Warownia wzniesiona w widłach Wisły i Drwęcy za czasów Kazimierza Wielkiego od wieków pozostaje ruiną. Nie doczekała się gruntownych badań archeologicznych, a jej dawny wygląd w dużej części pozostaje w sferze domysłów. Bynajmniej nie był zamek taką znowu kupą kamieni i żałosnym gródkiem, jak pisali o nim Krzyżacy z Torunia w listach słanych do Malborka. Ironiczny ton wynikał raczej z faktu, że bliskie sąsiedztwo obsadzonej polskim wojskiem Złotorii przeszkadzało komturom z Torunia w planowaniu zbrojnych wypadów na nasze ziemie. Nie udało się też rycerzom zakonnym dowodzonym przez Ulricha von Jungingena wziąć zamku z marszu w lipcu 1409 r. Oblężenie trwało osiem dni. Skończyło się rzezią polskiej załogi i poważnymi zniszczeniami budowli. To były początki wielkiej wojny z zakonem krzyżackim.
Dwa lata później na polach pod Złotorią toczyły się pertraktacje, w wyniku których doszło do podpisania I pokoju toruńskiego. Zamek wrócił do królestwa, jednak Krzyżacy nigdy nie wypłacili nam grzywny zasądzonej za zniszczenie warowni (ok. 3 ton srebra), w czym można dopatrywać się jej obecnego stanu. Porzucony po zawarciu II pokoju toruńskiego (1466 r.) i częściowo rozebrany, ostatniego poważnego ciosu doznał w czasie wojen napoleońskich (1807 r.).
Z centrum Torunia do ruin jest mniej n iż 10 km. Po przejechaniu mostu na Drwęcy (droga 654) znajdziemy po prawej stronie ścieżkę, która zaprowadzi nas do celu. Do przejścia mamy kilkaset metrów. Z dawnego zamku zachowały się fragmenty wieży bramnej, pozostałości murów obwodowych oraz niedostępne piwnice.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?