Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lokalny patriota z historyczną pasją

Redakcja
Andrzej Muszyński
Kiedyś pytania „A kim jest Rydz Śmigły?” go irytowały, teraz podchodzi do tego z większym dystansem. Krzysztof Drozdowski, chociaż nie jest z wykształcenia historykiem, to najnowsze dzieje naszego miasta ma w małym palcu.

Właśnie urodził mu się drugi syn. Nie ma jednak czasu cieszyć się ojcostwem, bo wyjeżdża w kolejną delegację. A jeszcze tyle książek zostało do przeczytania, dokumentów do przejrzenia, zdjęć do odkrycia.

Krzysztof Drozdowski interesuje się historią od kiedy pamięta. Tak na poważnie jego pasja zaczęła się w ósmej klasie podstawówki. - Ale sam przedmiot nie za bardzo mnie interesował - śmieje się.

Komputery wygrały

Potem było Technikum Elektroniczne. Dlaczego akurat ta szkoła? - Bo była najlepsza - mówi bez ogródek Krzysztof Drozdowski. Przyznaje jednak, że akurat historia była traktowana po macoszemu. Nie przeszkodziło to naszemu bohaterowi, by brać udział w olimpiadach i konkursach. I co najważniejsze, wygrywać.

Sukcesy w olimpiadach sprawiły, że bez egzaminów dostał się na historię na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. Studiów jednak nie skończył. Nie wyklucza, że może kiedyś dokończy studiowanie. Mówi jednak jasno, z historii wyżyć się nie da, a on ma rodzinę na utrzymaniu. - Wielu moich kolegów pracuje na przykład jako ochroniarze. To smutne - kwituje.

A ponieważ Krzysztofa Drozdowskiego zawsze „kręciły” komputery, robi to, co też lubi. Może nie aż tak bardzo jak historię, ale ważne, że zarabia na chleb. Bo do historii niestety trzeba dokładać. I to nierzadko z własnych pieniędzy.

Wydał za swoje

Kiedy chciał wydać swoją drugą książkę o wizycie marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego w Bydgoszczy, pukał do wielu drzwi. Bez efektu. - Muzeum Okręgowe nawet nie odpowiedziało na mojego maila - dodaje Drozdowski.
Postanowił więc sam za wszystko zapłacić. Książka „Bydgoszcz wita armię” jest do kupienia na allegro i w sklepie Muzeum Wojsk Lądowych. Gdyby chciał skorzystać z dystrybucji sieci księgarskich, musiałaby kosztować pewnie z kilkadziesiąt złotych. A tak kosztuje 15.

Pierwsza publikacja Krzysztofa Drozdowskiego „Bitwa o Bydgoszcz 1945” ukazała się w 2012 roku nakładem wydawnictwa Pomost z Poznania. To wspomnienia pułkownika Paula Wuthe - dowódcy odcinka obrony Bydgoszczy i ostatniego komendanta miasta. W swoich książkach rzadko opiera się na innych publikacjach, woli „przekopywać” dokumenty w archiwach, docierać do źródeł. Przyznaje, że szczególnie cenna jest pomoc Wiesława Trzeciakowskiego z bydgoskiego Archiwum Państwowego.

Swój pierwszy artykuł opublikował w „Albumie Bydgoskim”, cotygodniowym dodatku „Gazety Pomorskiej”. - Za to pani Hannie Sowińskiej będę wdzięczny chyba do końca życia - mówi.

Pierwszą recenzentką publikacji Krzysztofa Drozdowskiego jest jego żona Karolina. - Dziękuję jej za to i za cierpliwość, z jaką znosi moje ciągłe wyjazdy - śmieje się.
Lata 1920-1945 to okres, który najbardziej interesuje naszego bohatera. Właśnie przygotowuje książkę o walkach o Grudziądz w 1945 roku. Tym razem na zamówienie poznańskiego wydawnictwa Pomost. Jest również zaangażowany w opracowanie monografii o 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Konikiem Krzysztofa Drozdowskiego jest też okres okupacji hitlerowskiej w Bydgoszczy. - Z tego czasu jest jeszcze sporo białych plam - mówi. - Wiemy z grubsza, co się działo w Bydgoszczy w 1939 roku, nieco mniej o wydarzeniach z 1945 roku. Tymczasem o tym, jak wyglądało życie w naszym mieście na przykład w 1940 roku i później, wiemy już naprawdę niewiele - wyjaśnia.

Dziwi się, że bydgoszczanie tak mało wiedzą o historii swojego miasta. Sam nie wyobraża sobie życia poza Bydgoszczą. - Jestem lokalnym patriotą - deklaruje.

To jedno zdjęcie

Regularnie urządza „polowania” na zdjęcia obrazujące historię Bydgoszczy. Fotografia, która najbardziej zapadła mu w pamięć? - Pokazująca jeńców idących ulicą Gdańską do koszar, gdzie bydgoszczanie byli przetrzymywani w 1939 roku. Albo kobiety czekające przed bramą tych koszar - opowiada. - Zdjęcia były w albumie niemieckiego żołnierza, który prawdopodobnie stacjonował w naszym mieście.

Zdjęć szuka na portalach aukcyjnych. - Przez lata udało mi się nawiązać kontakty z kolekcjonerami z całego świata. To dzięki nim wiem, kiedy na rynku pojawia się coś nowego - wyjaśnia.

„Perełki” to między innymi jedyne znane zdjęcie Arthura Greisera, namiestnika Rzeszy w Kraju Warty podczas jego wizyty w Bydgoszczy w październiku 1939 roku czy fotografia oddziału SS w Potulicach, jeszcze w cywilnych strojach, tylko z opaskami na ręku.

Teraz chce dotrzeć do zdjęć z wizyty Heinricha Himmlera w Bydgoszczy. - Jeśli w ogóle takie istnieją, bo sama wizyta była bardzo tajna - opowiada Krzysztof Drozdowski. - A że był, to wiemy z całą pewnością. Zachowały się relacje, że w koszarach przy Gdańskiej został rozpoznany przez jednego z jeńców. Odwiedził też Tryszczyn, nocował zaś w hotelu „Pod Orłem”.

Chociaż nie ma historycznego wykształcenia, uważa, że większość naukowców podchodzi do niego z szacunkiem. - Zdarza mi się nawet poprawiać profesorów - śmieje się. Nie ma dnia, żeby nie zajrzał do jakiejś książki albo archiwaliów. A książek ma tylko w domu kilkaset.

Historią stara się też „zarazić” kolegów z pracy. - Serwis Pesy musi być na bieżąco - mówi żartem. Dodaje, że jest szczęśliwy mogąc realizować swoją historyczną pasję. - Jest jeszcze tyle rzeczy do odkrycia, że będę miał co robić przez lata - przyznaje Krzysztof Drozdowski.

Anna Stasiewicz

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto