Spektakl zaczyna się od przypomnienia widzom, jak wspaniałym zjawiskiem jest sport - ostoją uniwersalnych wartości, rywalizacją prawdziwych pasjonatów, oddanych całkowicie dyscyplinie, którą wybrali. Małe przemówienie, wygłoszone przez osobę na wózku inwalidzkim, zostaje następnie skontrastowane z tragicznymi statystkami - zaskakująco długą lista żużlowców, którzy popełnili samobójstwo.
Właśnie na ciemnej stronie sportu skupili się autorzy „Szwoleżerów”.
Gorzka historia opowiedziana została w dość lekki sposób. Całość jest mocno przerysowana i groteskowa. Mimo, że postaci na scenie przeżywają wyjątkowo ciężkie chwile, na sali zdarzyło się kilka wybuchów śmiechu. Dynamiczne i pomysłowe dialogi autorstwa Artura Pałygi zawierają dużą dawkę czarnego jak smoła humoru.
Bohaterowie mówią dużo, wyrzucają z siebie potoki słów, ale nie są w stanie porozumieć się ze sobą. Ze swoimi problemami każdy musi zmierzyć się sam.
Aktorsko sztuka wypadła bardzo dobrze, choć żaden z aktorów nie wyróżnił się szczególnie na tle innych.
Czytaj też:Recenzja Wielkiego Gatsby'ego
Odtwórcy głównych ról mieli utrudnione zadanie - przez cały spektakl nie zdejmowali kasków. Podczas dyskusji w domowym zaciszu, na imprezach i wypadach na łono natury, cały czas mieli na sobie pełne „umundurowanie” zawodnika.
Zabieg ten podkreśla, że bycie żużlowcem to fundament tożsamości bohaterów sztuki. Sportowy strój czyni ich współczesnymi Achillesami i odróżnia zawodnika od zwykłych śmiertelników. Dzięki temu cieszą się powodzeniem u kobiet i wysokimi zarobkami. Podziwiani i adorowani nie radzą sobie jednak z egzystencjalną pustką, codziennymi problemami, i lękiem przed śmiercią, która czai się na torze.
Żużel to adrenalina i podczas spektaklu da się to odczuć. W dużej mierze, dzięki jego muzycznej oprawie.
Grająca na żywo kapela, złożona z muzyków znanych m.in. z Something like Elvis i Ed Wood, potrafi ze swoich instrumentów wydobyć ryk motorów ścigających się na torze. Duże ilości mocnych riffów i gitarowego zgiełku przeplatały się z „Zegarmistrzem światła” Tadeusza Woźniaka i „Summertime” Janis Joplin.
„Szwoleżerów” warto zobaczyć, żeby zajrzeć za kulisy wielkich sportowych widowisk i przyjrzeć się współczesnym „herosom”.
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?