie z problemem.

Samorządy się obawiają

Tymczasem nowe przepisy mogą budzić obawy samorządowców, ponieważ ich mają bezpośrednio dotyczyć. Ustawa zobowiązuje wójta, burmistrza lub prezydenta miasta do podjęcia działań mających na celu poprawę stanu środowiska na wielkoobszarowym terenie zdegradowanym, "w miarę dostępności środków na ten cel". Musieliby oni również przygotować projekt poprawy stanu środowiska, a także przygotować listę nieruchomości - także już wykupionych przez prywatnych inwestorów - które można zająć, żeby zrewitalizować skażony teren.

Prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski, wielokrotnie podkreślał, że miasto nie ma ani możliwości prawnych, ani pieniędzy, żeby zająć się terenami po Zachemie. Poseł Piotr Król uspokaja, że przepisy finansowo w budżety samorządów nie uderzą, bo mają jedynie ułatwiać pozyskiwanie środków, być może na zasadzie zadań zleconych.

Wątpliwości wobec specustawy

Projekt nowych przepisów Reneta Włazik, działaczka społeczna z Łęgnowa Wsi, która od lat nagłaśnia problem skażenia po Zachemie, nazywa mało optymistycznym, bo zrzucającym odpowiedzialność z rządu na samorząd.

- Samorząd od dawna pokazuje, że nie jest w stanie udźwignąć problemu, że tym powinien zająć się rząd - mówi Włazik. - Do tego w planach specustawy wymienia się nakaz działań na składowiskach odpadów niebezpiecznych powodujących degradację środowiska, a nie wspomina się o ogniskach skażenia.

Plan działań naprawczych już jest drogi

Działaczka przypomina, że na terenie 16 km kw. po Zachemie znajdują się dwa składowiska i kilkanaście ognisk skażenia, które potencjalnie zanieczyścić mogły teren ponad 45 km kwadratowych. - Taki obszar należało by przebadać i to - jak mówi geolog wojewódzki - do minimum 30 m w głąb, by wiedzieć, jaki teren jest faktycznie zanieczyszczony - mówi Renata Włazik. - Jeden odwiert to koszt około 30 tyś zł., a na 500 m powinno być ich minimum 15. To proszę sobie policzyć, jaki będzie sam koszt wstępnych badań, na podstawie których opracować należy mapę drogową działań naprawczych. Ekspertów podchodzących holistycznie i znających się na takich działaniach jest niewielu w kraju. Tak więc dziwi fakt, że nie chce się zebrać ekipy fachowców działających z ramienia rządu, a wspomagających poszczególne samorządy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto