Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tętniące zwykle życiem europejskie miasta zamieniły się teraz w prawdziwą w pustynię

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
- Ulice Baunatal świecą teraz pustkami - mówi bydgoszczanka Alina, która od ponad 5 lat mieszka z 15-letnią córką Zosią w Niemczech.
- Ulice Baunatal świecą teraz pustkami - mówi bydgoszczanka Alina, która od ponad 5 lat mieszka z 15-letnią córką Zosią w Niemczech. Nadesłane
Tracą pracę, czuję lęk przed tym, co przyniesie kolejny dzień. Bydgoszczanie i ich znajomi mieszkający w różnych zakątkach Europy opowiedzieli nam, jak im się żyje. Teraz. W czasie epidemii.

Alina, bydgoszczanka, wraz z 15-letnią córką Zosią od ponad 5 lat mieszka w Niemczech niedaleko Kassel.

- Na każdym kroku przypomina się nam, aby bez potrzeby nie wychodzić z domu – opowiada. - W Hesji po ulicach można się poruszać pojedynczo lub parami, zachowując odpowiednią odległość. Ulice Baunatal, gdzie mieszkamy, świecą pustkami. Ludzie są zaniepokojeni i widać, że wzięli sobie do serca apele władz. W sklepach zaczyna brakować niektórych produktów. Na razie nie robiłam jeszcze wielkich zapasów jedzenia, ale zaczynam się bać. Już w ubiegłą sobotę nie było mleka. O mące i papierze toaletowym nie wspomnę. Przed Realem ustawiły się ogromne kolejki, bo do marketu wpuszczano po kilka osób. Szkoły i instytucje kultury są zamknięte. Córka ma lekcje online. Do 21. marca restauracje były u nas jeszcze czynne. Teraz wszystko zamknięte na cztery spusty.

Alina uczy się zawodu - kierunek spedycja. - Szkoła jest już zamknięta, ale praktyki są. Ci, którzy mają je w biurach, mogą na ogół pracować zdalnie, ale moi znajomi z kierunku logistyka takiej możliwości nie mają, bo praktyki są w magazynach - mówi.

Nastroje są fatalne

Bydgoszczanka Martyna, pierwsze półrocze ubiegłego roku spędziła na stypendium studenckim w Sewilli. Doskonale pamięta wiosenną atmosferę hiszpańskiego miasta, oblężonego przez turystów z całego świata. Teraz Sewilla, miasto, w którym pozostawiła wielu znajomych, przypomina pustynię. Zatrudniony w gastronomii kolega, Juan, stracił z dnia na dzień pracę, podobnie jak jego siostra. W Hiszpanii wprowadzono tzw. kartę ERTE, która w wyjątkowej sytuacji daje pracodawcy możliwość zwolnienia nawet całej załogi - po określonym czasie mogą oni wrócić do zajęcia. Kiedy jednak to się stanie, nikt dziś w Hiszpanii, kraju z olbrzymią liczbą zarażeń i zgonów, nie wie. Hiszpańskie hotele zostały pozamykane do odwołania. Uboga Andaluzja, której dochody generuje turystyka, wydaje się być na skraju zapaści.

- Nastroje są fatalne, a ulice patrolowane nieustannie przez policję i straż, z domu wychodzić można tylko w wyjątkowych sytuacjach. Należy mieć przy sobie jakiś dowód na to, że musiało się wyjść. Idąc do siostry, miałem ze sobą chleb i paragon na niego - opowiada Juan. - Ludzie zaczynają już kombinować: podobno za pieniądze wypożyczają sobie... psy do wyprowadzenia na spacer.

W Sewilli bez procesji

Największe wydarzenia kulturalno-religijno-społeczne w Andaluzji, przedświąteczna Semana Santa i późniejsza Feria, zostały odwołane. Dla andaluzyjczyków to świętość i sposób na wielki zarobek. Do Andaluzji (zwłaszcza do Sewilli i Malagi) ściągały wtedy rzesze ludzi z całego świata. Ceny kwater w czasie Wielkiego Tygodnia były zawsze wyższe niż w środku lata.

- Trudno sobie wyobrazić Sewillę bez procesji i gości - mówi Juan. - Nie pamiętam miasta bez tego.

Zapytaj eksperta w temacie koronawirusa - kliknij poniżej i zadaj pytanie w interaktywnym wywiadzie.

Koronawirus. Zapytaj eksperta

Na prowincji bezpieczniej

Agnieszka, pochodząca z bydgoskich Wyżyn, od 5 lat mieszka i pracuje w Londynie. Przed tygodniem przeniosła się wraz z partnerem, Anglikiem, do domu jego rodziców aż pod Manchester. Zatrudniony w banku narzeczony już od 3 tygodni pracuje zdalnie, Agnieszka przeszła na taką formę pracy niedawno.

- Złożyło się na to kilka przyczyn - tłumaczy bydgoszczanka. - Musiałam właśnie zwolnić wynajmowany w Londynie pokój, do tego epidemia zmieniła specyfikę mojej pracy. Moja firma prowadzi międzynarodowe usługi. Wyjazdy za granicę odpadły, do tego nasze oddziały w Europie też były zmuszone ograniczyć zatrudnienie. Na prowincji, o ile to w takiej sytuacji możliwe, czuję się bezpieczniej niż w angielskiej stolicy.

Filip z bydgoskiego Fordonu jest na Szetlandach. Mieszka w Lerwick. Pracuje jako zawodowy nurek.

- Mnóstwo czasu spędzam w pracy, ale i tu życie się bardzo zmieniło – mówi. - Duże sklepy, choć jest ich tu niewiele, zostały zamknięte. Zakupy można robić w małych sklepikach. Imprez żadnych już nie ma, bo wszystkie puby są nieczynne. Choć koronawirus i tu daje się we znaki, staram się normalnie żyć.

Współpraca Ewa Czarnowska-Woźniak

Smaki Kujaw i Pomorza sezon 2 odcinek 4

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tętniące zwykle życiem europejskie miasta zamieniły się teraz w prawdziwą w pustynię - Express Bydgoski

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto