Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MOK w aMOK-u. Czy instytucja działa dobrze?

Piotr Wysocki
Piotr Wysocki
Coś się dzieje z MOK-iem. Nie da się dłużej udawać, że nic się ...
Coś się dzieje z MOK-iem. Nie da się dłużej udawać, że nic się ... bacha
Coś się dzieje z MOK-iem. Nie da się dłużej udawać, że nic się nie zmieniło. Niestety tym razem nie mówimy o zmianach na lepsze.

Czas jakiś temu przekonałem się, że Miejski Ośrodek Kultury w Bydgoszczy, MOK-iem zwany, robi niezłą robotę. Z przyjemnością odnotowywałem kolejne cenne inicjatywy, które dzięki działalności tej instytucji pojawiały się w ofercie kulturalnej Bydgoszczy. Było więcej niż nieźle, a wiele wskazywało na to, że będzie jeszcze lepiej. Optymistyczne prognozy pozostały jednak prognozami, a MOK skierował się na kurs kolizyjny i wytrwale tego kursu się trzyma. Dowody? Oto one.

Cafe Pianola to było coś. Przestrzeń zupełnie nowa i na nowe otwarta. Tam znalazła swoją przestrzeń Liberatura, która przebojem zdobywa serca i umysły otwartych na awangardę odbiorców sztuki. Stamtąd płynęły dźwięki generowane przez zdolnych twórców z różnych muzycznych krain. Tam znalazło się miejsce na kino niebanalne i poruszające wyobraźnię. Właśnie w Pianoli miała miejsce Multimedialna Akcja Artystyczna, która pozwoliła publiczności zobaczyć proces twórczy, a nie tylko gotowe dzieło. Mnóstwo wydarzeń i niezwykła atmosfera, która powoli staje się tylko wspomnieniem. Gdzie się podziała ta miła Dziewczyna, która była, w pewnym sensie, twarzą Pianoli? Gości witała z uśmiechem; zawsze służyła pomocą i swoją wiedzą na temat kolekcji instrumentów zebranych przez Andrzeja Szwalbego, czy działalności MOK-u. Cierpliwości i uśmiechu wystarczało jej nawet dla kłopotliwych bywalców. Nie ma jej, ani nikogo kto mógłby Ją godnie zastąpić. Czyżby zarządzającym Cafe Pianola nie zależało już na pozytywnym wizerunku tego miejsca?


Czytaj też: Dachersi. Po dachach bydgoskich kamienic [reportaż]


Niepokoi również ilość i jakość koncertów w Węgliszku. Co się stało z Jazzowymi poniedziałkami, które przybliżały nam twórczość wielkich postaci światowego jazzu? Komu zabrakło chęci i dobrej woli? Muzykom czy raczej organizatorom? Bywało, że w jednym miesiącu mieliśmy w Węgliszku dwa lub trzy koncerty klasowych artystów i na dodatek występy w ramach cykli (Instytut Muzyki Miejskiej, czy wspomniane poniedziałki poświęcone jazzowi). Ostatnie miesiące są chyba nieco chudsze.

Kto i dlaczego prowadzi MOK na manowce, nie mam pojęcia. Komu może zależeć na tym, by instytucja mająca tak duży wpływ na rozwój kultury w naszym mieście, traciła w oczach mieszkańców? Dlaczego p.o. dyrektora Kajetan Soliński tak rzadko stawia się na imprezach, których właściwie jest gospodarzem? Jak może w sandałach i marynarce od garnituru witać przybyłych gości i niemal natychmiast się ulatniać? Gdzie gospodarskie obowiązki i szacunek dla artystów i publiczności? Coś tu chyba nie gra i proszę mi wierzyć, że piszę to z troski, nie ze złośliwości. Miejski Ośrodek Kultury jest dobrem wspólnym i naszym obywatelskim obowiązkiem jest mówienie głośno tego, co przemilczane być nie powinno.


Od portalu MMBydgoszcz.pl: zapraszamy do dyskusji na temat kondycji MOKu i kultury w Bydgoszczy pod tekstem. Polemika mile widziana.




od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto