Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Telefon trzydniowego użytku

Czy klient, który nie może się pogodzić z ekspertyzą specjalisty rozpatrującego reklamację, ma jakiekolwiek szanse w walce z wszechwiedzącymi rzeczoznawcami? Mój przykład najlepiej świadczy o tym, że bardzo trudno ...

Czy klient, który nie może się pogodzić z ekspertyzą specjalisty rozpatrującego reklamację, ma jakiekolwiek szanse w walce z wszechwiedzącymi rzeczoznawcami? Mój przykład najlepiej świadczy o tym, że bardzo trudno udowodnić swoją niewinność - stwierdza jeden z naszych Czytelników. Od wielu tygodni próbuje dojść, dlaczego nowy telefon przestał działać po trzech dniach.
Córka naszego Czytelnika na początku sierpnia kupiła w jednym z salonów sieci komórkowej telefon Siemensa.

- Dziewczyna zbierała na niego pieniądze przez kilka miesięcy. Z kieszonkowego udało jej się odłożyć ponad 200 złotych i kupić wymarzony model. Po trzech dniach telefon zaczął szwankować, a po tygodniu przestał działać - opowiada tata dziewczynki.

Czytelnik, zgodnie ze wskazaniem pracownika salonu, oddał telefon do punktu serwisowego. Po kilku dniach aparat mu oddano, lecz reklamacji nie uwzględniono. Eksperci uznali, że płytka w telefonie jest zawilgocona.

- Gwarancja nie obejmuje uszkodzeń mechanicznych i zalań, a na to wskazywałoby stwierdzone uszkodzenie. Klient, który nie chce zaakceptować tej ekspertyzy, może napisać odwołanie do siedziby firmy, która z kolei może ją rozpatrzyć pozytywnie. Wówczas aparat zostanie naprawiony na koszt firmy - twierdzi Krzysztof Górny z bydgoskiego serwisu Siemensa.

- W serwisie powiedziano mi jednak, że na płytce w telefonie powstały wżery korozyjne. To chyba oczywiste, że takie uszkodzenie nie mogło powstać po kilku dniach użytkowania nowego aparatu! Być może wina leży po stronie salonu, który przechowuje telefony w zawilgoconych pomieszczeniach. Ale tak daleko nikt nie chce sprawy zbadać, skoro można wmówić winę trzydniowemu użytkownikowi - żali się mężczyzna.

Czytelnik nie mógł się pogodzić z takim obrotem sprawy. Pomocy szukał także w biurze rzecznika praw konsumenta. Na wniosek rzecznika do salonu, w którym zakupił telefon, wysłał pismo z prośbą o podobna ekspertyzę specjalistów z Warszawy. Opinia rzeczoznawcy kosztować miała 50 złotych - płatne przez stronę, z powodu której doszło do uszkodzenia.

- W Polsce to klient musi pisać odwołania do firmy, prosić o przychylne ich rozpatrzenie, płacić za ekspertyzy i udowadniać swoją niewinność. Przy takim obrocie sprawy nawet najbardziej cierpliwy uzna, że szkoda energii na udowadnianie, że nie jest się wielbłądem - konkluduje Czytelnik.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto