Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

D.A.G. Christianstadt - „siostrzana” fabryka

Redakcja
Christianstadt, po polsku Krzystkowice, to filia spółki akcyjnej Alfred Nobel Dynamit Aktien Gesellschaft, tej samej, która wybudowała D.A.G. Bromberg. To jedna z dwóch fabryk koncernu zbrojeniowego, które leżą na terenie Polski. Nie pozostało nic innego jak ją zobaczyć i porównać z bydgoskim D.A.G.

Trochę historii
Krzystkowice, dawniej miasto w województwie lubuskim, obecnie jest dzielnicą miasta Nowogród Bobrzański. Na jego terenie, niedaleko granicy polsko-niemieckiej, jest D.A.G. Christianstadt, którego pełna nazwa to Verwertchemie D.A.G. Christianstadt. Prace przy budowie zakładu rozpoczęto na początku 1939 roku. Koncern wybudował kombinat chemiczny, produkujący materiały wybuchowe na wojenne potrzeby Trzeciej Rzeszy. Wybudowano dwa zakłady o kryptonimach Ruster i Ulme.

Pompy jak spławiki
Cel osiągnęliśmy w niedzielny poranek. Mamy piękną wiosenną pogodę, błękitne niebo i brak liści na drzewach – zdjęcia będą doskonałe. Jak zawsze do tego typu obiektów prowadzi nas betonowa droga wylana w kształcie płyt. Pierwszy punkt wycieczki to ujęcie wody. D.A.G. Bromberg czerpał wodę do produkcji z Wisły. Zakład D.A.G. Krzystkowice miał dwa ujęcia, które wodę czerpały z Bobru.

Sztuczny zbiornik wody

Wybudowano specjalne, sztuczne zbiorniki, do których wpływała woda z rzeki. Nad zbiornikami górowała betonowa wieża, przez którą przechodzi się, aby wejść na stalowy mostek zawieszony nad zniszczoną grodzią. Wodę do zakładu tłoczono przy pomocy pomp, które unosiły się na poziomie lustra wody w górę i w dół, w zależności od wysokości jej poziomu. Do dnia dzisiejszego zachowały się betonowe konstrukcje, po których poruszały się pompy niczym spławiki.

Pozostałości po pływających pompach wody

Betonowe hale
Po krótkiej wspinaczce naszym oczom ukazują się betonowe hale. Zastanawiamy się do czego mogły służyć? Zagadkę rozwiązuje Jarek, który jako jedyny potrafi rozpoznać ich przeznaczenie. Oglądamy budynki filtracji i zmiękczania wody, budynek nitracji nitrocelulozy, wieżę obserwacyjną i jednocześnie wieżę suszenia węży strażackich oraz oczyszczalnię ścieków.

Budynek zmiękczania wody

Parter budynku filtracji wody

Jeden ze zbiorników przelewowych oczyszczalni ścieków

Betonowe hale są podobne do tych, które wielokrotnie oglądałem na terenie obecnego „Zachemu”. Bardzo podobne są dwa budynki elektrociepłowni, z tym, że bydgoska jest mniejsza. Obie elektrociepłownie w Krzystkowicach są największymi zachowanymi budynkami na terenie fabryki.

Jeden z dwóch budynków elektrociepłowni

Rozebrane dwa tory, po których wciągano wypełnione węglem wagoniki

Elektrociepłownia. Poziom -1 pod bocznicą kolejową. Po lewej widać rampę wyładowczą

Na jednej ze ścian, wewnątrz kotłowni, znajdujemy cztery rosyjskie litery nasmarowane pędzlem i farbą, która kiedyś była biała. Napis stary, farba się łuszczy... To skrót od Narodowej Komisji Trofeów Wojennych. Tak nazywała się radziecka wojskowa komórka, która "zabezpieczała" urządzenia techniczne używane przez Niemców. W praktyce oznaczało to wywożenie do ZSRR wszystkiego, co się udało zdemontować...

Hala kotłów elektrociepłowni

Krzystkowice zostały zajęte w lutym 1945 roku przez Armię Czerwoną. Cześć urządzeń przed nadejściem Rosjan Niemcy zdemontowali i wywieźli.

Podobne osiedle
Kolejny punkt wycieczki to osiedle Beamtensiedlung w Krzystkowicach. W murowanych domach zostali zakwaterowani inżynierowie, którzy pracowali przy budowie fabryki. Domy są bardzo podobne to tych, które znajdują się w Bydgoszczy przy ul. Klinicznej. Wprawne oko Jarka zauważa, że są one otynkowane, a okiennice zachowały się w oryginale.

Oryginalne okiennice na oknach domu osiedle Beamtensiedlung w Krzystkowicach

Całość uwieczniona na zdjęciach i kamerą. Osiedle jest ukończone, ulica jest wylana betonem, a chodniki wyłożone płytkami betonowymi oraz kostką brukową. Chodząc z aparatami fotograficznymi i kamerą, wzbudzamy zainteresowanie lokatorów. Czas zatrzymał się w miejscu.

Płaskorzeźba na ścianie
Wsiadamy do samochodu. Jedziemy na drugą stronę miasta. GPS Wojtka jest niezawodny. Wcześniej wprowadzone koordynaty pozwalają odnaleźć budynek dyrekcji zakładu w Krzystkowicach. Skręcamy w las. Jak zawsze jedziemy betonową drogą, mijając pozostałości po bramie wjazdowej. Zbliżamy się do celu. 300, 200, 50 metrów… Jest! Tyle lat po wojnie i płaskorzeźba mimo, że zniszczona jest cały czas widoczna. Nie wierzymy własnym oczom.

Ostrzelana płaskorzeźba na froncie budynku dyrekcji fabryki. Trudno określić co przedstawia.

Silosy metanolu
Szukamy betonowych silosów. Cały teren jest poprzecinany betonowymi drogami. Mijamy ruiny kilkudziesięciu budynków. Wieżę strażacką widzimy z daleka. Szkielet jej jest wykonany, jak wszystko z betonu, a ściany wypełnione cegłą.

Wieża obserwacyjna i wieża do suszenia węży strażackich

I nareszcie są betonowe silosy. Kiedyś można było przeczytać w literaturze, że były to miejsca startowe dla… latających spodków. Informacje takie włożyliśmy miedzy bajki. To zbiorniki metanolu. Są schowane w lesie, częściowo zasypane ziemią i częściowo odkryte. Robią imponujące wrażenie.

Jeden z kilku zbiorników metanolu

Handel pracownikami przymusowymi
Ta historia jest niesamowita. Opowiedział ją Wojtkowi Mące pan Henryk Wełniak z Bydgoszczy.
Najpierw słowo wyjaśnienia: filia D.A.G. w Bydgoszczy powstawała, gdy zakłady D.A.G. Krzystkowice już działały. Oba zakłady wymieniały między sobą tysiące pracowników przymusowych.

Historia ojca pana Wełniaka: - W 1939 roku ojciec dostał przydział do prywatnej, niemieckiej firmy budowlanej: Habermann & Guckes A.G. Zatrudniono go z datą 28 listopada 1939. Pracował od strony Łęgnowa, dojeżdżał do pracy rowerem. Budowa wyglądała tak - przed nimi szli geodeci i ekipy wycinające las. Potem wyciągano w górę budynki. Pewnego dnia ojciec został porażony prądem. W jakimś budynku kabel pod napięciem wpadł do zbiornika z wodą. Wielu zginęło. Jemu poparzyło nogi. Trafił do zakładowego lazaretu, ale leczenie niewiele pomogło. Potem przerzucono go do pracy w zakładzie w Krzystkowicach. Transport kolejowy liczył kilkanaście wagonów, w których przewożono ludzi. Na miejscu zakwaterowano ich w obozowych barakach. Byli tam nie tylko Polacy. Brakowało właściwie jedynie Żydów. Najgorzej mieli Rosjanie. Tato pamiętał, jak jeden z Rosjan, z głodu, zabił wachmana pilnującego kopca ziemniaków. Inni Rosjanie rzucili się do jedzenia. Tego, który zabił, Niemcy potem powiesili. Ojcu wciąż dokuczały nogi. Tymczasem niemieccy budowniczowie mieli kłopot z krętymi schodami w jednym z obiektów. - Lagerführer zrobił zbiórkę i szukał chętnych do rozwiązania kłopotu. Ojciec znał się na rysunku technicznym, więc się zgłosił. Schody udało się zbudować jak trzeba. W zamian Lagerführer obiecał mu pomoc. Wysłał go do szpitala we Wrocławiu. Miał powiedzieć: "Przekonasz się, że nie wszyscy Niemcy są źli”.

Pamięć za euro i płać w euro
Czterdzieści kilometrów dalej na zachód następny zakład - filia Deutsche Sprengchemie GmbH. Miejscowość Brożek.
Dziś to jedne z najbardziej zdumiewających reliktów II wojny światowej, jaki znajduje się na obecnych terenach Polski. I tak jak poprzednio zaskoczyła nas elektrociepłownia. Hala jest ogromna i wybudowana pod ziemią. Budynek na zewnątrz jest - jeśli można tak napisać - zwykły i mało atrakcyjny. Tymczasem wnętrza zrobiły na nas kolosalne wrażenie.

Wjazd wagonów kolejowych do budynku elektrociepłowni

Ale po kolei. Mijając stację benzynową, widzimy ceny w EUR (!), a nie w PLN. Dziwne. Wojenną filię zakładów Deutsche Sprengchemie, w obecnym polskim Brożku, trudno ogarnąć. Na terenie fabryki, w dawnym budynku dyrekcji mieszają się języki. Pan w recepcji zaczyna gadać po niemiecku... Ceny w barze i na cenniku również w języku niemieckim.
To wszystko dlatego, że jest tu centrum paintballa. Głównie przyjeżdżają tu Niemcy i Czesi. Strzelają do siebie kulkami z farbą.

Dawna fabryka amunicji to 400 hektarów, dobre kilkaset budynków. Wszystkie opuszczone i maksymalnie zarośnięte - jak niektórzy mówią - nie do końca rozminowane. W ciągu ostatnich kilku lat zginęły na jej terenie trzy osoby.
Budynek kotłowni namierzyliśmy, oglądając zdjęcia satelitarne na Google. Potem koordynaty na Wojtka GPS i jest! - zaledwie 400 metrów przed nami. Sam środek lasu. Brak drogi, która, jak się okazało, zarosła krzakami. Na początku zawód...
- Co to ma być? Taki mały budyneczek? Po to przedzieraliśmy się przez las?
Pierwszy do środka wszedł Andrzej. Krzyczy tak, że słyszymy, stojąc 30 metrów dalej. Podbiegamy. Wchodzimy do obiektu obsypanego z każdej strony ziemią. Teraz my krzyczymy. Widziałem setki budowli betonowych, może więcej, ale ten mnie zaskoczył.

Betonowa hala elektrociepłowni 3 pietra pod ziemią

Wewnątrz otwiera się przed nami potężna, wybetonowana dziura w ziemi, głęboka na cztery piętra. Trzy piętra w głąb ziemi! Po bokach resztki podestów, dwa szyby wind. Po jednej ze stron wjazd na wagony z węglem. Tory kolejowe zamocowane (były, bo zostały skradzione) na potężnych betonowych filarach. Krążyły legendy, że pociągi wjeżdżały pod ziemię… A więc jednak legenda po części jest prawdą. Z tym, że wagon nie wjeżdżał pod ziemię, tylko do ogromnej hali, której większa część znajduje się pod ziemią.
Po wojnie nikt tymi zakładami się nie interesował. Chłopaki od paintballu mieli kiedyś plan fabryki, ale go pożyczyli i już do nich nie wrócił...

Tutaj też były obozy dla pracowników przymusowych. Zapewne ginęli… Czy ktoś o nich pamięta? Nie wiem.
Na niemieckim portalu aukcyjnym eBay można kupić przepustkę dla pracownika zakładu, numer 1001, z datą wystawienia 21 lipca 1944. Cena wywoławcza 39 euro.

Przepustka (e-Bay) Deutsche Sprengchemie GmbH Brożek/Forst Scheuno

Dziękuję Jarkowi Butkiewiczowi (Bydgoskie Stowarzyszenie Miłośników Zabytków "Bunkier”), Wojtkowi Mące (Pomorskie Muzeum Wojskowe) i Andrzejowi za informacje i towarzystwo. Zwiedzanie z Wami to ogromna przyjemność.

Film z wycieczki do Krzystkowic i Brożka. autor: Jarek Butkiewicz

Zobacz też:



emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: D.A.G. Christianstadt - „siostrzana” fabryka - Bydgoszcz Nasze Miasto

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto