Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjątkowy ślub w Bydgoszczy. Połączyła ich rubryka „Może to Ty”. Pani Maria miała 89 lat, pan Jerzy 93, gdy się pobrali

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Pani Maria i pan Jerzy od prawie roku są małżeństwem. Pani w tym roku skończy 90 lat, a pan już skończył 94.
Pani Maria i pan Jerzy od prawie roku są małżeństwem. Pani w tym roku skończy 90 lat, a pan już skończył 94. Tomasz Czachorowski
Pani Maria po pierwszej wizycie u pana Jerzego zadowolona nie była. - Ani elegancko się nie ubrał, ani kwiatka nie kupił - mówiła. A jednak się pobrali. Ona miała 89 lat, on - 93.

Zobacz wideo: Zimna krew w obliczu ognia. 10-letni bohater z Koronowa odznaczony

od 16 lat

Był 2007 rok. W maju pan Jerzy z Bydgoszczy owdowiał. Gdy nadszedł październik, pani Maria z Solca Kujawskiego (powiat bydgoski) pochowała męża. Potrzeba było i jej, i panu Jerzemu czasu. Wtedy jeszcze się nie znali. Później stwierdzili, że chcą w swoim życiu coś zmienić.

Ogłoszenie matrymonialne

- Jerzy napisał ogłoszenie matrymonialne do rubryki „Może to Ty”, prowadzonej w Gazecie Pomorskiej we Włocławku - wspomina pani Maria. - To było w lipcu 2008 r. W anonsie określił swoje oczekiwania. Szukał pani w wieku zbliżonym do jego, wykształconej, pogodnej, z którą mógłby spędzić resztę życia. Czytałam gazetę, zauważyłam ogłoszenie. Pomyślałam: „A, odpiszę”.

No i wówczas 76-latka odpisała i siebie opisała. - W odpowiedzi podałam, gdzie mieszkam, czym się zajmowałam zawodowo, ile mam dzieci, nawet stan posiadania uwzględniłam.

Jej list po paru dniach trafił do 80-letniego autora ogłoszenia. Mnóstwo ich dostał. - Wszystkie przeczytał, przeanalizował. Wybrał mój - dodaje emerytka.

Nie od razu odezwał się do pani z listu. - Tak się złożyło, że Jerzy wsadził mój list gdzieś między rachunki. Potem o nim zapomniał. Po trzech miesiącach natknął się na niego. Zadzwonił pod podany przeze mnie numer. Mężczyzna przywitał się przez telefon z kandydatką z ogłoszenia. Zapytał, czy aktualne. Przecież mogła kogoś poznać albo się rozmyślić.

Pierwsze wrażenie

Ogłoszenie było aktualne. Umówili się. Pani Maria przyjechała pierwsza do pana Jerzego. Gdy stała już pod blokiem na bydgoskich Wyżynach, zastanawiała się, czy nastąpi przełom. - Na początku nie spodobało mi się - przyznaje kobieta. - Otworzył mi rzeczywiście wysoki, przystojny mężczyzna. Oczekiwałam jednak, że zaprezentuje mi się pan elegancko ubrany, a on założył spodnie dresowe. Po przekroczeniu progu mieszkania pana w dresach znowu się zraziła. - Łóżko nie było pościelone. Sądziłam, że na stole będzie czekał na mnie kwiatek. Nic z tych rzeczy.

Gospodarz zaproponował poczęstunek. Została, chociaż pomyślała, że długo tu nie zabawi. - Rozmowa od razu się kleiła - ocenia czytelniczka. - Jerzy powiedział, że pochodzi z Wileńszczyzny. Zaimponował mi tym, bo ja akurat z Podlasia. Wyjął stare, pożółkłe mapy. Tłumaczył, gdzie był.

Mundur w szafie

Bardzo jej się spodobało, że jest lekarzem. Otworzył szafę i pokazał mundur. Piękny! Okazało się, że pan jest lekarzem wojskowym, podpułkownikiem.
Pani Maria też niejako z branży. - Mam wykształcenie średnie pielęgniarskie, a studia zootechniczne - wyjaśnia. - O życiu również rozmawialiśmy. Jerzy nie ma dzieci, ja natomiast córkę, syna i cztery wnuczki.

Wdowiec odprowadził ją na przystanek. - Zanim autobus przyjechał, Jerzy mnie zapytał: „Czy z tej mąki będzie chleb?” Nie byłam gotowa na żadne deklaracje. Nie wiedziałam, czy chcę być z trepem, to jest wojskowym. Zdecydowałam dać mu odpowiedź nazajutrz.

Była na tak.

Zaczęli się spotykać. Pani Maria jeździła głównie do Bydgoszczy. Postanowili, że debiutancka wizyta pana Jerzego u pani Marii nastąpi jeszcze przed gwiazdką 2008 r. Poznał bliskich swojej wybranki. - Do dziś opowiada, jak wtedy czuł wzrok moich czterech wnuczek na sobie. Osiem oczu, jak by nie patrzeć - wspomina pani Maria.

Skrócony dystans

Rodzina od razu polubiła emerytowanego doktora. Mimo że Solec i Bydgoszcz dzieli 18 kilometrów, pani i pan skrócili ten dystans. - Zamieszkałam u Jerzego - wyznaje nasza rozmówczyni. - Bez ślubu.
Pojawiły się kłopoty ze zdrowiem.

- Którejś zimy upadłam na lodzie, złamałam rękę. Przez sześć tygodni miałam ją unieruchomioną w gipsie. Jerzy wyjątkowo czule mną się opiekował. Wkrótce mu się zrewanżowałam. Zachorował na płuca i trafił do szpitala. Tam jednak złamał nogę. Po wypisaniu go ze szpitala stałam się jego opiekunką.

W domu para pokonywała problemy zdrowotne. Sprawy urzędowe poza domem natomiast było już trudno pokonać.
- Jerzy przestawał widzieć. Nawet przy mocnym świetle dostrzegał zaledwie kontury. Po mieszkaniu porusza się na pamięć. Od początku utraty wzroku miał świadomość wkraczania w okres inwalidztwa. A trzeba było wychodzić z domu. Pomagałam mu w wypełnianiu formularzy bądź w innych kwestiach. Tyle że dla urzędników czy lekarzy byłam jedynie jego znajomą. Niewiele mogłam zrobić nawet jako jego przyjaciółka.

Zmiana zdania

Pan Jerzy spędził kilka miesięcy w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Fakt, w Bydgoszczy, niedaleko domu, ale daleko od swojej połówki. Czas rozłąki sprawił, że narzeczeni zmienili zdanie co do ślubu. Chcieli się pobrać. Pandemia i choroby podpułkownika próbowały popsuć im plany, lecz narzeczeni nie poddali się.
- Chociaż obowiązywały koronawirusowe obostrzenia, załatwiłam dokumenty do urzędu stanu cywilnego. Łącznie z zaświadczeniem od psychologa, że mój narzeczony jest w pełni świadomy swoich czynów i decyzji. Postarałam się, aby ceremonia odbyła się poza lokalem. Konkretnie - w ośrodku leczniczym, w którym przebywał mój Jerzy. Musiałam zdobyć pozwolenie.

24 marca 2021 r. pani Maria i pan Jerzy stanęli na ślubnym kobiercu. Ewenement w skali województwa kujawsko-pomorskiego. Panna młoda miała 89 lat, jej wybranek 93. Rekordziści Polski liczyli łącznie 186 lat. Ona miała 92 wiosny, on zaś 94.

Kolorystycznie dobrani

Pani Maria zaprezentowała się w eleganckim kostiumie, pan Jerzy w mundurze. Nawet kolorystycznie się dobrali. Świadkami były dwie wnuczki panny młodej. Córka pani Marii robiła zdjęcia. Po złożeniu przysięgi małżeńskiej był pocałunek. A po pocałunku przyjęcie.

- Personel zakładu opiekuńczo-leczniczego przejął się naszym ślubem do tego stopnia, że jedna z pielęgniarek pierogi nam ulepiła na wesele. Oczywiście inne smakołyki na stole w wynajętej na ten czas stołówce także się znalazły.

Nie było tańców, bo być nie mogło. Covid-19 nie pozwolił. Kameralne spotkanie jednak było. I pociąg, czyli jeden gość rytmicznie pląsający za drugim, również. Ot, tradycja.

Niedługo minie pierwsza rocznica ślubu. Niewiele u małżonków się zmieniło. - Choroby męża postępują - wzdycha żona. - Jest niewidomy. Słuch mu szwankuje. Staje się niesamodzielny. Większość dnia leży. Jestem wciąż przy nim. W dni powszednie przychodzi pani opiekunka. Zostaje na trzy godziny z moim Jerzym. Wtedy mam czas na załatwienie spraw na mieście albo na zrobienie zakupów.

Starsza pani podkreśla: - Żadne choroby nie zniszczą naszej relacji.

Urodziny przełożone

Pan Jerzy 2 stycznia skończył 94 lata. Małżonka 25 lutego obchodziła 90. urodziny. - Dotychczas raz na pięć lat wyprawiałam huczne urodziny. Kolejna zabawa wypadałaby w bieżącym roku. Chyba zimą odpuszczę ze względu na stan zdrowia Jerzego i na pandemię. Co się odwlecze, to nie uciecze. Wiosną będzie impreza.

Pani Maria myślami wraca do jednych z ostatnich swoich głośnych urodzin. Goście tańczyli do piosenki Maryli Rodowicz. Tak to leciało: „_Ech mała, nie szalej, bo masz 16 lat. Za wcześnie na bale, na kluby przyjdzie czas_”. - U mnie zmienili fragment i śpiewali: „Ech mała, nie szalej, bo masz 80 lat” - uśmiecha się pani. - Zaraz dyszkę więcej będę miała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto