Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świetne pomysły i zawsze po swojemu

Ewa Piątek
Ewa Piątek
Teatr "Zawsze po swojemu" z XV LO w grudniu dwukrotnie rozweselił dzieci w szpitalu. O zespole, spektaklu i planach na przyszłość MM-ka rozmawia z Agnieszką Kocot.

Ewa Stołowska: Na początek powiedz parę słów o sobie. Co studiujesz, co planujesz robić po studiach?
- Agnieszka Kocot: Jak już wiesz nazywam się Agnieszka Kocot i jestem studentką 5 roku filologii polskiej na UKW. Jeśli jakimś cudem dojdę do porozumienia z Faustem, który jest przedmiotem mojej pracy magisterskiej, i wspólnie stworzymy coś godnego przedstawienia mojej pani promotor, to za jakiś czas zostanę dyplomowaną dziennikarką i specjalistką od komunikacji społecznej, ponieważ to właśnie studiuję w ramach swojego kierunku. Zawsze jednak chciałam być polonistką i studia absolutnie tego nie zmieniły. Dlatego też skorzystałam z możliwości, którą mają studenci naszego uniwerka i ukończyłam kurs pedagogiczny w ramach Międzywydziałowego Studium Pedagogicznego. Praca w szkole to nie tylko mój plan na przyszłość, ale i największe marzenie.

Prowadzisz w XV LO grupę teatralną „Zawsze po swojemu”. Jak to się stało? Skąd ten pomysł, skąd wybór szkoły?
- No dobra, to po kolei: od razu wyjaśnię, że jestem absolwentką XV LO i jako instruktorka grupy teatralnej trafiłam tam dzięki swojej polonistce, pani Beacie Meller, która już w zeszłym roku szkolnym zaproponowała mi prowadzenie takich zajęć w formie wolontariatu. Można więc przewrotnie powiedzieć, że to szkoła wybrała mnie, a nie ja ją. I całe szczęście, ponieważ nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie wspanialszego miejsca pracy dla siebie. Najwyraźniej moje bardzo amatorskie wyczyny teatralne z czasów licealnych okazały się wystarczającą rekomendacją do tego, by dyrekcja mi zaufała i powierzyła mi zadanie, polegające na przygotowaniu przedstawienia na zakończenie roku szkolnego 2007/2008. Gdy po wakacjach przyszłam tam na praktykę, ta sama nauczycielka poinformowała mnie, że jeśli chcę, czeka na mnie posada instruktorki grupy teatralnej. Jak się pewnie domyślasz – nie zastanawiałam się ani sekundę i z trudem powstrzymałam się, od tego, by z radości nie rzucić się jej na szyję. I w ten sposób stałam się opiekunką i instruktorką grupki świetnej młodzieży uczęszczającej do ZS nr 5.

Kim są członkowie grupy? Czy to osoby, które na deskach szukają sposobu na swoją przyszłość? Czy jesteście razem na dobre i na złe, z czy każdego roku w innym składzie?
- Nasza grupa istnieje w ramach koła teatralno-recytatorskiego, które jak w wielu innych szkołach jest jedną z form zajęć pozalekcyjnych dla młodzieży. Stąd też, w zajęciach uczęszczają nie tylko uczniowie XV LO, ale także gimnazjaliści i uczniowie szkół sportowych wchodzących w skład ZS nr 5 Mistrzostwa Sportowego w Bydgoszczy (to jest pełna nazwa). Jeśli natomiast chodzi o sam teatrzyk, to akurat tak się składa, że faktycznie tworzy go 10 „szalonych” licealistów. Są to fantastyczne dzieciaki (strasznie się złoszczą, gdy tak o nich mówię), które mają mnóstwo świetnych pomysłów i zawsze wszystko chcą robić po swojemu. Teraz już wiesz, skąd nazwa zespołu. W tej formie oficjalnie istniejemy od października bieżącego roku. Jesteśmy więc jeszcze bardzo młodym zespołem i nasz skład cały czas się zmienia. Są wśród tych dzieciaków debiutanci, którzy traktują to jako ciekawą, taką przynajmniej mam nadzieję, formę spędzenia wolnego czasu oraz pasjonaci, pragnący zdawać do szkoły teatralnej.
Na Twoje pytanie – czy jesteśmy razem na dobre i na złe? - odpowiem przywołując wydarzenie z naszego ostatniego występu, podczas wigilii szkolnej. Tuż przed uroczystością niemalże wszystkie nasze rekwizyty, a także płyta z muzyką do przedstawienia, zostały zatrzaśnięte w sali, do której kluczyk również był w środku. Przez około 10 minut wszyscy biegaliśmy po szkole i szukaliśmy kogoś, kto pomógłby nam dostać się do środka. Czas płynął nieubłaganie szybko i godzina „0:00” zbliżała się wielkimi krokami. Gdy już straciliśmy nadzieję na odzyskanie tych, tak niezbędnych do przedstawienia rzeczy, wspólnie w ekspresowym tempie wymyślaliśmy plan awaryjny. Szczęśliwie dla nas, dosłownie na 2 minuty przed występem odzyskaliśmy nasze „skarby”. Później strasznie się z tego śmialiśmy, ale zdaje się, że każdemu z nas lekko skoczyło ciśnienie.

Jakie spektakle macie już na swoim koncie?
- W zasadzie „Wariacje bożonarodzeniowe” to nasz pierwszy wspólny spektakl, ale od razu po świętach zabieramy się ostro do pracy. Tym razem postaramy się rozbawić naszą szkolną i, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, uniwersytecką publiczność zabawną historyjką o grupie szkolnej młodzieży, pragnącej stworzyć rockowy zespół muzyczny. Czy im się uda, jeszcze nie wiem, ponieważ to tylko wstępny zarys scenariusza, który dopiero rodzi się w mojej głowie.

Ostatnio występowaliście w szpitalach, dla chorych dzieci. Czy z założenia tym właśnie zajmuje się Wasz teatr?
- Nie! Prawdę mówiąc, gdy na początku roku szkolnego układałam program koła, w ogóle nie miałam w planach tych występów. Taki pomysł pojawił się dopiero w listopadzie. Wiedziałam, że podobne akcje organizują moi znajomi, którzy są wolontariuszami w różnych szpitalach i hospicjach. Spytałam swoich podopiecznych, czy mają ochotę przyłączyć się do takiego spotkania przedświątecznego. Wszyscy zgodnie uznali, że to świetny pomysł. Moja przełożona także zaakceptowała tę idee i tym sposobem wystąpiliśmy w dwóch bydgoskich szpitalach: 11 grudnia w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcy i 16 grudnia w Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii. Tak więc, był to pierwszy taki „gest” z naszej strony, ale już dzisiaj możemy zapewnić, że nie ostatni, ponieważ radość dzieciaczków i gorące przyjęcie nas, zwłaszcza w pierwszym z wymienionych przez mnie szpitali (raz jeszcze chciałabym podziękować panią Marii Górskej za to, że tak troskliwie się nami zaopiekowała w szpitalu) sprawiły, że wracaliśmy do szkoły rozpromienieni. Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że zwykłe zdjęcie z Diabłem (to jedna z postaci z naszego przedstawienia) może wywołać na twarzach tych niejednokrotnie naprawdę ciężko chorych maluchów tak piękne i szczere uśmiechy. Dlatego też postaramy się przygotować coś fajnego na Dzień Dziecka, by móc przyjąć zaproszenie pani dyrektor Zespół Szkół Specjalnych dla Dzieci i Młodzieży Przewlekle Chorej Nr 33 i ponownie spędzić kilka miłych chwil z „małymi łobuzami” z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego.

A jak wygląda Twoje przygotowanie warsztatowe? Czym się inspirujesz, jakie stosujesz metody pracy? Jak radzisz sobie z młodzieżą?
- Nie jestem po szkole teatralnej. Nie ukończyłam też żadnego renomowanego studium aktorskiego. To wszystko jeszcze przede mną. Po prostu odkąd pamiętam bawiłam się w teatr (najpierw w przedszkolu, później w szkole i na studiach – teatr „Arche”) i tak zostało do dzisiaj. Przez kilka lat byłam członkinią Teatru Tańca Współczesnego „Szok” działającego przy Wojskowym Klubie Garnizonowym „Lotnik” i to chyba była moja najbardziej profesjonalna spośród wszystkich amatorskich przygód ze sceną. I właśnie teatr muzyczny, precyzując - teatr tańca, jest moją ulubioną formą artystycznego wyrazu. Próbuję jednak zapoznawać swoich podopiecznych z różnymi odmianami sztuki teatralnej. A ponieważ nie chcę im opowiadać jakiś głupot z kosmosu, wytrwale zapełniam swoje półki książkami o tematyce teatrologicznej. Wbrew pozorom są to świetne lektury do poduchy. Poza tym staram się możliwie jak najczęściej zabierać ich do teatru, by mieć jakiś punkt odniesienia i poznać bliżej ich upodobania, by wiedzieć co przygotować na kolejne zajęcia, żeby były one dla nich ciekawe. Bardzo pomaga mi w mojej pracy również pani Barbara Sobotka, kierowniczka sekcji teatralnej w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Bydgoszczy, która jest dla mnie niedoścignionym wzorem w tej kwestii. Właśnie dzięki niej, przy okazji różnych przeglądów teatralnych, poznałam wielu wspaniałych aktorów i wykładowców ze szkół teatralnych, którzy jak dotąd zawsze chętnie i wytrwale odpowiadali na moje męczące, jak sądzę, pytania. No a poza tym warto wspomnieć o wszelkiego rodzaju warsztatach teatralnych i recytatorskich, w których uczestniczę, gdy tylko czas i fundusze mi na to pozwalają.
Jeśli chodzi o moje relacje z młodzieżą, to chyba jest nie najgorzej. Jeszcze nie położyli mi pinesek na krzesło. Chyba po prostu staram się traktować ich tak, jak sama chciałabym być traktowana. Na razie – skutkuje.

Jak wygląda Wasza próba? Dużo czasu poświęcacie na wspólną pracę?
- Planowo spotykamy się raz w tygodniu na dwie godziny. Wiadomo jednak, że gdy zbliża się jakiś występ albo konkurs np. recytatorski, tych prób jest znacznie więcej. Z założenia miały to być zajęcia praktyczne, dlatego jeśli nawet chcę przekazać swoim dzieciakom jakąś teorię, robię to potajemnie, ukradkiem, od tak przy okazji, by nasze spotkanie nie zamieniło się w wykład. Jedno jest pewne – w 205 (to sala, w której się spotykamy) zawsze jest bardzo wesoło.

Jakie są Twoje osobiste plany na przyszłość i jakie są plany całej grupy? Nad czym obecnie pracujecie?
- Moje osobiste plany na przyszłość po krótce już Ci przedstawiłam: chcę napisać pracę magisterską, to w pierwszej kolejności, a następnie znaleźć pracę w szkole jako polonistka, co wcale nie jest takie łatwe. Poza tym, chciałabym rozpocząć podyplomowe studia intertekstualno-komparatystyczne w Krakowie, ale na to pewnie będę musiała troszkę jeszcze popracować. Natomiast jeśli chodzi o koło, to w zasadzie cały nasz roczny program pracy podporządkowany jest kalendarzowi szkolnemu i terminarzowi imprez organizowanych w naszym mieście. Jak już pisałam, po świętach spróbujemy stworzyć jakąś komedię. Pracowitym miesiącem będzie dla nas z pewnością marzec, ponieważ mamy w planach udział w co najmniej dwóch konkursach recytatorskich, a oprócz tego zamierzamy uczcić Międzynarodowy Dzień Teatru (27 marca) przygotowując wspólnie ze studentami UKW wieczór z kabaretem. To tyle, jeśli chodzi o plany na kilka najbliższych miesięcy, a co dalej – czas pokaże.

- I jeszcze jedno pytanie w duchu świątecznym – jak spędzisz święta?
Święta spędzę tradycyjnie – w domu; z rodzicami, z bratem i psem. Co roku właśnie ostatni członek mojej rodziny, mój psiak – Kuba (ja mówię na niego Książe) sprawia, że tak ciepło wspominam święta, ponieważ jako pierwszy wyrywa się do prezentów i muszę go pilnować, by skradając się pod choinką do swojej paczki, nie zbił jakiejś bombki, merdając swoim puszystym ogonem. W zeszłym roku nie zdołałam go upilnować. Zobaczymy, które z nas okaże się sprytniejsze tym razem.

Zobacz też:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto