"Plastusiowy pamiętnik" w TPB [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Zespół bydgoskiego teatru co roku przygotowuje tylko jedno przedstawienie dedykowane najmłodszej widowni. Za każdym razem jest to wydarzenie szczególnie wyczekiwane, również daleko poza granicami kujawsko-pomorskiego. Nasze bajki cieszą się bowiem sporym uznaniem, a do tego wypełniają widownie TPB jeszcze długo po premierach.
Nigdy jednak żadna taka produkcja nie cieszyła się tak dużym zainteresowaniem, jak zaplanowana na najbliższy piątek premiera „Plastusiowego pamiętnika”.
- Na luty zaplanowaliśmy pięć przedstawień, ale już od dawna nie ma na nie biletów. Dlatego w repertuarze na marzec uwzględniliśmy aż 11, a niewykluczone, że kolejne zaplanujemy również w kwietniu - przyznaje Paweł Sztarbowski, zastępca dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
Zespół TPB żartuje, że bajka nie miała jeszcze premiery, a już okazała się hitem. Ale równocześnie podkreśla tremę, która im towarzyszy.
- Miałam obawy, czy w dzisiejszych czasach historie z „Plastusiowego pamiętnika” mogą trafić do współczesnych dzieci - przyznaje Lena Frankiewicz, reżyserka i autorka adaptacji utworu Marii Kownackiej. - Ostatecznie zdecydował mój synek. Kiedy przeczytałam mu książkę, ku mojemu zdziwieniu szybko zidentyfikował się z Plastusiem. Potem powiedział mi nawet, że to jeden z ulubionych jego bohaterów. Razem nawet wybraliśmy najciekawsze przygody, z których potem powstał scenariusz - dodaje.
Jeszcze inne obawy towarzyszą Magdalenie Łasce, która wcieli się w role Plastusia, a także Tosi. - Oczekiwania dzieci zawsze są ogromne. Do tego nie da się ich tak łatwo oszukać. Na scenie nie można więc grać na pół gwizdka. Zawsze trzeba dać z siebie wszystko - twierdzi aktorka. - Ale z drugiej strony liczymy też na ich umiejętność abstrakcyjnego myślenia - dodaje Melania Muras, która odpowiada za kostiumy i scenografię. - Zdecydowaliśmy bowiem, że akcję spektaklu umiejscowimy w piórniku. Aktorzy będą się więc poruszać w przeskalowanej przestrzeni i wśród dużych przedmiotów. Mamy nadzieję, że dzięki temu nasza mała widownia łatwiej i z większym zainteresowaniem wejdzie w spektakl.
- No i całość utrzymana jest w stylu retro - dodaje Magdalena Łaska. I zaraz wyjaśnia: - W piórniku nie będzie długopisu, za to pojawi się stalówka, kałamarz, czy bibułka, a więc przedmioty, które współcześnie są już raczej niespotykane. Twórcy przedstawienia zgodnie przyznają jednak, że historia Marii Kownackiej niesie wciąż aktualne przesłanie.
- To opowieść o tym, jak różni mogą być przyjaciele. O tym, że zawsze warto trzymać się razem, i że w swoich dziecięcych potyczkach ze współczesnym światem nie musimy być sami. No a do tego pasuje do kończących się właśnie ferii, bo jest idealną odpowiedzią na raczej niewesołe nastroje towarzyszące powrotom do szkoły - wyjaśnia Lena Frankiewicz.
Przedstawienie zaplanowano na 1,5 godziny z przerwą.
(bog)
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?