Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niewidomi i niedowidzący prowadzą lokal. Jak im idzie?

Redakcja
- Nie chcę mówić, czy nam się udało. To jest walka o każdy dzień ...
- Nie chcę mówić, czy nam się udało. To jest walka o każdy dzień ... diabeł
- Nie chcę mówić, czy nam się udało. To jest walka o każdy dzień - mówi Grzegorz Dudziński, prezes Spółdzielni Socjalnej Widzących Duszą „Światełko”. Od ponad roku z osobami niedowidzącymi i niewidomymi prowadzi Światłownię. 

Na początku łatwo nie było. Na swoją działalność dostali lokum przy ulicy Świętej trójcy 15. Jak zauważam, w złym stanie. - Złym? Pomieszczenia były w opłakanym stanie. Bez prądu, gazu, z przeciekającym dachem - wspomina Grzegorz Dudziński.

Nie mieli wyjścia, zabrali się za remont. Wiele rzeczy robili własnymi siłam, bo pieniędzy nie było za wiele. - W pewnych sytuacjach musieliśmy jednak zamawiać profesjonalne ekipy. Jedna za elektrykę „zaśpiewała” nam 22 tysiące złotych. To było trzy czwarte naszych środków na remont. Sam zacząłem szukać. Trafiła się taka za 6 tysięcy. Zaproponowałem, żeby obniżyli cenę, a my w zamian ich zareklamujemy. W efekcie cenę udało się zbić do 1,1 tysiąca złotych - mówi Dudziński.

Otwarta Przestrzeń Kulturalna Światłownia ruszyła 20 października 2012 roku. Na inaugurację udało się zaprosić gwiazdę z krainy łagodności - zespół Czerwony Tulipan.

Od tego czasu w Światłowni zagrało już wielu: zarówno amatorów, jak i uznanych artystów, jak na przykład Leon Luther. - Nasza scena jest dla ludzi, którzy mają coś do przekazania - wyjaśnia Grzegorz Dudziński. Najczęściej jest to łagodny repertuar, ale jeżeli muzyka jest ostrzejsza i niesie przesłanie, też nie odmówią. - Zagrała u nas na przykład grupa Dopamina. Ściany się trzęsły, szyby drżały, ale wytrzymaliśmy - śmieje się Dudziński.

Działalność artystyczna nie pozwala jednak na utrzymanie spółdzielni socjalnej. Trzeba więc było wziąć się za jakiś biznes. - Na początku sprzedawaliśmy kanapki i domowe ciasto, okazało się jednak, że interes nie jest opłacalny. Trzeba więc było znaleźć inny sposób - opowiada Dudziński.

Ten inny sposób Grzegorz Dudziński znalazł podczas... pielgrzymki do Częstochowy. Okazał się nim pan Tomek. - Ja postanowiłem pielgrzymować w intencji powodzenia dla Światłowni, Tomasz Sobociński, by znaleźć pracę. Nie mogliśmy lepiej na siebie trafić - przyznaje Dudziński.

Pizza okazała się strzałem w dziesiątkę. - Największa w tym zasługa pana Tomka, który jest genialnym pizzermanem. Nasi goście chwalą naszą pizzę, mówią, że jest najlepsza w mieście - opowiada Grzegorz Dudziński. Nie chce jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, czy Światłownia tu sukces. - To jest walka o każdy dzień. Chociaż urzędnicy starają się nam ułatwiać życie, to czasem bzdurne przepisy je utrudniają - dodaje.

W Światłowni się jednak nie poddają. Zatrudniają przecież osoby niepełnosprawne, które dzięki temu miejscu mają okazję być między ludźmi, wyjść z czterech ścian. Lada dzień rozkręcają nowy biznes (jaki, to na razie tajemnica”). Ale musi się udać.

Anna Stasiewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto