Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć trzylatka z Bydgoszczy. "Trzeba podać dużą ilość leku, by wywołać efekt"

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
W procesie dotyczącym śmierci 3-latka na ławie oskarżonych siedzą jego matka Katarzyna F. i jej były partner Daniel B.
W procesie dotyczącym śmierci 3-latka na ławie oskarżonych siedzą jego matka Katarzyna F. i jej były partner Daniel B. Maciej Czerniak
Lekarz anestezjolog i specjalista medycyny paliatywnej z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy odpowiadał na pytania sądu. Świadek szacuje, że dawka barbituranów, jaką opiekunowie mogli podać trzyletniemu Kubie, mogła być bardzo wysoka.

Zobacz wideo: Matka i jej były partner oskarżeni o podanie dziecku śmiertelnej dawki leku

- Trzeba podać naprawdę dużą ilość leku, by wywołać efekt taki, jaki wynikał z wywiadu w sprawie stanu tego dziecka - mówił na sali Sądu Okręgowego w Bydgoszczy lekarz z bydgoskiego Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego.

Trwa proces dotyczący niespełna trzyletniego Jakuba. Oskarżona o przyczynienie się do zgonu chłopca jest jego matka, 28-letnia Katarzyna F. i jej były partner, 37-letni Daniel B. Pierwotnie prokuratura zarzucała im doprowadzenie "wspólnie i w porozumieniu" do śmierci dziecka. Na jednej z ostatnich rozpraw sąd zapowiedział, że może zmienić kwalifikację tego czynu.

Chłopiec trafił do bydgoskiego szpitala latem 2019 roku. Pogotowie wezwała matka. Dziecko było nieprzytomne i nie oddychało. Miało obrzęk mózgu. Walka o przywrócenie akcji serca trwała kilkadziesiąt minut. W końcu to się udało. Po wielogodzinnej walce o życie chłopiec jednak zmarł.

Wcześniej oskarżona Katarzyna F. spotkała się z poznanym w internecie Danielem B. w jego mieszkaniu. Wzięła ze sobą dzieci - starszą córkę i 3-latka. Chłopiec miał zachowywać się niespokojnie, zatem para postanowiła kontynuować spotkanie w jednym z bydgoskich hoteli. I wtedy właśnie doszło do tragedii. Sąd ustala, czy i jakie leki (prawdopodobnie nasenne) podano chłopcu.

To Cię może też zainteresować

Kiedy chłopiec trafił na oddział, dyżur pełniła inna lekarka. I to ona - na podstawie wyników laboratoryjnych krwi, wskazujących, że dziecku podane zostały wcześniej przez kogoś leki z grupy barbituranów - wezwała na miejsce policję. W czasie oczekiwania na przyjazd mundurowych zrelacjonowała koledze stan małego pacjenta.

Młodsza aspirant z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy, która tamtego dnia na szpitalnym korytarzu rozmawiała z lekarzem, sporządziła z tej rozmowy notatkę załączoną do akt sprawy. Medyk miał stwierdzić, iż "nie ma możliwości", by po podaniu zwykłej dawki leku u pacjenta wystąpił tak dramatyczny stan. W tym samym dokumencie znalazło się określenie, że być może dziecku podano "cały listek" leku na bazie barbituranów (diazepina, np. w Relanium).

Lekarz podtrzymał swoją opinię zaznaczając jednak, że nie pamięta dokładnie, co mówił policjantce, ale "skoro takie słowa znalazły się w notatce", to widocznie tak powiedział.

Sędzia Jarosław Całbecki dopytywał, czy określenie "duża" ilość leku oznacza to samo w przypadku osoby dorosłej i trzylatka.

- Pacjent potrzebuje określonej ilości leku, by uzyskać głębokość snu. Przy właściwym podaniu leków pacjent by spał, ale akcja serca i krążenie nie zostałyby zatrzymane - mówił lekarz. - Dziecko, mimo że małe, nie jest kawałkiem dorosłego. Ma inną fizjologię.

Medyk zaznaczał, że w swojej praktyce miał już do czynienia z przypadkami zatruć dzieci i młodzieży po spożyciu leków, między innymi z grupy barbituranów. Nigdy jednak nie zetknął się z przypadkiem ciężkiego zatrucia tą substancją u tak małego pacjenta.

- Zdarzało się, że dane dziecko przyjęło 10 i więcej tabletek 2- i 5-gramowych. Stosowane było wtedy płukanie żołądka, a przebiegi przebiegi zatruć nie były tak dramatyczne, jak w tym przypadku.

W sprawie Daniela B. prokuratura prowadzi również śledztwo dotyczące podejrzenia podania leków nasennych jeszcze innemu dziecku. A na ostatniej rozprawie mężczyzna prosił sąd o zwolnienie go z aresztu, ponieważ zakończył odbywanie kary w związku z jeszcze innym zakończonym wcześniej postepowaniem dotyczącym - jak to określił - "wyłudzeń".

Jeżeli sąd przyjmie, że F. i B. nieumyślnie spowodowali śmierć dziecka, to grozi im od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto