W Nowym Rok wchodzimy... Z gipsem

Choć w niektórych bydgoskich szpitalach osób z urazami nóg i rąk jest już nieco mniej, ortopedzi nadal mają ręce pełne pracy. Ofiarami śliskich chodników padają prawie wszyscy przechodnie. Lekarze radzą: jeśli nie musisz to w ogóle nie wychodź z domu. Wczoraj ślizgawka na chodnikach sięgnęła apogeum.

Zdaniem prof. Wiesława Romaniuka, ordynatora Kliniki Chirurgii Urazowej i Ortopedii w Wojskowym Szpitalu Klinicznym to najlepszy sposób na uniknięcia nieprzyjemnych upadków. - To apel przede wszystkim dla osób starszych, które nie powinny w takie dni opuszczać domów. Urazy u nich są po prostu o wiele bardziej niebezpieczne niż u młodszych. Złamania szyjki kości udowej, nadgarstków to najczęstsze konsekwencje upadków, ale muszę przyznać, że o dziwo, dzisiaj pacjentów mamy mniej - wylicza prof. W. Romaniuk.

O spadku liczby pieszych po niefortunnych upadkach nie może za to powiedzieć dr Wojciecha Banach z pogotowia ratunkowego. Wczoraj do południa pomagał 24 bydgoszczanom. Wśród nich wielu doznało stłuczeń, złamań kończyn jak również urazów nosów, głów i żeber. Niektórzy musieli pogodzić się z faktem, że z gipsem nie będą mogli "rozstać się" nawet półtorej miesiąca.

Chwili wytchnienia nie mieli również lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego im. dra Biziela. Do południa zgłosiło się tu siedemnastu poszkodowanych. - Normalnie przez cały dzień przyjmujemy góra 24 pacjentów. A tu już o tej porze mamy prawdziwe oblężenie. Pewnie, podobnie jak w ciągu ostatnich kilku dni, po południu czeka nas kolejna seria połamanych, tym razem pewnie dzieci i młodzieży szarżujących na śniegu - usłyszeliśmy w urazowej izbie przyjęć Szpitala Wojewódzkiego.

Lekarze zalecają pieszym, by w taką pogodę nosili odpowiednie obuwie, a paniom - by zrezygnowały z wysokich obcasów, które nierzadko są dodatkową okolicznością niefortunnych upadków.