Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gollob i Piotr Protasiewcz wspominają wspólne czasy w Polonii Bydgoszcz. Szczerze, jak nigdy! [zdjęcia, wideo]

m
Ich mocne charaktery i wielkie ambicje dały Polonii cztery tytuły drużynowych mistrzów Polski i wiele niezapomnianych emocji i... kontrowersji. Tomasz Gollob i Piotr Protasiewicz usiedli naprzeciwko siebie w bydgoskim klubie i wspominali wspólne starty w bydgoskim klubie. A wszystko w programie "Czarny charakter" wyemitowanym na antenie nSport+.

Tomek, a wiesz czemu ten kevlar przywiozłem? - zagaił Protasiewcz, prezentując w programie jeden z żużlowych uniformów sprzed lat. - Bo w tym kevlarze zdobyłem tytuł indywidualnego mistrza Polski. Wtedy z tobą wygrałem w końcu, kur... - rzucił ze śmiechem. - Innego nie mogłem wziąć, to najważniejszy kevlar - żartował.

Tym samym Pepe nawiązał do jednego z najbardziej pamiętanych przez kibiców momentów z udziałem tych dwóch zawodników. Chodziło o finał IMP z 1999 roku, rozgrywany na stadionie Polonii. O tytule mistrzowskim decydował wtedy wyścig dodatkowy, w którym zmierzyli się Gollob z Protasiewiczem. Bieg zakończył się upadkiem tego drugiego, ale jako winnego kolizji, sędzia wskazał Golloba. Ten nie przebierał w słowach, kibice na stadionie podzielili się na dwa obozy, a dyskusja o tym, kto powinien być wtedy wykluczony trwała jeszcze przez lata.

Dopiero w tym roku zresztą Gollob przyznał, że sędzia miał rację, wykluczając go wtedy z biegu.

Takich kontrowersyjnych momentów między Gollobem a Protasiewiczem było znacznie więcej. W zasadzie od początku, od kiedy w 1997 roku Pepe trafił do Polonii, jako indywidualny mistrz świata juniorów. Jego przejście do Bydgoszczy było wtedy najbardziej spektakularnym transferem. W Polonii startował przez osiem sezonów (1997-2002 oraz 2005-2006) i był jednym z liderów drużyny.

W pierwszym okresie w bydgoskiej drużynie Pepe startował razem z Gollobem. Ich mocne charaktery i ambicje wiele razy ścierały się na torze i poza nim.

- To była po prostu piękna rywalizacja - wspominał Gollob na antenie nSport+, a Protasiewcz dodawał: - Ta rywalizacja była epicka. Zapisaliśmy się fajnymi zgłoskami w sporcie żużlowym. Wiedziałem, jaka jest różnica w poziomie sportowym między Tomkiem a mną. Czasem może narastało to do rangi konfliktu, ale była to rywalizacja i ambicja, której mieliśmy w sobie mnóstwo. Czasem więc nerwy puściły, ale gdy zdobywaliśmy punkty dla klubu, drużyna była najważniejsza.

- To fenomen, który już chyba nie wróci. To napędzało całą machinę sportową w Bydgoszczy - dodał Tomasz.

Obaj zdradzili, jak przez lata, jeżdżąc wspólnie, ale też rywalizując ze sobą, podpatrywali się wzajemnie w parkingu. - Udawałem, że nie patrzę, ale kątem oka gdzieś tam sprawdzałem, jaki silnik, ustawienia - śmiał się Protasiewicz. - No, ale kogo innego miałbym podpatrywać!

Jak wspomniał, relacje najpierw ochłodziły się na linii Protasiewicz - Władysław Gollob/Jacek Gollob.

- W jakimś tam wywiadzie, zaraz po przyjściu do Polonii, powiedziałem, że nie czuję się gorszy od Jacka, a chcę równać do Tomka. Może to źle wybrzmiało, może zostało źle zrozumiane. Jacek był świetnym zawodnikiem w tamtych czasach, bez niego nie byłoby tych drużynowych medali. Więc moje słowa gdzieś tam mogły zostać źle odebrane. Dziś rozumiem waszego tatę, bo chciał dla was jak najlepiej. A że potrafił dopiec, miał przebicie medialne, to było jak było. Ja byłem młody, też coś klepnąłem i poszło - wspominał Pepe.

W programie "Czarny charakter" przypomniał też inną historię. - Mieliśmy w Polonii taką niepisaną zasadę, że jak jedziemy razem w piętnastym biegu, to raz ja wybieram pole startowe, raz ty. No i to był mecz, gdzie ja wybierałem. Teoretycznie, miałem wybierać. No nie wiem, co tam się wydarzyło, ale mówisz: nie, nie, nie. Ja wybieram - wspominał Protasiewicz, wspominając obrazek z parkingu. - Chłopaki z Zielonej Góry dziwnie się na nas patrzyli. Mecz mieliśmy wygrany, wszystko jasne, a my się kłócimy o jakieś punkciki między sobą. Za mną mój ojciec, za tobą twój. A między nami pan Tillinger - wspominał ze śmiechem.

Ja pamiętam, że jak przegrywałem z tobą, kolacja była jeszcze spokojna. Było pytanie, dlaczego nic nie mówię. Odpowiadałem: muszę się uspokoić - śmiał się Gollob.

Ja miałem zdecydowanie więcej takich cichych kolacji - odparł ze śmiechem Protasiewicz.

- Ja się cieszę, że dołączyłeś wtedy do Polonii, bo był ktoś, kto poprzeczkę zawieszał coraz wyżej - zapewnił Gollob.

Sportowcy przypomnieli też koszmarny karambol z finału Złotego Kasku we Wrocławiu (1999), który zakończył się kontuzjami obu zawodników, "położył" Polonii sezon i odebrał niemal pewny złoty medal DMP oraz przekreślił szanse Golloba na tytuł indywidualnego mistrza świata (był wtedy liderem klasyfikacji). I wiele innych, ciekawych wydarzeń ze wspólnych startów.

- To były czasy trudne, ale wyjątkowe i kolorowe - podsumował Gollob.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto