Upadła Przychodnia "Leśna" w Bydgoszczy. Miliony ze składek ubezpieczonych "nie wystarczyły"

1 lipca właściciele NZOZ „Leśna” nie wpuścili do budynku przychodni komisji ADM, która miała przejąć obiekt. Byli pracownicy przychodni pozostają bez świadectw pracy, bo podobno nie ma kto ich wypisać. Do bydgoskiego NFZ ciągle napływają skargi od pacjentów, którzy nie dostali swojej dokumentacji medycznej.

W liczącej pół wieku przychodni przy ul. Czerkaskiej 22 (Bydgoszcz, Osiedle Leśne) nie było takiego dramatu (piszemy o tym od kilku miesięcy). Po wypowiedzeniu przez Kujawsko-Pomorski Oddział Wojewódzki NFZ kontraktu na poradnie specjalistyczne i podstawową opiekę zdrowotną (POZ) stało się jasne, że dni lecznicy są policzone.

Pod koniec czerwca na drzwiach wejściowych przychodni pojawiła się kartka, że NZOZ„Leśna” została zamknięta. I że 5 lipca (to dziś), w drodze przetargu, zostanie wyłoniony nowy użytkownik budynku, który będzie informował o udostępnieniu pacjentom kartotek.

W dniu, w którym Fundusz zerwał kontrakt (29 maja), spółka ADM wypowiedziała "Leśnej" umowę najmu. Powód? Ogromne zadłużenie z tytułu niepłacenia czynszu. Termin opuszczenia nieruchomości wyznaczono na
30 czerwca.

- 1 lipca (poniedziałek) komisja odbiorcza zastała drzwi zamknięte. Mimo że wewnątrz budynku ktoś był, nasi przedstawiciele nie zostali wpuszczeni do środka. I nikt do nich nie wyszedł. Tego się nie spodziewaliśmy - przyznaje Magdalena Marszałek, rzeczniczka prasowa ADM.

2 lipca ADM wysłał pismo, w którym wezwał właścicieli spółki do natychmiastowego opuszczenia budynku.
- Jeśli nie będzie reakcji, występujemy do sądu o wydanie nakazu eksmisji. Na Czerkas­kiej 22 pojawi się komornik - zapowiada Marszałek.

Jak się dowiadujemy, przedziwna gra właścicieli „Leśnej” obraca się przeciwko nim. - To nie poprawia ich sytuacji, ponieważ naliczane są kolejne płatności za bezumowne korzystanie z obiektu - słyszymy od
rzeczniczki ADM.

Kazimierz Mulczyński, prezes NZOZ „Leśna” (w upadłości) tym razem nie odmówił nam krótkiej rozmowy telefonicznej. Pytany, dlaczego nie przekazał ADM budynku, mówi, że nie ma gdzie przenieść tego, co zostało w przychodni (chodzi m.in. o dokumentację medyczną, sprzęt).

- To nie można było inaczej sprawy załatwić? Przecież grozi eksmisja?- pytamy.

- Nie chcemy dopuścić do eksmisji - zapewnia prezes. - Nie byliśmy jednak w stanie usunąć tego, co jest w przychodni.

Pytany, czy nie ma wyrzutów sumienia, bo jest odpowiedzialny za horror, jaki zgotował pacjentom, wyznaczając tylko dwa dni na wydawanie kartotek, odpowiada... pytaniem: - Czy rzeczywiście wszyscy musieli ją dostać? Przecież przychodnia będzie tu działać. Poza tym zabrakło personelu.

- W tak wyjątkowej sytuacji członkowie zarządu mogli usiąść w rejestracji i obsługiwać pacjentów! - sugerujemy.

- To nie takie proste - mówi Mulczyński.

Byli pracownicy przychodni, w tym m.in. fizjoterapeuci, alarmowali nas w ostatnich dniach, że nie wiedzą, jaki jest ich status: czy zostali zwolnieni, czy może powinni sami się zwolnić z art. 55 Kodeksu Pracy.

- 1 lipca prezes mówił, że mamy sprzątać przychodnię lub porządkować kartoteki. Skandal, zważywszy, że za czerwiec nie dostaliśmy pensji - mówi była pracowniczka Zakładu Rehabilitacji Leczniczej.

Mulczyński zaprzecza, by domagał się sprzątania budynku. Natomiast porządkowanie kartotek nazywa „propozycją”. Zapewnia, że pracownicy otrzymają świadectwa pracy.

Dlaczego nie mogą dostać ich „od ręki”? - Bo jedyna upoważniona do tego osoba jest na zwolnieniu - tłumaczy.

Byli pacjenci nie przestają dopytywać się o swoją dokumentację. Potwierdza to Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa bydgoskiego NFZ.

- Skargi wciąż spływają. Sprawa została skierowana do Biura Rzecznika Praw Pacjenta, w którego kompetencji jest podjęcie stosownych działań - mówi Nawrocka. - Przypomnę, że 10 czerwca, powiadomiliśmy Biuro RPP o zbiorowym łamaniu praw pacjenta w przychodni „Leśna”, w postaci utrudnionego dostępu do dokumentacji medycznej.

I wreszcie sprawa najważniejsza (nie licząc zdrowia i życia pacjentów „Leśnej”, które - nie tylko w teorii - było i jest poważnie zagrożone). Pieniądze!

Jak się dowiadujemy, w 2018 r. z tytułu kontraktu dla poradni specjalistycznych (bez stomatologii i rehabilitacji) NZOZ„Leśna” uzyskała 709.446,99 zł, natomiast za 5 miesięcy tego roku - 186.127,74 zł. W przypadku POZ (zgodnie z liczbą złożonych deklaracji pacjentów) w 2018 r. Fundusz zapłacił 1 mln 928 tys. 596,00 zł, natomiast za 5 miesięcy tego roku - 814.263 zł. Razem ponad 3,6 mln zł!!!

- Pieniędzy z kontraktu z NFZ nie wystarczyło. Budynek jest ogromny, przeprowadziliśmy za
prawie milion złotych remont. Zamknięcie przychodni dla nas też jest dramatem. Bardzo niedobrze się z tym czuję. Nikomu z nas nie zależało na tym, aby tak się stało - mówi prezes.

Prywatny biznes za publiczne pieniądze MUSI być pod kontrolą. Wojewódzki oddział NFZ zapewnia, że rachunki
i raporty upadłej spółki otrzymał w terminie. To jednak za mało. Chcemy wiedzieć, na co naprawdę poszły miliony ze składek pacjentów. Kontrola NFZ tu nie wystarczy!

Zobacz także: