Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia nie jest zbieraniną kryminalistów

Ewa Piątek
Ewa Piątek
W 1990 roku spełniło się marzenie bydgoszczanina Jacka Wista – został żołnierzem Legii Cudzoziemskiej.

Służył głównie w pułku spadochroniarzy, walczył w Dżibuti, Somalii, Kongo i Republice Środkowoafrykańskiej. Dziś, jako emeryt, w książce „Pierwszy kontakt” wspomina 16 lat służby.
Skąd decyzja o wydaniu książki?
- Jacek Wist:
Pomysł, by spisać wspomnienia zrodził się bardzo dawno temu, wtedy też powstały pierwsze notatki, które wspierały moją pamięć. M.in. dzięki zgromadzonym pamiątkom moje zapiski zaczęły przybierać formę relacji. Należę do osób lubiących opowiadać, więc do wypracowania fabuły był już tylko krok. Na początku nie myślałem o książce, a jedynie o spisaniu faktów i anegdot. Poznałem jednak kogoś, kto po przeczytaniu moich zapisków zechciał je wydać. Jego zdaniem autentyczne wydarzenia opisane przeze mnie z humorem w formie relacji to unikalna na polskim rynku wydawniczym pozycja traktująca o służbie w Legii Cudzoziemskiej.

Skąd w książce humor? Obyło się bez bolesnych doświadczeń?

- Nawet w trudnych chwilach trzeba znaleźć w sobie pozytywną energią, a taką jest dobra dawka humoru. Wszystkie wspomnienia z czasem stają się miłe, a o tych złych zapominamy. Trudnych sytuacji w moim życiu w Legii nie brakowało, ale wpisane jest to w specyfikę tego zawodu.

Które wspomnienia pańska pamięć uraczyła szczególnym bogactwem detali?
- Z pewnością najwięcej wspomnień wiąże się z początkiem służby. Jako młody chłopak podjąłem decyzję, która zaważyła na całym moim życiu. Jechałem w nieznane, bez znajomości języka, z nieodpartą chęcią dostania się do Legii Cudzoziemskiej, którą znałem z nielicznych dostępnych wtedy książek i z filmów. W pamięć najbardziej wryły mi się pierwsze miesiące służby i pierwsza operacja wojskowa w Somalii.

Służba w Legii musiała być doświadczeniem bardzo multikulturowym. Czy po tych 16 latach pozostały przyjaźnie na całe życie?

- Legia Cudzoziemska to prawdziwy „melting pot”, kulturowy i rasowy. Wszyscy rozpoczynali służbę z podobnych powodów, co pozwalało na szybkie stworzenie ponadkulturowych więzi. Poznałem wielu ludzi z różnych zakątków świata, a kontakty te w dobie Internetu są łatwe do utrzymania. Stanowimy grupę ludzi identyfikującą się ze sobą poprzez wspólne doświadczenie - służbę w tej formacji.

Jaki ma pan stosunek do polskości?
- Jestem obywatelem świata i zagorzałym Europejczykiem, jednakże zawsze pozostanę Polakiem, czego się nie wstydzę, a wręcz przeciwnie, staram się to podkreślać.

Emerytura to czas podsumowań życia zawodowego. Jak pan podsumowałby swoje?
- Legia Cudzoziemska to prawdziwa szkoła przetrwania, test sił i psychiki. To dobra zabawa dla facetów, którzy potrzebują silnych wrażeń. Służba w Legii kształtuje charakter na całe życie, dodaje pewności siebie i otwiera oczy na wiele spraw, o których młody człowiek niekoniecznie wie.

Jak dużego poświęcenia wymaga taka droga w życiu?
- Całkowitego, przynajmniej w pierwszym okresie służby. Pierwszy, pięcioletni, kontrakt całkowicie wyrywa człowieka z dotychczasowego życia. Stąd taki tytuł mojej książki – „Pierwszy kontrakt”.

Jak wypada porównanie osobistych doświadczeń w Legii z jej popularnym obrazem, wyobrażeniami laików?
- W przeciwieństwie do tego, co myśli wielu ludzi, Legia nie jest zbieraniną kryminalistów i morderców żądnych krwi bezbronnych kobiet i dzieci. To profesjonalna armia, działająca w ramach uprawnień nadanych przez rząd francuski, będąca integralną częścią Armii Francuskiej. Nie jest to banda najemników jeżdżąca na prywatne wojny, lecz wojsko podlegające rozkazom dowództwa francuskiego i służące w imię interesu ogólnego, często pod auspicjami ONZ i NATO. Nie jest to jednak zwyczajna armia, lecz formacja unikalna na świecie, funkcjonująca już od 1831 roku. Opisywane przeze mnie w książce historie mogą szokować, są jednak prawdziwe.

Mieszka pan we Francji. Czy często odwiedza pan Bydgoszcz? Czy nasze miasto się zmienia?

- Bydgoszcz pięknieje. Do dziś pamiętam moje zaskoczenie, gdy przyjechałem tu po 10 latach nieobecności. Nie mogłem nacieszyć oka. Teraz bywam tu często, nawet kilka razy w roku, a jednak za każdym razem obserwuję zmiany. Moje dzieci, które wychowały się we Francji, też z przyjemnością odwiedzają to miasto.

Więcej o książce i spot reklamowy z udziałem Olgi Bończyk i Jacka Brzostyńskiego na stronie WWW.pierwszykontrakt.pl.

Zobacz też:


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto