Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmiana granic Bydgoszczy - nadal brak porozumienia

juli
juli
Wracamy do sprawy zmiany granic administracyjnych Bydgoszczy. W lutym 2010 bydgoscy radni poparli przygotowany przez ratusz wniosek o poszerzenie granic, który bardzo przypomina poprzedni, odrzucony przez rząd ze względu na brak porozumienia pomiędzy ratuszem a samorządami ościennych gmin. Wniosek po zaopiniowaniu przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji trafi pod obrady rządu.

Niestety urzędnicy bydgoskiego ratusza po raz kolejny nie porozumieli się z samorządami ościennych gmin w tej ciągnącej się od wielu lat sprawie. Przypomnijmy, że we wrześniu 2009 samorządowcy z Sicienka zaproponowali zawarcie porozumienia, na mocy którego gmina przekazałaby miastu tereny wzdłuż ulicy Deszczowej, Grunwaldzkiej oraz na skrzyżowaniu z ulicą Kolbego. Ratusz nie odpowiedział na tę ofertę mimo, iż oferowane tereny pokrywały się z przewidywanymi pod inwestycje komunikacyjne. W prasie pojawiły się wypowiedzi prezydenta Konstantego Dombrowicza, określające propozycję porozumienia niewyszukanymi epitetami. Prezydent argumentował również, iż propozycja ta jest nie do przyjęcia, gdyż nie ma w niej terenów zagospodarowanych oraz zamieszkałych.

Gdyby ratusz przyjął wrześniową propozycję porozumienia, wniosek miałby ogromne szanse na pozytywne rozpatrzenie przez Radę Ministrów. A wówczas wspomniane tereny znalazłyby się w granicach administracyjnych miasta. To ułatwiłoby procedury administracyjne niezbędne do rozpoczęcia inwestycji poszerzenia ulicy Grunwaldzkiej oraz modernizacji skrzyżowania z ul. Kolbego. Zatem odrzucenie tego porozumienia na pewno nie służy Bydgoszczy.

Wygląda na to, że ratuszowi bardziej niż na terenach pod inwestycje zależy na tym, aby przejąć tereny zagospodarowane i zamieszkałe. Trudno nie zauważyć, że ratusz podsyca konflikt, zakazując przyjmowania dzieci mieszkańców sąsiednich gmin do miejskich szkół. Ten spektakularny krok, którego celem może być pozyskanie radykalnych głosów popierających działania ratusza, wcale nie musi spowodować oszczędności w budżecie miasta. Co więcej eskalacja konfliktu nie służy nikomu, również mieszkańcom Bydgoszczy. Nie można zapominać, że część z nich posyła swoje dzieci do szkół w ościennych gminach.

Teraz Marta Estkowska, szef wydziału organizacyjnego Urzędu Miasta, mówiąc "Nigdzie nie jest napisane, że musi być zgoda sąsiadów" dodaje jedynie oliwy do ognia. W takiej atmosferze trudno liczyć na jakiekolwiek porozumienie. Urzędnicy ratusza mimo czterech nieudanych prób powiększenia granic zabrnęli chyba w ślepą uliczkę. Szkoda, gdyż wydawało się, że pojawiła się szansa na przełamanie impasu.

Zobacz też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto