MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wszyscy oburzeni

S
Nasz Czytelnik zarzuca lekarzom z bydgoskiego szpitala im. Biziela, że przedwcześnie wypisali jego chorego syna z oddziału chirurgii dziecięcej. - To nieprawda.

Nasz Czytelnik zarzuca lekarzom z bydgoskiego szpitala im. Biziela, że przedwcześnie wypisali jego chorego syna z oddziału chirurgii dziecięcej. - To nieprawda. Fakty są zupełnie inne - słyszymy od lekarzy, którzy nie czują się winni.

Ostatnio skontaktował się z nami zdenerwowany Czytelnik.
- Po konsultacji z lekarzem ze szpitala klinicznego, w sobotę (2 sierpnia przyp. red.) dostarczyłem syna ze wstrząśnieniem mózgu do szpitala im. Biziela - mówi pan Piotr, ojciec chłopca. - Lekarz z izby przyjęć potwierdził diagnozę i skierował dziecko na oddział chirurgii dziecięcej.

Tam zaczęło się leczenie chłopca, do którego nasz Czytelnik ma poważne zastrzeżenia.
- Podczas rozmowy telefonicznej syn skarżył się na bóle głowy i wysoką temperaturę. Niestety, nikt z personelu nie wiedział, że dziecko ma gorączkę. Z oporami zmierzono mu temperaturę - twierdzi ojciec.

Najbardziej jednak oburzyło go to, że po trzeciej dobie pobytu w szpitalu syn z objawami wstrząsu mózgu, gorączką 39,8 stopni i - jak twierdzi - anginą ropną został wypisany do domu. Ojciec sugeruje, że lekarze pozbyli się chorego dziecka ze szpitala.

O opinię w tej sprawie poprosiliśmy lekarzy z oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego im. Biziela w Bydgoszczy. Zapewnili nas, że "było zupełnie inaczej".

- Koledzy przyjęli dziecko w sobotę z urazem głowy, otarciami naskórka na plecach i podejrzeniem o wstrząśnienie mózgu. Okazało się, że wypadek miał miejsce trzy dni wcześniej. Chłopiec zjeżdżał z góry i doznał urazu - mówi dr n.med. Kazimierz Koziołkiewicz z oddziału chirurgii dziecięcej szpitala im. Biziela. Jednocześnie dziwi się, dlaczego ojciec zareagował na wypadek dziecka dopiero po trzech dniach.

W szpitalu Biziela słyszymy, że chłopiec miał wykonaną diagnostykę i było leczony zgodnie regułami sztuki.
- Po dwóch dniach pobytu na naszym oddziale dzieciak zaczął gorączkować i skarżyć się na bóle gardła - twierdzi dr. K. Koziołkiewicz. - Kolega dyżurny wysłał chłopca na konsultację laryngologiczną. U dziecka rozpoznano anginę. Na zalecenie laryngologa do leków włączono antybiotyk. Dziecko przyjmowało go u nas dwa dni.

Po tym czasie chłopiec opuścił bowiem szpital. Przed wypisaniem z jego matką rozmawiała jedna z oddziałowych lekarek.
- Powiedziała, że dziecko jest w siódmej dobie po urazie głowy, nie ma żadnych niepokojących objawów, że powikłaniem jest angina, którą leczymy antybiotykami - wyjaśnia dr Koziołkiewicz.

Lekarze poinformowali matkę, że jeśli chce, może wziąć dziecko do domu na dalsze leczenie. Jeśli nie - chłopiec miał pozostać na oddziale. O tym wszystkim dowiedział się od lekarza prowadzącego salę chorych dzieci także ojciec chłopca.
- Oczywiście dziecko chciało do domu. Matka też była tego zdania. - podkreśla dr Kazimierz Koziołkiewicz. - W tej sytuacji chłopiec został wypisany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto