Mruczka nie jest łatwo złapać. Zwierzęta, które żyją na wolności są nieufne i bojaźliwe. Niechętnie wchodzą do klatek, a tylko za ich pomocą można je przewieźć do klinik weterynaryjnych na zabieg. - Opiekuję się około 70 kotami, które mieszkają na różnych bydgoskich osiedlach - mówi Mirosława Tomczak, która prowadzi fundację Koty SOS. - Większość jest wysterylizowana.
Z powodu coraz łagodniejszych zim, kotki rodzą nawet trzy razy do roku. O dotację z urzędu miasta wystąpiło pięć organizacji. To właśnie one otrzymały do podziału 50 tysięcy złotych na sterylizację kotów i 30 tysięcy na ich dokarmianie. - Wolno żyjące koty mają swój status prawny i nie wolno ich „więzić” w schroniskach, bo nie przeżyłyby odebrania im wolności, a na adopcje nie miałyby szans - tłumaczy Izabella Szolginia, dyrektor bydgoskiego azylu.
Nie ma danych, które szacowałyby liczbę wszystkich mruczków żyjących na wolności. Próby ich policzenia podjęto w Warszawie. - Obecnie każda z organizacji ma swoich karmicieli, ale brakuje ujednoliconej bazy - uważa Tomczak. - Bardzo ułatwiłoby to pomaganie. Niestety najwięcej szkód powodują niedzielni karmiciele. W miskach znajdowałam już kości od kurczaka, rybie wnętrzności i spleśniały chleb. Koty tego nie jedzą, za to z przyjemnością lęgną się w tym robaki.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?