Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo dyrektora PZU. Świadek koronny nie pojawił się w sądzie. Zapłaci 3 tysiące złotych kary

Maciej Czerniak
Andrzej Muszyński, archiwum GP
Dariusz S., pseudonim Szramka miał wczoraj mówić w sądzie o zamachu na szefa PZU w 1999 roku. Świadek mający status koronnego nie dotarł jednak do sądu. Ma teraz za to zapłacić 3 tys. zł kary.

Proces w sprawie głośnego zabójstwa w 1999 roku Piotra Karpowicza, dyrektora pionu odszkodowań w PZU w Bydgoszczy, zwalnia. Wczoraj rozprawa nie mogła się odbyć, bo na sali rozpraw bydgoskiego sądu okręgowego zabrakło kluczowych postaci.

Zaczęło się od zamieszania z doprowadzeniem do sądu Henryka L. (dawniej M.), noszącego pseudonim Lewatywa, dawnego bossa bydgoskiego półświatka. Mężczyzna przebywający obecnie w Zakładzie Karnym w Fordonie już latem złożył w sądzie wniosek „o niedoprowadzanie go” na kolejne rozprawy z więzienia. Następnie zażądał wyjątkowo doprowadzenia go na wczorajszy termin.

- Mimo trudności technicznych, udało się zorganizować przewiezienie oskarżonego do sądu dzisiaj na godzinę 10 - wyjaśniła sędzia Anna Warakomska. Gdy to mówiła, było krótko po godzinie 9.30.

„Lewatywy” ostatecznie jednak nie doprowadzono, ponieważ wczoraj rano zwrócił się do funkcjonariuszy służby więziennej, iż jednak nie chce uczestniczyć w rozprawie.

Tym samym na sali rozpraw z osób oskarżonych byli tylko Tomasz Gąsiorek, biznesmen, były właściciel Autoryzowanej Stacji Obsługi Mercedesa w podbydgoskiej Brzozie oraz Adam S. „Smoła”. Obaj w tej sprawie zeznają z wolnej stopy.

- Otrzymaliśmy informację z Centralnego Biura Śledczego Policji, z której wynika, iż wczoraj wieczorem (we wtorek, red.) świadek Dariusz S. stwierdził, że czuje się źle. Dzisiaj miał udać się do lekarza na badanie - oświadczyła sędzia.

Dariusz S. ma w procesie status świadka koronnego. Pozostaje pod ochroną zarządu centrali CBŚ i jego stawiennictwo w sądzie w terminach, na które jest wzywany, jest obowiązkowe. Wczorajsza nieobecność jest już drugą z kolei. W październiku również nie dotarł na salę rozpraw. Wczoraj sędzia poinformowała, że do sądu dotarło pismo od CBŚ z informacją, iż S. miał wysłać zwolnienie lekarskie usprawiedliwiające jego ostatnią nieobecność.

To jednak nie przekonało sędzi. Nałożyła na „Szramkę” karę w wysokości 3 tys. zł. To - swoją drogą - już druga taka kara wymierzona w ostatnim czasie za niestawiennictwo na sali rozpraw w tym samym procesie. Tyle samo do zapłaty ma Tomasz B., pseudonim Kadafi, który kilka tygodni temu również miał zeznawać w sprawie zamachu na Karpowicza, ale nie przyszedł do sądu.

„Kadafi” jest bohaterem innego procesu, w którym to on zasiada na ławie oskarżonych, jako domniemany szef potężnej organizacji przestępczej. Kierowany przez niego gang - jak przekonują śledczy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy - miał w ciągu 10 lat (2001-2011) zarobić około 21,5 mln zł na sprzedaży blisko tony narkotyków, między innymi marihuany, amfetaminy, ecstazy i kokainy.

To już jest trzeci proces w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy, który ma wyjaśnić zagadkę zamachu na życie szefa pionu odszkodowań w bydgoskim PZU przed 17 laty.

W grudniu 2014 roku Tomasz Gąsiorek, Henryk L. i Adam S. zostali skazani na 25 lat więzienia za zlecenie i przeprowadzenie zamachu. Dwaj pozostali oskarżeni Tomasz Z. i Krzysztof B. usłyszeli niższe wyroki za pomoc w doprowadzeniu do śmierci urzędnika.

Po tym wyroku obrońcy skierowali sprawę do apelacji. Nie zgadzali się z odtworzonym przez sąd ciągiem zdarzeń.

Przypomnijmy. To na zeznaniach Dariusza S. i składanych przez kilku innych anonimowych świadków w 2004 roku Robert Bednarczyk, śledczy z lubelskiej apelacji, zbudował akt oskarżenia w sprawie zabójstwa Piotra Karpowicza. Według wersji przedstawionej przez prokuraturę, dyrektor Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU miał być ofiarą zamachu, w którym brał udział - zdaniem śledczych - biznesmen Tomasz Gąsiorek.

Zobacz również: Miasta regionu z lotu ptaka [zdjęcia]

Były właściciel ASO w Brzozie miał za 50 tys. zł zlecić zabójstwo Henrykowi L. „Lewatywie” (skazanemu później za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą). Ten natomiast - według tezy śledczych - wyznaczył do wykonania zadania swojego zaufanego człowieka Adama S. „Smołę”.

Motywem zbrodni przyjętym przez śledczych, była rzekomo chęć uciszenia ubezpieczyciela, który miał utrudniać wyłudzanie odszkodowań na powypadkowe auta.

Tej tezie stanowczo zaprzecza sam Gąsiorek: - Od 1993 roku moja ASO nie była klientem PZU - mówił dodając, że „Lewatywę” zna tylko ze sporadycznych spotkań w kasynie i z tego, że raz odwiedził firmę w Brzozie, kiedy oddał do serwisu leasingowanego mercedesa. O tym, kim był Piotr Karpowicz, dowiedział się natomiast dopiero po jego śmierci.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto