Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sławomir Nowak: "Jestem fenomenem"

Sławomir Kabat
Na stadionie Zawiszy odbyła się Superliga Pucharu Europy w wielobojach. Duży sukces odniosły Polki. Młody zespół w składzie: Magdalena Szczepańska, Agnieszka Falasa, Joanna Grzesiak, Karolina Tymińska, skazywany przed ...

Na stadionie Zawiszy odbyła się Superliga Pucharu Europy w wielobojach. Duży sukces odniosły Polki. Młody zespół w składzie: Magdalena Szczepańska, Agnieszka Falasa, Joanna Grzesiak, Karolina Tymińska, skazywany przed imprezą do spadku był o krok od medalu plasując się ostatecznie na czwartym miejscu. Ojcem sukcesu jest jeden z najlepszych polskich trenerów Sławomir Nowak, który prowadzi także m.in. trzykrotnego mistrza świata i wicemistrza olimpijskiego na 800 m Duńczyka Wilsona Kipketera.

- Kontuzja Urszuli Włodarczyk, absencja kolejnych dwóch najlepszych zawodniczek Izabeli Obłękowskiej i Elżbiety Rączki (wkrótce zostaną mamami) spowodowała, że w szkoleniu pozostały tylko młode zawodniczki. Czy nie boi się Pan podejmować trudnych wyzwań?
-Od 38 lat jestem trenerem. Miałem już wiele takich sytuacji. Przyzwyczaiłem się już że dostaję trudne zadania i staram się z nich wywiązać jak najlepiej. Urszula Włodarczyk jak wskazuje kalendarz zbliża się do końca kariery. Następczynie, które mają po 30 - 31 ten rok wypuściły. Trzeba było zacząć pracę od nowa. Rozpocząłem treningi z lekkoatletkami o 10 lat młodszymi.
- Jak doszło do Pana współpracy z Wilsonem Kipketerem?
- Przez 7 lat pracowałem w Danii. Na początku jako trener klubowy, później trener kontraktowy w związku. Ostatnie lata miałem już tylko przypisanego jednego zawodnika Wilsona Kipketera. W 2001 roku kontrakt się skończył, ale Wilson nadal chce trenować ze mną. Wróciłem do kraju. Rozpocząłem pracę w klubie AZS Gdańsk i jednocześnie wykładowcy teorii i metodyki w Katedrze Lekkiej Atletyki miejscowego AWF. Prezes PZLA Irena Szewińska zaproponowała mi prowadzenie kobiecego wieloboju, którym zajmowałem się przez wiele lat.
- Już po krótkim okresie wspólnych treningów Pana zawodniczki z dalszych lokat stały się najlepsze w kraju...
- W AZS Gdańsk prowadzę trzy lekkoatletki. Magdalena Szczepańska w ciągu roku z 4 - 5 miejsca w kraju została najlepszą wieloboistką. Wywalczyła dwa złote medale na mistrzostwach Polski w hali i otwartym stadionie. Na halowych mistrzostwach Europy była 6. Przez trzy lata "zatrzymała się" na wyniku 5.600 punktów w siedmioboju. W tym roku poprawiła się o 300 punktów i wywalczyła już kwalifikację na mistrzostwa Europy w Monachium. Jej najlepszy rezultat 5.995 oczek to początek klasy europejskiej i wyrównanie wyniku z ubiegłego roku naszej najlepszej seniorki. Joanna Grzesiak wywalczyła brązowy medal na stadionie i srebrny w hali, a juniorka Beata Lewicka została mistrzynią Polski.
- Jakie są kulisy Pana treningu?
- Nigdy nie mówię o treningu, tylko o wynikach. Nauczyłem się tego od najlepszych Marion Jones, Carla Lewisa, czy Michaela Johnsona. Zawodnicy, którzy opowiadają co robili na treningach z reguły nie odnoszą sukcesów. Proszę nie zadawać mi więcej pytań na ten temat, bo nie będziemy ze sobą rozmawiać.
- Czy nie uważa Pan, że wieloboje są gorzej traktowane przez związek niż inne konkurencje?
- Każda konkurencja jest dobrze traktowana jak ma dobre wyniki.
- Jakie warunki trzeba spełnić, aby być trenowanym przez Sławomira Nowaka. Czy każdemu obiecuje Pan wyniki?
- Każdy zawodnik może do mnie przyjść pod warunkiem, że się rozstanie z poprzednim trenerem, a ten nie będzie mnie później ścigał. Nikomu nie obiecuję wyniku. Jeżeli będzie na to zasługiwał to zajmę się nim serdecznie i profesjonalnie.
- Czy Paweł Czapiewski jest w stanie pokonać Wilsona Kipketera?
- W sporcie każdy jest w stanie pokonać każdego. Jeśli jednak Kipketer jest zdrowy to jest lepszy od Polaka. Na memoriale Janusza Kusocińskiego wyraźnie go pokonał. Choroba Wilsona w ubiegłym roku dała jedno wolne miejsce na mistrzostwach świata, które wykorzystał nasz Czapiewski.
- Szkoleniowcom, którzy odnoszą sukcesy bardzo trudno utrzymać się na topie przez kilka dziesięcioleci. Panu się udaje. Z czego czerpie Pan źródła inspiracji?
- Jestem fenomenem. Pracuję sam bez masażystów i lekarzy. Od końca lat 60. kiedy wprowadziłem lekkoatletkę do europejskiej czołówki moi zawodnicy odnoszą światowe sukcesy. W latach 60. rozpoczynałem karierę z dwukrotną brązową medalistką mistrzostw Europy na 100 m przez płotki Teresą Gierczak - Nowak, która miały drugi wynik na świecie 2. na świecie (12,91), w latach 70. płotkarki Zosię Bielczyk i Grażynę Rabsztyn doprowadziłem do rekordów świata na 60 i 100 m ppł. Ryszard Katus po wspólnych treningach został brązowym medalistą igrzysk w Monachium w 10-boju. W latach 80 moje zawodniczki ustanowiły rekordy kraju: Małgorzata Guzowska-Nowak do dziś nie pobity w siedmioboju 6.616 punktów (1985), a w skoku dal Anna Włodarczyk 6,96 metra. W latach 90. trwała moja współpraca z obecną żoną, wieloboistką Marią Kamrowską i rozpoczęła się ze wspaniałym 800-metrowcem Wilsonem Kipketerem, który wywalczy między innymi 3 razy mistrzostwo świata, wicemistrzostwo olimpijskie, ustanowił rekordy świata w hali i na otwartym stadionie. W 2000 i 2001 roku trenowała u mnie jamajska sprinterka Juliet Campbell (halowa MŚ na 200 m, srebro w sztafecie 4x400 m), Venuste Niyongabo (wicemistrz olimpijski z Atlanty na 5 km). Na treningi ze mną przyjeżdżał także namibijski sprinter Franki Fredericks.
Muszę cały czas nad sobą pracować, bo już jestem w XXI wieku. Sukces mój to nie jest przypadek. Odnoszę je w kilku konkurencjach. Aktualnie pracuję z Kipketerem - w tym roku jeden z najlepszych wyników na świecie 1.44,28. Grażyna Prokopek pobiegła 400 m w czasie 51,34. Tak szybko nie biegano w Polsce od 15 lat - to początek europejskiej czołówki. Ogromny postęp uczyniły również prowadzone przeze mnie wieloboistki, które w Bydgoszczy zajęły 4. miejsce. Indywidualnie Magdalena Szczepańska poprawiła się o 300 punktów, a wynik 5.995 to klasa międzynarodowa. Inspiracją są moje doświadczenia. Jeżdżę na mistrzostwa świata, igrzyska olimpijskie i mityngi "Złotej Ligi", gdzie podpatruję najlepszych. Cały czas weryfikuję swoje metody.
- Czy wychował Pan już swojego następcę?
- Być może zostanie nim żona, która jest ze mną od 15 lat, a wcześniej trenowała jako zawodniczka. Na zawodach w Bydgoszczy podpowiadała juniorce Karolinie Tymińskiej. Wcześniej prowadziła już treningi z Kipketerem, czy Niyongabo.
- Czy zostanie Pan trenerem kadry biegów średnich?
- Na razie nikt nie zaproponował mi takiej funkcji.
- Jak udaje się Panu pogodzić pracę na uczelni, w klubie, reprezentacji oraz prowadzenie zagranicznego zawodnika?
- Potrafię robić wiele rzeczy na raz. Inni albo nie potrafią, albo nie mają siły. Na pewno traci na tym rodzina. W związku z tym starałem się, aby każda moja żona była olimpijką. Wówczas razem spędzaliśmy czas na stadionie, bo gdzie miałem je zostawić (śmiech). Lubię nowe doświadczenia. W 1999 roku zgodziłem się współpracować z zespołem koszykarek Polpharmy oraz prowadziłem zajęcia z reprezentacją Polski kobiet, której selekcjonerem był Tomasz Herkt. Nasz zespół wywalczył w historii pierwszy złoty medal mistrzostw Europy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sławomir Nowak: "Jestem fenomenem" - Bydgoszcz Nasze Miasto

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto