Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak realizuje się marzenia. Młody bydgoszczanin w podróży dookoła świata

Redakcja
Wyruszył w świat nieco ponad rok temu. Obecnie jest w ...
Wyruszył w świat nieco ponad rok temu. Obecnie jest w ... .
Wyruszył w świat nieco ponad rok temu. Obecnie jest w Hondurasie. Przed wyprawą postanowił, że nie wyda centa na noclegi. Na razie idzie po jego myśli.

Rozmowa z 25-letnim Władysławem Labudą - bydgoskim podróżnikiem.

- Trudno zacząć od innego pytania - skąd pomysł na taką wyprawę?


Myśl o niej towarzyszyła mi przez lata. W zasadzie już będąc dzieckiem, obiecałem sobie, że któregoś dnia wyjadę. Z każdym kolejnym rokiem mojego życia i z każdą kolejną podróżą utwierdzałem się w przekonaniu, że muszę to zrobić.

- Wydaje się jednak, że podróż dookoła świata i to jeszcze z zamiarem niewydawania pieniędzy na noclegi to nietypowe przedsięwzięcie. Więc pewnie decyzja o jego realizacji nie przyszła panu łatwo, mimo wspomnianego zamiłowania do wypraw.


Wyjechałem z kraju 13 września 2012 roku, ale decyzję o dacie wyjazdu z Polski podjąłem kilka miesięcy wcześniej. Pamiętam, że była to zimna październikowa noc 2011 roku, kiedy żądza przygody wzięła górę nad wszystkim innym. Muszę przyznać, że było to straszne uczucie. Czułem się niezdarny w swoich planach. Miałem niejasny obraz tego, w jaki sposób mogę to zrobić. Na szalę położyłem cały swój dotychczasowy dorobek: finansowy, zawodowy, mentalny i towarzyski. Decyzja nie była łatwa ze względu na wszystkie sprawy trzymające mnie w Polsce. Byłem w związku, posiadałem dobrze rokującą firmę zajmującą się reklamą i marketingiem. Udzielałem się również aktywnie w kilku organizacjach pożytku publicznego. Już jako 24-latek miałem wrażenie, że doświadczeniem zarówno życiowym, jak i zawodowym odbiegam od rówieśników. Być może to przekonanie pozwoliło mi na podjęcie tak odważnej i ciężkiej decyzji. Co ważne - ufałem sobie i decyzjom, jakie podejmuję. Byłem świadom  konsekwencji oraz możliwości. To jedno z silniejszych uczuć, jakich doświadczyłem w swoim życiu.

- Zastanawiam się, jak na decyzję o podróży zareagowali pana bliscy.


Moi najbliźsi wiedzieli o wyjeździe dużo wcześniej. Obawialiśmy się  utraty kontaktu, ale cały czas regularnie z nimi piszę i rozmawiam. Pamiętam, gdy o podróży powiedziałem mojemu przyjacielowi - Łukaszowi. Jego reakcja była esencją naszej przyjaźni. Nic nie mówiąc, poszedł do kuchni, przyniósł dwa piwa, po czym stwierdził pewnym głosem:  „Wiem, że to zrobisz. Jak mogę ci pomóc?”. Moi bliscy od zawsze mnie dopingują, trzymają za kciuki. Myślę, że zdążyłem już przyzwyczaić rodziców i siostry do swoich zwariowanych pomysłów. Przypominam sobie, jak stawiałem pierwsze kroki w przedsiębiorczości. W wieku 14 lat oznajmiłem, że będę właścicielem dyskoteki. Dwa miesiące później w olbrzymim garażu moich rodziców wspólnie z przyjacielem regularnie  organizowaliśmy płatne dyskoteki.

- Jak wyglądała noc przed wyjazdem? Zasnął pan bez problemu?


Ze snem nigdy nie miałem problemu, potrafię zasnąć nawet na stojąco. Jednak ostatniej nocy przed wyjazdem nie spałem prawie w ogóle. Byłem bardzo zajęty sprawami niezwiązanymi z wyprawą. Kilka ostatnich miesięcy w Polsce byłem menadżerem w Ośrodku Wypoczynkowym w Decznie pod  Bydgoszczą. Miałem masę rzeczy na głowie: zdanie ośrodka, baru, restauracji itd. Doskonale pamiętam mój pokój w noc przed wyjazdem: pełno papierów, mokrych, świeżo wypranych ciuchów, tonę niepotrzebnych rzeczy, które musiałem wyrzucić bądź zabrać ze sobą. Na koniec miałem kilka godzin na pożegnanie z moją przyjaciółką. Następnego dnia byłem już w Wielkiej Brytanii.

- Czego najbardziej bał się pan przed podróżą?


Zdecydowanie ważniejszą dla mnie kwestią było to, czego nie mogę się bać. Musiałem odrzucić wszystkie obawy dotyczące ewentualnej porażki i powrotu na tarczy. Kiedy postawiłem sprawę jasno, że moim celem jest podróż dookoła świata i nie może mi się nie udać, zauważyłem, że przygotowania nabrały tempa. Nie trwoniłem cennej energii na rozmyślanie „Co będzie jeśli?”. Tę naukę wyciągnąłem podczas prowadzenia firmy - szkoda czasu na pogrążanie się w negatywnych myślach. Pesymista narzeka na wiatr, optymista oczekuje aż wiatr się zmieni, a realista dostosowuje swoje żagle. Myśl ta towarzyszy mi nieustannie i nie dopuszczam do siebie innej możliwości. Boje się jednak o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, mimo że posiadam międzynarodowe ubezpieczenie we wszystkich krajach. Co prawda poznaję setki nowych ludzi, większość z nich staje się moimi znajomymi, a niektórzy przyjaciółmi. Jednak zdecydowaną  większość czasu spędzam sam. Sam też podróżuję. Kiedy jest się samemu w podróży, za plecami ma się tylko plecak.

- Jak do tej pory podróż wpłynęła na pana życie?


Uświadomiłem sobie, że tylko ode mnie zależy, jaki smak i kolor ma moje życie - jakich ludzi spotykam, z jakimi problemami się zmierzam i jakie myśli krążą po mojej głowie. Zrozumiałem również, czym jest prawdziwe doświadczanie życia, poznanie jego smaków: radości, tęsknoty, bólu, strachu, zwycięstwa - czasami wszystkich w tym samym momencie. Kilka godzin przed wylotem z Europy popłakałem się na ulicy. To był najprawdziwszy płacz szczęścia, jakiego doświadczyłem w życiu. Chyba z pół godziny ryczałem jak dzieciak, myśląc, ile w ten skrawek marzenia musiałem włożyć wysiłku. Wiedziałem zarazem, że to dopiero początek. Taka podróż to nieustanna praca nad własną osobą. Często wchodzę w nowe środowisko, zaczynam nowy projekt, w którym pomagam jako wolontariusz, zmieniam miejsce zamieszkania, otoczenie, obyczaje. Widzę, jak te zmiany rozwijają. Każdego ranka czuję, jak moje ciało przepełnia smak spełnianego marzenia. To niezwykłe.

- Kim zatem był pan przed podróżą, a kim jest pan dzisiaj?


Jestem i byłem Władysławem Labudą - małym chłopcem z głową w chmurach, który popełnia błędy, śmieje się bez powodu, uwielbia podążać swoją drogą. Mam wrażenie, że każdego dnia uczę się więcej. Rok temu nawet nie przypuszczałbym, że będę tu, gdzie teraz jestem. Przed podróżą starałem się spełniać oczekiwania innych ludzi za wszelką cenę, często kosztem swoich planów i marzeń. W końcu zrozumiałem, że urodziłem się po to, aby być szczęśliwym.

- Kiedy zamierza pan wrócić do Polski?


Obecnie jestem w Ameryce Centralnej w Hondurasie, w pobliżu Santa Rosa de Copan. Pomagam w budowie pierwszego Centrum Kulturalno - Ekologicznego w tej części Hondurasu. Kolejnym celem jest wyspa Rotan, następnie Nikaragua, Costa Rica, Panama, Ameryka Południowa, Australia, Azja i wracam do kochanej Polski.

- Czyli kiedy?


Nie mam jeszcze określonej daty powrotu, daje mi to nieograniczoną swobodę w podejmowaniu decyzji. Podróż ta była moim największym marzeniem i nie chcę jej zakończyć zbyt wcześnie. Mam przed sobą Amerykę Południową, Australię, Azję. Aktualnie pracuję nad  książką o sprawdzonych metodach podróżowania za darmo oraz nad filmem dokumentalnym z całej podróży. Założyłem, że w dzień powrotu do Polski zakończę te dwa projekty.

rozmawiała

Marta Pieszczyńska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto