Trudny czas dla gastronomii. Sprawdzamy, jak radzą sobie bydgoscy restauratorzy
Idę dalej. Tym razem zatrzymuję się przed Shrimp House. Choć ten lokal też jeszcze zamknięty, udało mi się porozmawiać z menedżerką. Restauracja, podobnie jak pozostałe, dostosowała się do obecnych wymogów. Klienci mogą zamówić jedzenie na wynos i w dostawie. Osobiście lub telefoniczne. - W przypadku zamówień osobistych staramy się, by liczba klientów przebywających w środku była ograniczona. Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze. Na bieżąco też dezynfekujemy powierzchnie i zachęcamy naszych gości, by decydowali się na zamówienia telefoniczne z dostawą do domu – mówi Magdalena Rudawska. Przyznaje, że dla wszystkich restauratorów to trudny czas, bo, choć samych zamówień jest więcej, nie przekłada się to na dotychczasową liczbę gości. - Zmagamy się z sytuacją kryzysową, która nie wiadomo jak długo potrwa. Zamówień jest mniej, a koszty pozostają bez zmian. Wliczają się w to maszyny leasingowe, czynsz, personel, który realizuje zamówienia, uruchomienie kuchni, także często firmy kurierskie, które zajmują się dowozem żywności – wymienia Magdalena Rudawska. ▶ Czytaj dalej ▶