Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Bydgoszczy. Mieszkańcy weszli do ratusza i pobili prezydenta miasta, a działo się to 100 lat temu

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Narodowe Archiwum Cyfrowe/zdjęcie ilustracyjne
Wydarzenia czerwcowe w 1921 roku w Bydgoszczy przez długie lata były szeroko komentowane nie tylko w mieście, ale i w kraju. Rzadko bowiem dochodzi do przypadku, aby rozzłoszczony tłum mieszkańców wtargnął do ratusza, wywlókł prezydenta miasta i go dotkliwie pobił.

Zobacz wideo: Rewitalizacja Starego Fordonu nabiera tempa

Rozjuszonych napastników powstrzymała dopiero szarża konnej policji, w trakcie której oddano strzały. Zginęła jedna osoba, 9 zostało rannych.

Odnaleźć Maciaszka!

Dwa miesiące po tych zdarzeniach najbardziej winni uczestnicy zamieszek stanęli przed bydgoskim sądem. Było ich w sumie 22, spośród których 12 doprowadzono na proces z aresztu sądowego, a 10 odpowiadało z wolnej stopy. Wśród nich znaleźli się Franciszek T., który przemawiał z balkonu kamienicy nr 4 na Starym Rynku do zgromadzonych tam około tysiąca bydgoszczan, podburzając ich przeciwko prezydentowi Janowi Maciaszkowi jako winnemu sprzyjania mniejszości niemieckiej oraz Stefan O., głośno obwiniający podczas wiecu Maciaszka o nasłanie na robotników wojska i policji.

Trwa głosowanie...

Jaki jest Twój ulubiony park w Bydgoszczy?

Jak wynikało z przeprowadzonego postępowania, zebrani na rynku, usłyszawszy od urzędników, że Jana Maciaszka nie ma w jego ratuszowym biurze, wysłali delegację z Franciszkiem T. na czele, która miała odnaleźć i przyprowadzić prezydenta na plac, aby przed tam zgromadzonymi wytłumaczył się ze swojego postępowania. Grupa wiecowników udała się do domu Maciaszka przy ul. Gdańskiej, a nie zastawszy go tam ruszyła na dalsze poszukiwania. Po starciu z policjantami demonstranci wtargnęli do kawiarni „Bristol” nad Brdą, ulubionego lokalu prezydenta, a nie zastawszy go tam, wybili szyby, po czym przeszukali pobliskie kino. Potem, już większą grupą, wtargnęli do budynku magistratu, gdzie odnaleźli przestraszonego prezydenta.

Zegarek, portmonetkę i portfel

Nie mając innego wyjścia, Jan Maciaszek postanowił przemówić do tłumu z okna budynku. Głosu jednak zabrać mu się nie udało, został dotkliwie pobity i siłą wywleczony z magistratu. Największy udział w tym, jak przyznali świadkowie, miał Bolesław P. Przy okazji skradziono Maciaszkowi zegarek, portfel i portmonetkę. Następnie siłą grupa wiecowników wlekła prezydenta, nadal go bijąc i popychając, przy aprobacie zgromadzonych ludzi na rynku, w stronę budynku sądów, głośno domagając się zamknięcia go w areszcie. Na ul. Jana Kazimierza tłum zatrzymał oddział konnej policji. Demonstranci wraz z uwięzionym prezydentem ukryli się za zatrzymanym tramwajem. Szarża konnej policji niewiele dała, wobec tego postanowiono użyć b roni palnej. Kiedy kilka osób upadło na bruk, Jan Maciaszek został uwolniony, a reszta agresorów rozpierzchła się po okolicy.
Podczas rozprawy oskarżeni, z których nikt wcześniej nie miał do czynienia z przekroczeniem prawa, bronili się sami, nie korzystając z pomocy obrońców. Twierdzili w większości, iż do czynów popchnęło ich wielkie wzburzenie i troska o los rodaków. Jedynie Franciszek T. twierdził w ostatnim słowie, iż powinien zostać uwolniony, ponieważ na wiecu przemawiał... w stanie „podchmielonym”, a ponadto czynił to na prośbę policji, apelującej o rozejście się tłumu. Kiedy stwierdził, że zbyt wysoki wymiar kary dla podsądnych może wywołać w mieście kolejne rozruchy, przewodniczący sądu odebrał mu głos i zagroził podwyższeniem kary.

Ogłoszenie wyroku miało miejsce czwartego dnia procesu, 27 sierpnia 1921 roku o godzinie 18.30 przy wypełnionym po brzegi audytorium.

Trzynastu skazanych

Pięciu oskarżonych, których uznano za winnych podburzania demonstrantów, w tym Franciszka T., otrzymało kary po pół roku pozbawienia wolności. Bardziej surowo potraktowano tych, którzy bili i szarpali prezydenta Maciaszka. Trzej oskarżeni – Bolesław P., Antoni R. i Bolesław Z. otrzymali kary dwóch lat pobytu za kratami, czterej – rok, a jeden – ośmiu miesięcy. Dziewięciu podsądnych w wyniku zeznań świadków, których przez sądową salę przewinęło się ponad pięćdziesięciu, uwolnionych zostało od winy i kary, kosztami postępowania obciążono skarb państwa.
Jeszcze na sądowej sali kilku ze skazanych głośno oznajmiło, że nie przyjmuje wyroku i wnosi o jego rewizję. Do tego jednak nigdy nie doszło.

22 oskarżonych stanęło przed bydgoskim sądem o udział w zajściach na Starym Rynku, podczas których pobito prezydenta miasta, Jana Maciaszka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto