Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Występy mnie wyleczą.

.
z Kubą Sienkiewiczem rozmawia Sławomir Ulrych - Komponowanie muzyki i pisanie tekstów zgodnie z czyimiś wskazówkami jest pomocą czy utrudnieniem w procesie twórczym? - Scenariusz dostarcza pomysłów.

z Kubą Sienkiewiczem rozmawia Sławomir Ulrych
- Komponowanie muzyki i pisanie tekstów zgodnie z czyimiś wskazówkami jest pomocą czy utrudnieniem w procesie twórczym?
- Scenariusz dostarcza pomysłów. Dialogi, sytuacje, próba wczucia się w głównego bohatera pomagają ułożyć piosenkę do filmu. Jeżeli trafia mi się takie zamówienie to najważniejszą część pracy wykonuję ze scenariuszem, a muzykę ilustracyjną piszę dopiero, kiedy pierwsza "składka" filmu jest już zmontowana.

- "Kariera Nikosia Dyzmy" jest Twoim kolejnym projektem zrealizowanym na zamówienie.
- Oczywiście, najlepiej jest pisać do szuflady. Gwarantuje to satysfakcję twórczą i idealny komfort psychiczny. Kiedy chce się wydać publicznie swoje piosenki, trzeba dopuścić jakiś kompromis i myśleć o opakowaniu. Realizacja zamówienia filmowego siłą rzeczy nie ma nic wspólnego z osobistymi planami wydawniczymi, ale za to mobilizuje do pracy i też bywa przyjemna.

- Który moment w pracy nad "Karierą Nikosia Dyzmy" był najgorszy?
- W studiu telewizyjnym odbywało się w ciągu jednej nocy kręcenie teledysku, sesja zdjęciowa, wywiady. Wyszedłem nad ranem. Obsłużyłem pacjentów w swojej poradni, a po południu trafiłem znów na Woronicza, ale tym razem do programu na żywo, poświęconego moralności lekarzy. Znalazłem się w tym samym studiu, gdzie niedawno spędziłem całą noc. Próbowałem włączyć się do dyskusji, ale nie bardzo wiedziałem co mówię.
- Jakie utwory znajdą się na tej płycie?
- Płyta została skonstruowana na podobnej zasadzie jak soundtrack do "Kilera", gdzie piosenki puentowały dialogi. Na albumie "Kariera Nikosia Dyzmy" będzie tak samo. Piosenki napisane do filmu, utwory instrumentalne i dialogi.

- Lepiej wspominasz pracę nad soundtrackiem do "Kilera" czy "Kariery Nikosia Dyzmy"?
- Jacek Bromski to reżyser wymagający pod względem muzyki filmowej. Często przychodził do studia, dzięki czemu interpretacje i aranżacje niektórych utworów zostały zmienione i dostosowane do scen filmowych. Z jednej strony było to dla mnie trudne, ale za to wyszło na dobre i ja sam się czegoś też nauczyłem. Aktywnie włączyli się też do pracy koncepcyjnej zaproszeni muzycy Đ Jacek Wąsowski, Zbigniew Łapiński i członkowie zespołu Elektryczne Gitary. Osobiście, jako muzykujący amator, najlepiej czuję się jako autor lub wykonawca piosenek. Moim zadaniem jest dostarczenie charakterystycznych piosenek kojarzących się z filmem. Film i towarzysząca mu płyta pomagają sobie wzajemnie.

- Często spotykasz ludzi podobnych do Nikodema Dyzmy?
- Tak. Dotyczy to zarówno polityki jak i biznesu. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że podobnie bywa w estradzie oraz w medycynie.
- Systemy wartości niewiele znaczą we współczesnym świecie?
- Liczy się popyt, trafianie w zapotrzebowanie społeczne. Często rządzi również przypadek. Nie znaczy to, że należy odpuścić kulturę. Wręcz przeciwnie, trzeba starać się o mecenat i inne instytucjonalne formy wspierania sztuki. Z nadzieją wypatruję polityków, którzy zaproponują wreszcie jakieś rozwiązania.

- Miałeś kiedykolwiek dylemat czy realizować komercyjne projekty czy te bardziej ambitne, które będą musiały bronić się swoją jakością?
- Po nagraniu pierwszych płyt z Elektrycznymi Gitarami, mogłem już pozwolić sobie na eksperymenty, jakimi były moje programy solowe: "Od morza do morza", "Źródło", "Studio szum", "Kup pan cegłę". Repertuar Elektrycznych Gitar też nie opiera się na piosenkach znanych z promocji radiowej. Sięgnęliśmy po utwory Kazimierza Grześkowiaka, Jacka Kleyffa, a nawet Franka Zappy. Pozostali koledzy też nie poprzestają na jednym. Zespół jazzowy Aleksandra Koreckiego i Dziady Żoliborskie uprawiające muzykę w stylu noise to też formacje z udziałem muzyków Elektrycznych Gitar.
- A jak to jest z łączeniem muzyki z medycyną?
- Nie ma o czym mówić. Łączy się i już. To tak samo jak raz się jest kierowcą, a raz przechodniem. Czasem mam dyżury w szpitalu. Ostatnio wróciłem do badań naukowych w swojej macierzystej klinice. Ale coś więcej powiem dopiero jak opublikuję wyniki.

- Które z tych zajęć daje większą satysfakcję?
- Oba są bardzo nagradzające psychicznie. Do tego stopnia, że trudno zrezygnować z któregoś z nich, nawet jeśli jedno z nich jest kosztownym hobby.
- Rodzina bardziej zachęca Cię do muzykowania czy do pracy naukowej?
- Rodzina chciałaby żebym w ogóle z domu nie wychodził. Do niczego mnie nie dopinguje (śmiech!).
- Nawet gdy masz wątpliwości, np. muzyczne?
- Żona jest moim konsultantem artystycznym. A dzieci są szczególnie czułym wskaźnikiem. Są muzykalne, chodzą do szkół muzycznych i bardzo dobrze weryfikują to, czy piosenka jest chwytliwa czy nie męczy lub nie drażni słuchacza lub czy należy coś w niej zmienić. Podpowiedzi dzieci są bardzo cenne.

- Powiedziałeś kiedyś, że "występy piosenkarzy są formą odreagowania nerwicy i potrzeby bycia akceptowanym". Jesteś znerwicowany?
- Nadal tak uważam. Można podchodzić do tego bardziej neurotycznie lub mniej. Staram się robić to w ten drugi sposób i spokojnie prezentować swój repertuar. Wcześniej zdarzało się, że byłem bardzo agresywny podczas koncertów. Robiłem sprzężenia zwrotne, tarzałem się po scenie, owijałem kablami i niszczyłem sprzęt, a szczególnie reklamy. Były to próby odreagowania czegoś niedobrego, ale z czasem zacząłem się uspokajać i może dzięki występom całkiem się wyleczę.

- Czy ze względu na to firmy fonograficzne próbowały kierować wizerunkiem artystycznym zespołu?
- W naszym przypadku jest to całkowicie niemożliwe. Wszelkie takie próby kończyły się fiaskiem czy to w przypadku poprzedniego wydawcy czy obecnego. Elektryczne Gitary, jak również mój równoległy skład akustyczny, to taki zestaw ludzi, którzy okrzepli w swoich przyzwyczajeniach i wizerunku, że z nimi nie da się nic zrobić.

- Nigdy nie próbowano wykreować Cię na człowieka sukcesu, bez problemu łączącego karierę z udanym życiem prywatnym?
- To abstrakcja. Nie ma takiej możliwości aby pogodzić karierę i życie towarzyskie, zwłaszcza nocne i bankietowe, z udanym życiem rodzinnym.
- Ale pracę nad muzyką do "Kariery Nikosia Dyzmy" połączyłeś z innymi projektami.

- Obserwuję pewną prawidłowość: zwykle szczególnie obfitującym w nowe piosenki jest moment zakończenia lub zbliżania się do końca projektu poprzedniego. Gdy nagrania w studio są zakończone, a płyta nie jest jeszcze wydana, bo robimy np. redakcję okładki, wtedy rodzi się we mnie silna potrzeba przygotowania kolejnego programu. Nie ma jeszcze soundtracku "Kariera Nikosia Dyzmy" a ja mam przygotowane dwa kolejne projekty i o nich najwięcej teraz myślę. We wrześniu planuję wydać solową płytę, a w grudniu kolejną ale już pod szyldem Elektrycznych Gitar.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto