Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wykonał kawał dobrej roboty

Redakcja
Bydgoski MONAR obchodzi w tym roku swoje 25 urodziny.

Mówi się, że początki są najtrudniejsze. Czy tym razem też tak było?
- Mieszkałem w Warszawie. Jako młodzieniec pałałem się różnymi zajęciami. Któregoś dnia poznałem Marka Kotańskiego. W 1985 roku to właśnie on wysłał mnie z misją do Bydgoszczy, mojego rodzinnego miasta. Miałem otworzyć Punkt Konsultacyjny MONAR-u. To, co zastałem na miejscu, trochę mnie przeraziło. Ruina zamiast budynku i cała masa urzędniczych barier do pokonania. Musieliśmy jeszcze skrzyknąć ludzi i zacząć rozglądać się za sponsorami.

Ale udało się. Pierwsze sukcesy pojawiły się po roku.
- Skupiliśmy się wtedy na amatorskim ruchu teatralnym. Organizowaliśmy uliczne happeningi, które odbijały się szerokim echem w całej Polsce. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy postanowiliśmy przeprowadzić “Łańcuch czystych serc”. Do końca nie wiedziałem, czy ktoś przyjdzie. W końcu wybiła godzina 16. Własnym oczom nie wierzyłem, kiedy bydgoszczanie zaczęli wychodzić na ulice. Trzymając się za ręce utworzyli łańcuch, który rozpoczynał się w Fordonie, a kończył w Myślęcinku.

Jaki moment w działalności MONAR-u można uznać za przełomowy?
- Na pewno rok 1999, kiedy wprowadziliśmy leczenie ambulatoryjne. Polega ono na tym, że nie wysyłamy narkomanów do zamkniętego ośrodka, gdzieś na drugi koniec Polski, ale leczymy go na miejscu. Na początku byłem bardzo sceptyczny. Nie wierzyłem, że nasi pacjenci po wyjściu z poradni i spotkaniu kolegów, wytrzymają w abstynencji. Pierwszy rok rzeczywiście był porażką. Ale w końcu udało się!

Czy problem narkomanii nasila w Bydgoszczy się z biegiem lat?
- Kiedy zaczynałem, było około dwustu narkomanów. W porównaniu z chwilą obecną to zaledwie garstka. Już na samych Wyżynach, gdzie mieści się teraz nasza poradnia, jest ich kilka razy tyle. W skali Bydgoszczy możemy mówić o tysiącach zażywających narkotyki.

Podobno w latach 90. liczba narkomanów zmalała.
- Wręcz przeciwnie, zmieniła się jedynie klientela. W latach 80. wśród narkomanów królowała heroina. Teraz strzykawka przeszła już do lamusa. Ludzie sięgają po marihuanę, amfetaminę czy ekstazy. Panuje tylko przekonanie, że jeśli ktoś nie używa strzykawek, to nie jest narkomanem. Nic bardziej mylnego.

Praca w MONARZE nie należy do najłatwiejszych. Co dawało Panu siłę?
- Moją najlepsza odskocznią zawsze była literatura. Napisałem dziesięć książek, które od strony filozoficznej pokazują złożoność świata. Pisanie sprawia, że wyrzucam z siebie wszelkie toksyny, a także widok choroby i śmierci, które towarzyszą mi codziennie.

Zobacz też:


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto