Brutalne zbrodnie w regionie wstrząsnęły mieszkańcami [galeria]
„Julka, marsz do szkoły, ty mała wariatko” - napisał Adam z komórki żony, Ewy, do córki, która martwiła się o matkę. Gdy esemesował, Ewa leżała już martwa w piwnicy. Ta zbrodnia wstrząsnęła podtoruńskim miasteczkiem w maju 2014 roku. Rodzina od lat borykała się z problemami finansowymi. Adam nie stronił od alkoholu i miał również podnosić rękę na żonę. Jak ustalili śledczy, tragicznego dnia kobieta jak co dzień ubrała się i zrobiła dzieciom kanapki. Około 5.30 schodziła schodami z kuchni, na wysokich obcasach, z torebką w ręką. Przed drzwiami wyjściowymi czekał na nią Adam. W ręku miał nóż o długości 14 centymetrów. „Między małżonkami nie doszło do żadnej rozmowy ani choćby do wymiany zdań” - ustali sąd. On złapie ją od tyłu i lewą ręką zasłoni usta, żeby nie krzyczała. Gdy będzie się szamotać, uderzy ją w głowę. Zaraz po tym odda nożem dwa ciosy w okolice klatki piersiowej. Śmiertelny okaże się ten prosto w serce. Adam zaciągnął żonę do piwnicy. Gdy wyciągał nóż z jej piersi, zacharczała. Nie zareagował. Nóż wrzucił do pieca. Ogarnął też jej pogubione buty i torebkę. Później wyprawił całą trójkę dzieci w pośpiechu do szkoły. Najstarszej Julce sytuacja wydawała się niebezpieczna. Słyszała wcześniej krzyk matki. Ponieważ z Ewą nikt nie mógł się skontaktować przez kilka godzin, wezwano policję. W domu zastano pijanego Adama. Zamierzał wypić litr żołądkowej i podciąć sobie żyły w wannie. Ale zasnął. Sąd Okręgowy w Toruniu skazał Adama w 2016 roku na 25 lat więzienia. Imiona bohaterów zmieniono.