Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakazany owoc

piet, dan
Bydgoskie agencje towarzyskie, lokalne tirówki i inne "instytucje dające rozkosz" nie narzekają na brak klientów. A ci nie skrywają najbardziej wyrafinowanych potrzeb. - Płacę i wymagam.

Bydgoskie agencje towarzyskie, lokalne tirówki i inne "instytucje dające rozkosz" nie narzekają na brak klientów. A ci nie skrywają najbardziej wyrafinowanych potrzeb. - Płacę i wymagam. Mówię, że dziewczyna się ma postarać. Jeśli staje na wysokości zadania dostaje więcej niż to wynika z cennika - mówi 27-letni Marek, nauczyciel jednej z bydgoskich podstawówek i stały klient agencji towarzyskiej.
Nikogo już dziś nie dziwi - co nie oznacza, że nie bulwersuje - widok skąpo odzianych kobiet przy drogach. Lena i Irena od dwóch uprawiają najstarszy zawód świata. Ich miejsce pracy to bydgoska obwodnica.

- Wolałybyśmy robić co innego, ale nie mamy wyjścia. Przynajmniej na razie - wyznaje, charakterystycznie zaciągając, czerwonowłosa Lena. O polskich klientach mówią: kulturalni, normalni, choć zdarzają się niezrównoważeni i pijani, którym jedynie alkohol dodaje odwagi. - Nie ma na nich reguły - wymachuje torebkę Lena. Jej koleżanka w białych gorsecie i spódniczce odsłaniającej prawie całe pośladki potakująco kiwa głową. - Jesteśmy ze Lwowa i przyjechałyśmy zarobić. Wiecie jaka u nas bieda. Nie to co u was - niechętnie wyznaje Lena. Cera zniszczona, zęby w nie najlepszym stanie, czerwone włosy okazują się peruką. Dziewczyna zatrzymuje wzrok na kierowcy, który zatrzymał ciężarówkę na poboczu, po czym opowiada.

- Niektórzy kierowcy w trasie potrzebują widocznie trochę relaksu, no i zatrzymują się. Inni przyjeżdżają tu specjalnie po zadowolenie. Nie ma reguły. To żonaci, kawalerowie, kierowcy będący w trasie, w lepszych i gorszych samochodach. Nie ma na ich reguły - obojętnie wyliczają rozmówczynie. Na pytanie o ryzyko zachorowania marnieją im miny. - Co jakiś czas badamy się w szpitalu, bo ryzyko jest. Ale co zrobić? - pytają retorycznie. - Nauczę się pisać i będę miała pracę - przekonuje Lena.

Tymczasem jej i jej rodaczek dzień pracy, jak każdy, rozpoczyna się przed południem i trwa do późnych godzin wieczornych, kiedy to zabierane są z szosy przez opiekuna. W zimie, kiedy szybko robi się ciemno, dziewczyny wyposażone są w migające czerwone lampki. Po to żeby były widoczne z daleka. A jest o co walczyć, bo konkurencja niemała. Tylko na jednym odcinku bydgoskiej obwodnicy w środowe południe naliczyliśmy sześć pań. Wśród nich dwie Polski.

Kobiety nie chcą zdradzać ile zarabiają. Przyznają jednak, że na Ukrainie nie udałoby się tyle dostać za pracę, ile na bydgoskiej obwodnicy. Za pieniądze zrobią wszystko. Albo w kabinie tira, albo na przednim siedzeniu, albo po prostu za drzewem... Spuszczając oczy, Lena niechętnie przyznaje: średnia dzienna to dziesięciu klientów.

Wszyscy zadowoleni?

Właściciele agencji towarzyskich niechętnie mówią o interesach, ale przyznają, że ruch trochę spadł, bo ostatnio namnożyło się ich jak grzybów po deszczu. Choć na brak klientów również nie narzekają, dodają, że o klienta trzeba się postarać.
- Cześć Rybeczko. Możesz się do nas przyłączyć. Zrobimy wszystko na co masz ochotę - zachęca "dyspozytorka" jednej z bydgoskich agencji redakcyjnego kolegę. - Od nas wyjdziesz z uśmiechem na ustach...

Kobieta - po głosie gdzieś około trzydziestki - proponuje 20-letnią blondynkę i 24 - letnią brunetkę. - Obie szczupłe. Za godzinkę zapłacisz stówkę, za pół osiem dyszek. Będzie miał wszystko - przymila się "dyspozytorka".

W innej, burdelmama reklamuje duecik: - Ja i koleżanka. Jeśli chcesz możemy zabawić się same. Języczkiem albo wibratorem. Możesz się do nas przyłączyć. Zrobimy wszystko na co masz ochotę - zachęca. Ceny? 150 złotych za godzinę i 100 - za pół. Tańsza okazuje się następna wybrana agencja. 80 złotych za godzinę. 60 złotych trzeba zapłacić za pół godziny. - Seks analny w cenie. Do wyboru mamy trzydziestopięciolatkę, czterdziestoparolatkę i czterdziestopięciolatkę. Ta ostatni ma biust siódemkę. Od nas wyjdziesz z uśmiechem, bo wszystko dla klienta - zachęca.

Kim są klienci agencji towarzyskich? 27-letni Marek stały klient jednej z bydgoskich agencji jest nauczycielem w szkole podstawowej. Przystojny wysportowany brunet. Ma stałą partnerkę, ale ukrywa przed nią schadzki z prostytutkami. - To mnie podnieca - mówi bez ogródek. - Najlepiej przygotować więcej kasy. Płacisz za panienkę tyle, ile jest w cenniku i bierzesz ją do pokoju. Na dzień dobry dajesz jej stówkę. Mówisz, że ma się postarać. Kusisz, że jeśli ci się spodoba, dasz jej kolejny banknot. I wtedy ona naprawdę się stara - mówi mężczyzna.
Bez hamulców
- Robotnik, urzędnik, mecenas, lekarz, policjant, biznesmen... Nie ma reguły.

Bywa u nas nawet ksiądz. Połowa z klientów to robotnicy, a druga połowa ludzi z tak zwanych wyższych sfer. Jedni i drudzy dla dodania sobie animuszu wypiją przed dwie, trzy setki i czują, że świat leży u ich stóp - mówi właściciel jednej z najstarszych agencji w mieście, proszący o zachowanie anonimowości.
O ile mężczyźni wykonujący pracę fizyczną nie mają większych oczekiwań od prostytutek, to inteligencja - jak mówi właściciel agencji - potrafi wymagać.

- Z reguły w pracy to ludzie o wysokiej kulturze osobistej, tacy "ą", "ę". Tu w agencji puszczają wszystkie hamulce. Niektórzy miewają dewiacje. Ma być złoty deszcz, albo poniżenie, bo oni chcą być pieskami. I wcale nie jest najważniejsze, aby kobieta była superpiękna - mówi właściciel przybytku.

Najbardziej preferowany przez panów odwiedzających tę agencje typ: szczupła, blondynka w wieku 20-30 lat z biustem "trójką". - Ktoś pomyśli, że to chodzące ideały. Bez przesady. To kobiety o urodzie poniżej przeciętnej, dużo tapety na twarzy... Ale tego i tak nie widać, bo w pokojach światło jest przyciemnione, no i przecież nie to jest najważniejsze - mówi właściciel agencji.

- Agencje towarzyskie są dla tak naprawdę dla nich. To nic złego - unosi głos nasz rozmówca. - Wszystkie strony wychodzą zadowolone - dodaje.
Kobiety z jego agencji zarabiają średnio pięć tysięcy złotych miesięcznie. Drugie tyle trafia do kieszeni szefa, bo zyskami za każdą usługę dzielą się pół na pół.

Na kłopoty cyberskóra

Choć w porównaniu z ubiegłymi latami i tak jesteśmy bardziej frywolni, to w tej dziedzinie - przynajmniej oficjalnie - ciągle nie mamy się zbytnio co chwalić.
Właściciel bydgoskiego Centrum Erotyki: - Większość Polaków ciągle cechuje pruderia i nieszczerość. A wynika to z tego, że prawdopodobnie wstydzą się rozmawiać na tematy seksu, a już robienia zakupów do sekshopie w ogóle. A przecież to wszystko co tu mamy to jest dla ludzi, chcących poprawić doznania - przekonuje właściciel. Sklep dysponuje całą gamą stymulatorów. Od prezerwatyw żebrowanych, poprzez bardzo popularne nakładki żelowe, wibratory z cyberskóry czy fosforyzujące, lalki, po zatyczki analne z końskim ogonem i skórzane obroże oraz pasy cnoty. Mimo, że ceny niektórych z nich sięgają kilkuset złotych, znajdują swoich nabywców. Nadal nie brakuje amatorów wyrafinowanego seksu na kasecie viedo czy dvd.

- Trudno jednak przyznać, że przychodzą tu tłumy. Ale ci, którzy mają tu trafić, trafiają - wyznaje sprzedawca, który nierzadko staje się powiernikiem klienta. - Mężczyźni skarżą się najczęściej na przedwczesny wytrysk i oziębłość kobiet. Tutaj zaproponujemy im coś co może pomóc - dodaje.

A klienci sexshopu to przede wszystkim panowie, ale nie tylko. Zaglądają doń również pary i to całkiem młode, jak również przyszli małżonkowie oraz ich znajomi chcący zrobić niecodziennym prezentem dowcip.

Apla
Region w normie, choć...

Firma Durex przeprowadziła w internecie sondaż wśród 50 tysięcy osób. Pytano o zachowania seksualne i postawy. Okazuje się, że pod tym względem nie jesteśmy najgorsi. Z deklaracji wynika, iż prawie połowa uprawia seks minimum raz w tygodniu. Co szósty Polak współżyje codziennie lub prawie codziennie. Większą częstotliwość deklarują kobiety - 47 procent mówi, że kocha się raz na dwa, trzy dni lub częściej. Taka często kocha się 40 procent panów. 60 procent badanych nie współżyła w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy bez prezerwatywy z nowym partnerem lub innym niż stały.

Nasz region nie odbiega od "normy". Przeciętny mieszkaniec województwa kujawsko-pomorskiego wskazuje na figurę gdy ma wymienić to co go najbardziej pociąga w partnerze. W zestawieniu jednak z innymi regionam,i nie jesteśmy już tak zdecydowani. Ważne są pośladki, inteligencja, oczy uśmiech, biust...

Jesteśmy za to jedynym regionem w Polsce, który zamieszkuje najwięcej osób rozmawiających podczas uprawiania seksu. Jeśli wierzyć sondażom to towarzyszy nam również muzyka. Seks najczęściej uprawiany jest w rytmie rocka. Muzyka soul - najbardziej popularna - najwięcej zwolenników ma na północy kraju - w Zachodniopomorskiem i Pomorskiem. W województwie opolskim i podkarpackim preferowany jest pop.

Po seksie przytulamy się do partnera, albo z nim rozmawiamy, lub zapalamy papierosa. Jeśli nie - bierzemy prysznic, albo po prostu zasypiamy - wynika z sondażu.

Nasz region średniej trzyma się także podczas przypadkowych kontaktów. Partnera na jedną noc miało 42 procent spośród wszystkich zbadanych mieszkańców. Kujawsko-pomorskie ma za to najmniej w kraju zwolenników prezerwatyw. Najbardziej popularna jest ona w województwie podlaskim. Co czwarta badana mieszkanka regionu stosuje pigułkę. Nie wybijamy się również specjalnie jeśli chodzi o wstrzemięźliwość. Najwięcej "wstrzemięźliwych" jest w woj. opolskim i podlaskim (po 20 procent). Z kolei największy odsetek niecierpliwych notowany jest w województwie świętokrzyskim (19 procent), najmniejszy zaś - w warmińsko-mazurskim (13 procent).

Najczęstszym marzeniem seksualnym jest stosunek ze sławną osobą. Co trzeci Polak marzy o stosunku z partnerem swojego najbliższego przyjaciela lub przyjaciółki. Co czwarty Polak - w myślach uprawia seks z prostytutką, a co piąty wiąże woje fantazje z przełożonym w pracy. Osoby w wieku 25-30 lat nieco częściej niż inni gotowi są uwieść partnerkę, partnera swojego bliskiego przyjaciela. Z kolei 21-, i 24-latkowie najczęściej mają fantazje związane z szefową lub szefem.

Problem prostytucji jest znany bydgoskiej policji.
- Odkąd prostytutki pojawiły się przy polskich drogach, kontrolujemy je na bieżąco - mówi Ewa Przybylinska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. - Przede wszystkim sprawdzamy, czy przebywają w naszym kraju legalnie i czy są poszukiwane przez policję. Jeśli nie, kierujemy do wojewody wniosek o ich wydalenie z Polski.

Trudno jednak określić, ile prostytutek wydalono dotychczas z naszego kraju. Prostytucja nie jest bowiem u nas zakazana. Zatem powodem wydalenia jest złamanie innych przepisów. Na przykład dotyczących nielegalnego pobytu.
Cudzoziemki były wydalane z naszego kraju, gdy przyłapane na prostytucji mówiły wprost, że zarabiają na życie. A w dokumentach podawały, że są w Polsce z innych powodów, na przykład - przyjechały do rodziny. Policja miała wtedy pretekst, by je z kraju wydalić.

Zresztą i na wydalenie z kraju sprytne prostytutki znalazły sposób. Gdy kończy im się ważność paszportu, wbijają sobie lewą pieczątkę do dokumentu. Policja zatrzymuje paszport i wszczyna postępowanie w sprawie o sfałszowanie. Procedury trwają i trwają, a prostytutka... dalej pełni swój zawód. Musi się jedynie zgłaszać regularnie na policję, co też czyni starannie. Jak żaden inny przestępca, który jest pod nadzorem policji.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto