Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

(A)frontem do petenta?

jar
Ryszard W., bydgoszczanin, którego perypetie z kupnem skrawka ziemi od gminy opisaliśmy dwa dni temu uważa, że dyrektor Wydziału Gospodarki Nieruchomościami obraził go, m.in.

Ryszard W., bydgoszczanin, którego perypetie z kupnem skrawka ziemi od gminy opisaliśmy dwa dni temu uważa, że dyrektor Wydziału Gospodarki Nieruchomościami obraził go, m.in. w wypowiedzi dla "Expressu" kazał mężczyźnie "nie zawracać głowy". Bydgoszczanin złożył skargę na ręce prezydenta Konstantego Dombrowicza.

Trzy lata temu bydgoszczanin wystąpił do Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, Geodezji i Katastru Urzędu Miasta o bezprzetargową sprzedaż działeczki o powierzchni 35 m kw. jako "uzupełnienia" dla działki głównej przy ul. Boya - Żeleńskiego 25. Otrzymał odpowiedź odmowną i w listopadzie 2001 roku musiał stanąć do przetargu, jako jedyny oferent.

Na łamach "Expressu" Ryszard W. zadał pytanie, dlaczego on nie mógł, a toruńska firma "Budlex", z którą interesy robił były prezydent Roman Jasiakiewicz - mogła nabywać bez przetargu działki od miasta. W opublikowanej przez nas odpowiedzi dyrektor Wydziału Gospodarki Nieruchomościami Ryszard Berent w dość ostrym tonie stwierdził, że "tak zdecydowała Rada Miasta", dodając, że Ryszard W. "nie powinien teraz zawracać głowy".

Ryszard W. poczuł się obrażony tą wypowiedzią. W piśmie skierowanym do prezydenta Konstantego Dombrowicza, bezpośredniego przełożonego dyrektora Berenta, zażądał przeprosin. Napisał, że już w październiku 2001 roku R. Berent w jegop obecności zachował się "w sposób chamski".

Skarga dotarła wczoraj do prezydenta Dobmbrowicza. - Jeśli potwierdzi się, że dyrektor zachował sią w sposób niegodny, to zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje. Interesant, który przychodzi do ratusza, nie może czuć się dotknięty, a w żadnym wypadku upokorzony - mówi Beata Kokoszczyńska, rzecznik prasowy prezydenta Bydgoszczy.

Ryszard Berent w rozmowie z "Expressem" powiedział, że jego stwierdzenie o "niezawracaniu głowy" zostało źle zrozumiane, a zdarzenia sprzed ponad roku nie przypomina sobie. Jak się wyraził, "nie da się wciągnąć w awanturę". - Sprzedaż bezprzetargowa działki przy Boya-Żeleńskiego była niemożliwa, co wynika jasno z ustawy o gospodarce nieruchomościami.

Bezprzetargowo można zbywać działki tylko w wyjątkowych przypadkach, gdyby sprzedaż poprawiła warunki zagospodarowania. Ta działka tego warunku nie spełniała. Poza tym, mylne jest przekonanie, że sprzedaż bezprzetargowa jest korzystniejsza niż przetarg. Tryb bezprzetargowy oznacza także konieczność przystąpienia do rokowań z komisją przetargową, a cena nieruchomości nie może być niższa od ustalonej przez rzeczoznawcę - przekonuje dyrektor Berent.

Jego wydział ma w przyszłym tygodniu przedstawić prezydentowi Dombrowiczowi pełną informację na temat sprzedaży miejskich nieruchomości w latach 1999-2002, kiedy miastem rządził lewicowy zarząd. Sprawozdanie ma zawierać informacje, ile było przetargów, jakie ewentualnie stosowano obniżki oraz kiedy i komu sprzedano nieruchomości. Informacja ma być gotowa w przyszłym tygodniu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: (A)frontem do petenta? - Bydgoszcz Nasze Miasto

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto