Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W bloku na Bartodziejach jest wózek i winda. Brakuje życzliwości

Redakcja
foter.com
Sąsiedzi. Czasem pomogą, użyczą gałki muszkatołowej, podleją kwiaty, gdy wyjedziemy, przegonią złodzieja, a czasem... czasem są wrogami.

Pani Joanna mieszka na Bartodziejach na pierwszym piętrze w bloku z wielkiej płyty przy ul. Bartosza Głowackiego. Porusza się na wózku inwalidzkim. Wózek jest elektryczny i waży 97 kg, stąd każde wyjście z budynku oznacza, że musi prosić kogoś, by go zniósł tych kilka schodów od windy do wyjścia z klatki.

I gdy mieszkała w klatce obok, jeszcze z rodzicami, nie było tego problemu. Na jej koszt zainstalowano przy schodach windę, dzięki której mogła samodzielnie wydostać się z budynku lub wrócić do domu.

Niestety, mimo iż po jej przeprowadzce do klatki obok, teoretycznie windę dla wózka można by zdemontować i przymocować w tej, w której obecnie mieszka, to od miesięcy Joanna stara się o zezwolenie na taką zmianę.

I nie chodzi o pieniądze, bo na całą tę operację już udało jej się zdobyć pieniądze i kosztami nie byliby obciążeni ani mieszkańcy, ani spółdzielnia. Dlaczego zatem? - Ponieważ po zainstalowaniu platformy miejsce, jakie pozostaje dla wychodzących jest ciut węższe niż dopuszczalne normy - wyjaśnia pani Joanna.

Nie było z tym jednak problemu, gdy mieszkała w klatce obok. Czym klatka się różni? Czy wejście po schodach jest szersze? Nie. Jest takie same. To mieszkańcy są inni. Nie wszyscy, ale jest grupa, która nie życzy sobie zainstalowania takiej windy. Argumenty, jakie podają to utrudnione wyjście z klatki, problemy, jakie mogą mieć wynosząc z niej sprzęt sportowy.

I spółdzielnia mieszkaniowa, w której zasobach budynek się znajduje, nie potrzebowałaby do montażu windy dla niepełnosprawnej zgody mieszkańców, gdyby tylko platforma ta była węższa i spełniała wszystkie normy.

- Ale choć w Polsce są przykłady, że dla ułatwienia życia osobom niepełnosprawnym, zastosowano wyjątek, całkiem niedawno zrobiono to np. w Poznaniu, to tutaj jest problem - zaznacza pani Asia.

Tutaj nieprzychylni mieszkańcy chcą storpedować każdy pomysł, który pomógłby w montażu windy.

- Piszę do straży, ci odsyłają mnie do rzeczoznawców, którzy kierują po decyzję ponownie do straży pożarnej. Od miesięcy nic nie mogę wskórać. Aby wyjść na zewnątrz, muszę angażować rodziców, a cała operacja wyjścia trwa pół godziny - opowiada.

Od redaktora: Znajoma z wieżowca w wielkiej płycie mówi, że mieszka na półce, bo lokale tam przypominają przegródki w ogromnym kredensie. Smutne to. Na szczęście z tej półki można wyjść i puścić się do parku, teatru, na zakupy albo na rynek. Ale pani Asia nie może. Nie dlatego, że jest przykuta do łóżka, ani że cierpi na lęk przed wyjściem z domu, tylko dlatego, że ma wrogich sąsiadów. Wyobrażają sobie to Państwo?! Wziąć kredyt na mieszkanie i wprowadzić się tam, a potem być jego więźniem? Nikomu nie życzę takich sąsiadów.

Agata Kozicka

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto