Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Bydgoszczy „przepuścili” pieniądze pacjentów, teraz łamią ich prawa

Hanka Sowińska
Hanka Sowińska
Utrudnianie dostępu do kartoteki, w której zapisana jest historia choroby, naraża nas na utratę życia, nie tylko zdrowia!
Utrudnianie dostępu do kartoteki, w której zapisana jest historia choroby, naraża nas na utratę życia, nie tylko zdrowia! Pawel Lacheta/ zdjęcie ilustracyjne
- Podobno żyjemy w państwie prawa. Może posłowie zainteresowaliby się naszym losem - nieśmiało sugerują b. pacjenci „Leśnej” w Bydgoszczy.

- Granda i skandal! Jak dojdzie do tragedii, bo któryś z pacjentów umrze z braku leków, wtedy zacznie się szukanie winnych! Gdzie są właściciele tego dziadostwa?! Dlaczego tu nie ma policji, prokuratora?! - starszy mężczyzna, który stanął na końcu gigantycznej kolejki nie ukrywa emocji.

Lawina telefonów do oddziału NFZ, doniesienie prcowników Funduszu na zbiorowe łamanie praw pacjentów do Rzecznika Praw Pacjenta, interwencja rzecznika u właścicieli Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Leśna” w Bydgoszczy. Skutek? Szefostwo przychodni wyznaczyło dwa poniedziałki na odbiór dokumentacji medycznej - za pokwitowaniem i zwrotem do 25 czerwca.

Tak minęły ostatnie dwa tygodnie dramatu, który od miesięcy trwa w placówce przy ul. Czerkaskiej w Bydgoszczy. - Mama należała do tej przychodni od prawie pół wieku. Teraz to „trup”, który jeszcze dokucza starym i schorowanym ludziom. Prezesi „Leśnej” Boga się nie boją, a prawo ma w d... - denerwuje się pani Barbara.

Lekarze tylko na papierze!

O skandalu w placówce na ul. Czerkaskiej 22 informujemy na naszych łamach od kilku miesięcy. Przypomnijmy. Pod koniec maja Kujawsko-Pomorski Oddział Wojewódzki NFZ - w trybie natychmiastowym - wypowiedział umową na dwie poradnie specjalistyczne (urologiczną i ortopedyczną), a także podstawową opiekę medyczną (POZ).

- Ostatnie tygodnie przyniosły lawinę skarg na działanie placówki przy Czerkaskiej. Czegoś podobnego dotąd nie mieliśmy - tak na specjalnie zwołanej 29 maja konferencji prasowej mówiła dr n. med. Elżbieta Kasprowicz, zastępca dyrektora ds. medycznych w bydgoskim NFZ.

Fundusz przeprowadzał kontrole i rekontrole, wysyłał swoich pracowników incognito, odbierał też coraz więcej telefonów od zrozpaczonych pacjentów.

- Najczęściej informowano nas, że w przychodni nie ma lekarzy, albo że przyjmuje tylko dwóch emerytowanych medyków, gdy tymczasem w harmonogramie mieliśmy zapisanych 13 lekarzy w podstawowej opie-ce zdrowotnej - mówiła na konferencji Hanna Krzyżanowska, kierownik sekcji ds. spraw skarg i wniosków w oddziale NFZ .

Ogromnym problemem okazał się brak możliwości wystawiania recept. - Pacjenci zostawiali kartki z nazwami leków w rejestracji, ale recept nie miał kto im wypisać. Jedna z pacjentek usłyszała, że zamówień na leki uzbierały się dwa kartony. Nie było też wizyt domowych, a rejestratorki nie wiedziały, o której lekarz będzie i czy w ogóle się pojawi w przychodni - Krzyżanowska ujawniła długą listę grzechów NZOZ „Leśna”.

Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa regionalnego NFZ dodawała: - Dłużej nie mogliśmy przekazywać pieniędzy, skoro nie były one przeznaczone na leczenie osób ubezpieczonych.

- Uważam, że NFZ za długo zwlekał. Nie rozumiem, dlaczego - dziwi się pani Marta, b. pacjentka „Leśnej”.

Pacjenci bez recept i kartotek

To, co z urzędniczego punktu widzenia może wydawać się formalnością (chodzi o odebranie kontraktu na POZ), dla kilku tysięcy mieszkańców Osiedla Leśnego, zarazem pacjentów - okazało się koszmarem.

- To chyba kierownictwo tej poradni nic nie warte, że ta poradnia tak skończyła. Leczyłam się tu od prawie 40 lat. Tyle starych, niedołężnych ludzi zostało na lodzie - denerwuje się pani Jadwiga.

30 maja był pierwszym „sądnym dniem”.
- Gdyby nie okienko oddzielające mnie od pacjentów, pewnie byśmy nie rozmawiały - gorzko uśmiecha się pani Agnieszka, pielęgniarka. - Tłum zdenerwowanych ludzi domagał się wydania kartotek. Oryginałów nie możemy udostępniać. Będziemy kopiować, ale to potr wa, bo chętnych są setki.

Piątek, 31 maja. Drzwi do przychodni nie zamykają się.

- Kilka dni temu powiedziała pani, że recepta będzie wypisana. I co? To jest osoba leżąca, dwa tygodnie czeka na leki. Granda! Gdzie są właściciele tego bałaganu? - pyta pielęgniarkę zdenerwowany mężczyzna w średnim wieku.

- Nie wiedziałam wtedy, że Fundusz zerwie z nami kontrakt. Teraz nie mamy już żadnego lekarza - pani Agnieszka próbuje się usprawiedliwiać.

Interweniuje NFZ i RPP

Mijają kolejne dni, a pacjenci nadal czekają na swoją dokumentację. Swoistą cezurą okazał się 10 czerwca.

- Tego dnia było mnóstwo telefonów od pacjentów - przyznaje Hanna Krzyżanowska. - Próbowaliśmy „negocjować” z prezesem Mulczyńskim, tłumacząc, że właściciele poradni mają obowiązek wydać pacjentom kopie dokumentów. Mało tego - ustawa o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta mówi, że w momencie, gdy jest zagrożone zdrowie i życie pacjenta - można wypożyczyć dokumentację.

Jak twierdzi Krzyżanowska „prezes zasłonił się RODO”.

- Powiedział, że dokumentacji w ogóle nie będzie wydawał. Nie dał sobie wytłumaczyć, podpierał się RODO i opiniami swoich prawników, dlatego złożyliśmy doniesienie do RPP o zbiorowym łamaniu praw pacjenta. Musiał interweniować tego samego dnia, bo pacjenci informowali nas, że ci, którzy byli tego dnia w poradni, otrzymali dokumentację.

Gdzie się podział klucz?

Problemy z wydostaniem z „Leśnej” kartotek medycznych mają też pacjentki poradni ginekologiczno-położniczej (po odejściu dr. n. med. Małgorzaty Stankiewicz, której właściciele nie płacili wynagrodzenia, w ramach cesji 1 marca kontrakt przejęło Centrum Medyczne „Nad Brdą”).

- Mamy oświadczenie prezesa Mulczyńskiego, który na piś mie zobowiązał się, że dokumentacja będzie wydawana pacjentkom poradni ginekologicznej. Teraz dostajemy sygnały, że są problemy, bo rzekomo nie ma kluczy do pomieszczenia, w którym są kartoteki. Nie wiem, jak można prowadzić ciężarne bez dokumentacji, jak można zajmować się pacjentkami np. po zabiegach, gdy lekarze nie mają kartotek - zdumienia nie kryje Hanna Krzyżanowska.

17 czerwca. Pierwszy z zapowiedzianych przez właścicieli „Leśnej” terminów wydawania kartotek. Na parterze przychodni kłębi się tłum ludzi.

Karteczka? Nie dam rady...

- Mąż ma 97 lat. Jest po operacjach kardiologicznych. Został bez leków. Żaden lekarz, bez wglądu w dokumentację medyczną, nie zapisze mu lekarstw - pani Urszula jest zdruzgotana.

Hałas, przepychanki. Przy rejestracji pojawia się mężczyzna z porcją karteczek.

- Musi pani to wypełnić, inaczej nie wydadzą dokumentacji - starsza pani tłumaczy sąsiadce z kolejki.

- Nie zabrałam okularów, nie dam rady - ponad 90-letnia pani Maria jest bliska płaczu.

- Do okienka dochodzą ci, którzy stanęli w ogonku przed ósmą rano (jest 10.30) - słyszę od pana Marka, który po dwóch godzinach czekania dostał swoją kartotekę.

Niektórzy nie kryją, że mają żal do medyków rodzinnych.

- Lekarze odchodzili, bo pracowali za darmo. Ci, którzy byli do końca, musieli jednak wiedzieć, że to równia pochyła. Dlaczego nam o tym nie powiedzieli? Mogliśmy w marcu szukać dla siebie innej poradni - słyszę od „kolejkowiczów”.

Na stronie internetowej właściciele „Leśnej” podają, że w związku z rozwiązaniem przez bydgoski NFZ „umów na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną oraz podstawową opiekę zdrowotną, przychodnia przy ul. Czerkaskiej 22 zakończyła swoją działalność”.

O przyczynach „rozwiązania umów” ani słowa!

ADM-owi też nie płacili

Administratorem budynków jest bydgoski ADM, który wypowiedział umowę najmu z dniem 30 czerwca.

Magdalena Marszałek, rzeczniczka prasowa ADM: - Przychodnia miała problem z regularną płatnością. Z uwagi na niedotrzymanie wyznaczonych terminów zapłat kolejnych rat, w marcu zawarte ugody zostały zerwane. Sprawę o zapłatę zaległości przekazaliś my do kancelarii prawnej, celem skierowania na drogę postępowania sądowego. Natomiast w związku z brakiem wpłat należności bieżących, ostatecznie wypowiedzieliśmy umowę najmu.

Przed tygodniem ADM ogłosił przetarg na najem nieruchomości przy Czerkaskiej 22. Mogą w nim uczestniczyć wyłącznie podmioty lecznicze wykonujące świadczenia zdrowotne z zakresu POZ i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.

Podejrzenie przestępstwa

Oddzielny problem to działający w jednym skrzydle przychodni „dom opieki” (pisałam o tym w „GP” 4 czerwca).

31 maja wojewoda kujawsko-pomorski złożył do prokuratury zawiadomienie „o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na prowadzeniu bez wymaganego zezwolenia placówki zapewniającej całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom w podeszłym wieku w sposób zagrażający życiu i zdrowiu”.

- Wszczęliśmy postępowanie przed 7 czerwca. Policjanci z Komendy Miejskiej zbierają dokumentację, między innymi od służb wojewody. Dotąd natomiast nie mieliśmy doniesienia na możliwość narażenia życia i zdrowia pacjentów przychodni „Leśna” - mówi nam prokurator Piotr Dunal, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz- Południe.

Od autorki: Chciałam rozmawiać z Kazimierzem Mulczyńskim, prezesem NZOZ „Leśna”. Pośredniczyła pielęgniarka, łącząc się telefonicznie. Odmówił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Bydgoszczy „przepuścili” pieniądze pacjentów, teraz łamią ich prawa - Gazeta Pomorska

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto