Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Nowakowski i potrzeba opowiadania rysunkiem [wywiad]

MM Bydgoszcz
MM Bydgoszcz
Andrzej Nowakowski rysownik komiks komiksiarz
Andrzej Nowakowski rysownik komiks komiksiarz Leszek Grabowski
Komiksy Andrzeja Nowakowskiego pojawiały się m.in. w Szpilkach, Dzienniku Wieczornym, Ekspresie Ilustrowanym, Fantastyce, Świecie Młodych. Znane tytuły to „Noc sprawiedliwych pięści” czy „Doman - Pogromca smoka”. Andrzej Nowakowski obecnie jest na emeryturze i nadal mieszka w Bydgoszczy.

Kiedy po raz pierwszy zetknął się Pan z komiksem?
- Andrzej Nowakowski:
Komiksy znałem od dziecka, były publikowane w dziennikach, gazetach, nie była to nowinka, której się nie widywało. Rysunek typu komiksowego funkcjonował, także na co np. w „Dzienniku Wieczornym”. Nie widywałem wtedy zeszytów komiksowych, czasem słyszało się tylko, że ktoś ma książeczki przedwojenne np. z Tarzanem, rzadziej – komiksy z zagranicy.

Jak nauczył się Pan rysować komiksy?

- Nie uczyłem się rysować, bo ukończyłem Liceum Plastyczne w Bydgoszczy, podobnie zresztą jak Jerzy Wróblewski, rysowałem więc od zawsze. Lubiłem rysować, więc rysowałem. Niektórzy kreślą na marginesach notatki, a ja kreśliłem rysunki.

Jakich rysowników ceni Pan szczególnie?

- Jerzego Skarżyńskiego, Grzegorza Rosińskiego, Jerzego Szyłaka…

Czym zajmuje się Pan obecnie?

- Jestem na emeryturze, zajmuje się więc tym, czym zajmują się emeryci. Jeśli pojawi się od czasu do czasu jakaś praca, to ją realizuję, ale w sumie powiedziałbym, że raczej aktualnie już nie rysuję.

A śledzi Pan komiks? Kibicuje Pan komuś?
- Części współczesnego komiksu, z racji czysto pokoleniowych, mam obowiązek nie rozumieć, co nie znaczy że jej nie akceptuję. Po prostu to nie moja bajka, są już inne chwyty, inne podejście formalne, inne środki wyrazu. Myślę, że umiałbym coś takiego przerysować, bo akurat zdolności naśladowania mi natura nie poskąpiła, ale wszelkie transformacje rzeczywistości to coś, czego z natury nie robię. Bliski jest mi rysunek - umownie nazwijmy go - realistyczny, a więc rzeczywistość ma być oddana w miarę dokładnie.

Bywa Pan nauczycielem dla młodych rysowników?
- Raczej już nie, kilkanaście lat temu - częściej. Młodzi ludzie podchodzili, wypytywali o sposoby, rady, chwyty formalne. Teraz rzadko widuję się z tym środowiskiem, jedynie przy okazji tego typu konwentów. Poza tym częściej mam kontakt z czytelnikami niż z młodymi rysownikami. Rysowanie to coś bardzo subiektywnego, przekazujemy swoje myśli po swojemu, nie myślimy o tym, by kogoś naśladować, zresztą jest to cecha twórczości w ogóle.

Jaka jest dla Pana misja komiksu?**
Ma bawić czy może zastanawiać...?**
- Komiks jest jak każda dziedzina sztuka. Tematyka jest rozmaita, od seksu po kryminał czy wzniosłe idee, czasem nikomu niezrozumiałe, tak dalece alegoryczne. Trudno powiedzieć, żeby komiks miał jakaś konkretną misję.

Czy by zostać rysownikiem, wypada mieć talent plastyczny czy raczej talent obserwatora...?
- W moim przypadku, pewnie tak jak w przypadku większości, wykształcenie plastyczne było przydatne. Śledziński, któremu kibicuję, też kończył liceum plastyczne, co prawda kilkadziesiąt lat później.... To droga naturalna – jeśli lubisz coś robić, to dążysz do tego, by odbiło się to na Twoim wykształceniu. Oczywiście nie jest to wymagane, podstawą jest to, by człowiek miał w sobie potrzebę opowiadania rysunkiem. To jakby ręcznie robiony film na temat sekwencji zdarzeń. Czasami klatka po klatce nieomalże pokazuje się wydarzenie; to tego typu podejście do rysunku, gdzie trzeba lubić fabułę przedstawiać cyklem rysunków. Rodowód myślenia większości rysowników jest identyczny, oczywiście każdy stosuje tę podstawę po swojemu, ze swoimi przemyśleniami.

Rysuje się z życia czy z wyobraźni?

- Czerpie się z jednego i drugiego, ale nie umiem określić proporcji. Nie wiem też ile tego co stworzyłem pochodziło z rzeczywistości, z przeszłości, z zapamiętanych komiksów… Człowiek robi to i nie zastanawia się dokładnie nad źródłami…

Jak zacząć rysować? Czy to drogie hobby?

- Jeżeli chce się coś stworzyć, wystarczy - jak człowiekowi pierwotnemu - kawałek węgielka i ściana. Nie zachęcam oczywiście do niszczenia ścian, ale narzędzie nie ma na początku znaczenia. Potem okazuje się, że jednemu pasuje rysowanie piórkiem, innemu pędzelkiem, ołówkiem... Trudno tutaj o podpowiedź dla ogółu. Wróblewski rysował pędzlem. Ja – piórkiem. Nie ma reguł, jak to się mówi, komu dany smyczek pasuje, tym gra.

Zobacz też:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto