Artur Pałyga stworzył dramat działający na dojrzałych widzów jak wehikuł czasu. Zabiera ich w sentymentalną podróż między wspomnieniami lat dzieciństwa i młodości, głęboko krytymi przez pamięć. Ja (rocznik 89) znam te momenty z opowiadań różnych osób: sąsiadów, starszych kolegów, kuzynów, a przede wszystkim rodziców. I właśnie o tych ludziach, z głowami przepełnionymi migawkami z PRL-u, jest ten spektakl.
Nie przypadkowo na kameralnej scenie (powściągliwa aranżacja przestrzeni pozwoliła uniknąć swoistej maskarady) w opozycji do widza reżyser Piotr Ratajczak stawia sympatyczne grono mężczyzn i kobiet prawdopodobnie „około trzydziestki”. Rusza machina. Rozpoczyna się proces penetrowania szuflad pamięci. Kiedy Sawa (energetyczny, wzruszający Rafał Sawicki - bydgoszczanin) wspomina, jak marzył o mieczu Luke’a Skywalkera, widzowie, całkiem niepostrzeżenie wędrują razem z nim do czasów, gdy stali w kolejce po cukier na kartki albo zbierali historyjki z gumy do żucia „Kaczor Donald”.
Przewodnicy i inicjatorzy wycieczki po nie tak odległych latach komunizmu zwracają uwagę na istotne detale, wpisujące się w klimat epoki, takie jak granatowe mundurki i akademie szkolne. By zachować porządek i chronologię, zapraszają nas najpierw ochoczo na lekcję wychowania fizycznego, gdzie opanowywali niezwykle istotną technikę skoków przez kozła. Patrzymy jak nieporadnie pląsają przy radiowych hitach na dyskotece, zaciągają się w ukryciu pierwszymi papierosami. Każdy z nich, nie tylko wspomina, ale także nieśmiało obnaża się przed nami z marzeń i planów, które towarzyszyły im w okresie dorastania. Ci sami odważnie stają w obronie nauczyciela zwolnionego za czytanie na lekcji polskiego Miłosza, jeżdżą do Jarocina i chcą uprawiać miłość, póki rodzice nie wrócą do domu. Za ich młodym wiekiem stoi wiara w ideały, chęć wolności, chwytania życia pełnymi garściami. Po przekroczeniu granicy tytułowanej jako dojrzałość pewne istotne niegdyś sprawy tracą swój istotny status i ustępują miejsca innym priorytetom. Jak wspomina Fidel (rocznik 71), pozostaje etap wspominania… młodości, która miała wyraz!
Rozluźnienie widzów, którzy z uwagą i wzruszeniem śledzili i doszukiwali się własnej historii w urywkach z życia aktorów przerywa wejście Jadwigi Grygierczyk. Nieco starsza od naszych towarzyszy skromna pani mówi o sobie, jako o zamkniętej przez wielu w gablocie tamtych czasów. Przywołuje z pamięci momenty z życia codziennego, takie jak spotkanie sąsiadki w drodze do pracy, z pozoru podobne do naszych teraźniejszych doznań. W konkluzji stwierdza, że my, młodzi, nie jesteśmy w stanie pojąć i docenić udziału prostych ludzi w budowaniu tamtej rzeczywistości, w której "jakoś na wszystko starczało czasu".
Wydestylowane z pamięci momenty nie wysuwają na plan pierwszy podręcznikowej prawdy, lecz na nowo wypełniają karty historii, strona po stronie. Tak jak chce i czuje ich właściciel, czyli autor-bohater opowiadania o naszym PRL-u.
Zobacz też:
- Czekamy na Andrzeja, Andrzeja i...
- "Kochanowo i okolice" na Festiwalu Prapremier [wideo]
- Festiwal Prapremier Bydgoszcz 2010 [program - spektakle - bilety]
- Aneks Festiwalu Prapremier Bydgoszcz 2010 [program - spektakle - warsztaty - bilety]
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?