Zawisza zalicza "delikatny" falstart. Podsumowanie 6. kolejek ekstraklasy

Nie tak to sobie wszyscy wyobrażaliśmy. Start ligi miał być łatwy, miły i przyjemny. Widzew, Pogoń czy Jagiellonia do tuzów „naszej kopanej” nie należą, ale ugrać trzech punktów się nie udało. Właściciel, Radosław Osuch mówił o sile kadry, o tym, że atutem jest kolektyw. Fakt, w żadnym z 6. meczów nie byliśmy wyraźnie słabsi, a o utracie punktów decydowały detale. Tylko dlaczego było ich tak dużo?

Gdyby Abbot trafił z rzutu karnego w końcowych minutach meczu z Piastem Gliwice, Zawisza miałby 3 punkty, a nie jeden. Arbiter w Poznaniu mógł także zagwizdać podczas ewidentnego faulu na Wójcickim. Jedenastka, strzelają „wszyscy” oprócz Abbotta i mamy remis.

Wygrywaliśmy w Łodzi na Widzewie 1:0. Wszystko pewnie ułożyło by się pod nas, gdyby nie świetna forma debiutującego wówczas Visniakovsa. Skutek: przegrana i trzy, a chociaż jeden punkt zostały w Łodzi. No i hit ostatnich tygodni. Prowadzenie 2:0 z Podbeskidziem na własnym stadionie roztrwonione w 15 minut. Jeżeli dodaliście zsumowaliście sobie to wszystko, to nie dziwcie się tak. Zawisza Bydgoszcz „zgubił” 8 punktów. Wówczas jak nic, środek tabeli pomijając nawet ten nieszczęsny Poznań.

Niestety mija tydzień za tygodniem, a Zawisza nadal bez wygranej. To wszystko może irytować. Nie dlatego, że kadra słaba, a trener wyłącznie muruje bramkę. Tarasiewicz nie wystawia 2 bramkarzy i 9 obrońców, a Nasi zawodnicy nie strzelają „swojaków”. Grają całkiem ładną piłkę, tylko czegoś brakuje. Tylko, czego?

Na to pytanie sztab szkoleniowy i piłkarze muszą sobie już teraz odpowiedzieć. Znaleźć złoty środek i wprowadzić w życie. Tak, właśnie teraz, kiedy w lidze mamy dwutygodniową przerwę na reprezentację. Nie możemy tłumaczyć się inną ligową inteligencją, przeskokiem z pierwszej do ekstraklasy. Teraz trzeba wygrywać.

Już 14 września powracamy na ligowe stadiony. Grając u siebie z drugim z beniaminków, Cracovią musimy myśleć tylko i wyłącznie o trzech punktach.

Zatem Zawiszanie do pracy !