Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Jestem zwyczajny chłop. Siadam do stołu z bezdomnymi - mówi proboszcz Bazyliki w Bydgoszczy:

Roman Laudański
Roman Laudański
- Świat zastanawia się, dlaczego młodzież odeszła od Kościoła. Nie, nie, jest inaczej. Świat młodych ludzi skomplikowała pandemia. Na dodatek my – dorośli, przestaliśmy słuchać młodych. Ważne, żebyśmy jak najszybciej zaczęli to robić - mówi ks. Sławomir Bar.
- Świat zastanawia się, dlaczego młodzież odeszła od Kościoła. Nie, nie, jest inaczej. Świat młodych ludzi skomplikowała pandemia. Na dodatek my – dorośli, przestaliśmy słuchać młodych. Ważne, żebyśmy jak najszybciej zaczęli to robić - mówi ks. Sławomir Bar. Tomek Czachorowski
Rozmowa z księdzem Sławomirem Barem CM, proboszczem parafii pw. Świętego Wincentego a Paulo w bydgoskiej bazylice.

– W domu było was dziewięcioro rodzeństwa; to pierwsza szkoła pomagania?

– Rzeczą zupełnie naturalną jest, że kiedy w domu jest dziewiątka dzieci, to jedno drugie wychowuje. Przykładem byli również rodzice. Mama była społeczną siostrą PCK. Pani burmistrz poprosiła kiedyś, czy nie moglibyśmy zaopiekować się 99-letnią kobietą, której groziła eksmisja. Dla nas była to obca osoba. Leżąca. Wśród obowiązków domowych, jak przynoszenie opału, pojawiła się wtedy dodatkowa – opieka. Przewracanie, odleżyny, pomoc była naturalna, i tak, wyniosłem ją z domu. Dom, rodzice, rodzeństwo nauczyli mnie bycia dobrym dla ludzi. Nic nadzwyczajnego. Dziś tak samo patrzę na swoją pracę. Robię tylko to, co do mnie należy.

– Cuda ksiądz robi. W czasach, gdy Kościół katolicki w Polsce nie ma dobrej prasy, wszystkie lokalne i ogólnopolskie media zachwycały się, że w bydgoskiej bazylice powstała noclegownia dla bezdomnych.

– Tylko że ja z bezdomnymi pracuję w Stowarzyszeniu Miłosierdzia od jedenastu lat, a od dwudziestu lat zajmuję się młodzieżą: wierzącą, niewierzącą, poszukującą. Zaczynałem pracę w Bydgoszczy, później był Kraków, Skwierzyna koło Gorzowa i od 10 lat znowu jestem w Bydgoszczy, gdzie zajmuję się bezdomnymi i młodzieżą

– To zacznijmy od bezdomnych. Postanowił ksiądz wyręczać państwo lub samorząd w niesieniu pomocy?

– Ha! Najłatwiej zrzucić winę na kogoś innego i powiedzieć, że to nie jest mój obowiązek. Tylko, przypomnę, nasze zgromadzenie zakonne zostało powołane do pracy z ludźmi ubogimi. „Ewangelię ubogim posłał nasz Pan”, to nasze hasło. Powtórzę, robię to, co do mnie należy. Po to zostałem księdzem, żeby pomagać ludziom ubogim, potrzebującym.

– Łamie ksiądz stereotypowe postrzeganie polskich kapłanów, którzy mają wygodne życie. A skoro codziennie musieliście sami przygotowywać posiłki dla 450 – 500 bezdomnych, to o wygodach trudno mówić.

– Z wygodnego życia zrezygnowałem już dawno, nie mam wygodnego łóżka, śpię na materacu jak oni. Nie chwalę się tym, proszę mnie zrozumieć. Chcę dotknąć ich świata, być z nimi. Nie wywyższam się. Ubieram się zwyczajnie, nic wyszukanego. Chcę, żeby oni, bezdomni, wpuścili mnie do swojego świata. Chcąc pomagać, muszę wejść do ich świata.

– I co jest w ich świecie?

– Samotność.

– To zupełnie jak u księży.

– U nich jest totalna samotność połączona z poczuciem braku wartości. Uważają siebie za kogoś gorszego. Oni, przepraszam za określenie „oni”, nie brzmi najlepiej – ludzie bezdomni, biedni uważają siebie za gorszych. Dzisiejszy świat jest pełen reklam uśmiechniętych ludzi i pięknych towarów. To rodzi kompleksy u tych, którzy nie mają za co zrobić zakupów. Duchowa bieda jest zalążkiem biedy materialnej. I wcale nie chcę wszystkich na siłę przyciągnąć do Kościoła, bo to nie zda egzaminu. Wiara to łaska, sprawa Pana Boga. Ja mam robić wszystko, żeby być w porządku, a ci, którzy są obok mnie, żeby powiedzieli: to jest coś ważnego. Kiedyś zrobiłem rekolekcje dla bezdomnych. Dobrowolne, ale wokół stołu w noclegowni zasiedli wszyscy. Wypiliśmy herbatę, rozmawialiśmy o ważnych rzeczach: o Bogu, o miłości, o wartościach, o prawdzie, o dobru. To wszystko stanowi o naszym człowieczeństwie. Pytali, jak o siebie powalczyć, jak odbić się od dna.

– Bo czasem łatwo spaść z tej spokojnej strony życia, na tę zupełnie nieprzewidywalną.

– Bardzo łatwo. Kiedyś usłyszałem od pana Zbyszka: „wiesz ksiądz co, stać się bezdomnym to chwila, jak pstryknął palcami. A wyjść z tego, na to potrzeba naprawdę dużo, dużo czasu”. Jeden z naszych zakonnych braci wspiera bezdomnych terapią, motywuje ich, mobilizuje. Od grudnia, kiedy uruchomiliśmy noclegownię w kościele, znaleźliśmy pracę i mieszkanie dla kilkunastu naszych dotąd bezdomnych chłopaków.

– Wynajmują pokoje? Mieszkają nadal w noclegowni?

– Noclegownia już nie działa. U góry mieliśmy pokoje gościnne dla bliskich, którzy do nas przyjeżdżali. Zgodziliśmy się z tego zrezygnować, bo ważniejszy od naszych potrzeb jest drugi człowiek. Kilka osób mieszka tam, kilka w domu interwencyjnym dla kobiet. Te bezdomne chłopaki mówią do mnie tak: kiedy wrócimy na ulice, to się nie podniesiemy. A przecież staraliśmy się, wspieraliśmy ich w walce o siebie, to musimy motywować ich w wytrwaniu na nowej drodze. Pewnie, że sprawdzamy ich alkomatem, ale trzymają się.

– Ile posiłków przygotowywaliście zimą?

– Od 400 do 500. Wydawaliśmy posiłki dla ludzi biednych, ubogich i bezdomnych. Prowadziliśmy ogrzewalnię z całodziennym wyżywieniem. Obiady z suchym prowiantem wydajemy do dziś. Wyjeżdżaliśmy również z posiłkami do kilkudziesięciu osób starszych, samotnych i przebywających na kwarantannie. Teraz, kiedy pandemia zelżała, odchodzimy od tego.

– Jeździli zakonnicy?

– Wolontariusze i to z młodzieży misjonarskiej, o której wcześniej wspomniałem.

– Nim porozmawiamy o młodzieży przypomnę, że planowaliście budowę domu dla bezdomnych przy bazylice.

– Rozważyliśmy wszystkie za i przeciw. Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie oddać na ten cel część naszego obecnego domu przy bazylice niż budować nowy.

– Obiekt, dwa skrzydła przy bazylice, macie bardzo duży.

– Dlatego będzie to łatwiejsze w utrzymaniu, ogrzewaniu, naszej mobilności. Mamy już plany koncepcyjne, wstępne rozmowy z architektem i konserwatorem, jak przerobić jedno skrzydło bazyliki na Wincentyński Dom Miłosierdzia imieniem świętego Jana Pawła II. Pierwotnie miał stanąć pomnik papieża – Polaka, ale dom dla bezdomnych będzie lepszym pomysłem.

– Znakomitym!

– Papież Franciszek już nam poświęcił kamień węgielny z domu, w którym mieszkał Jan Paweł II. W suterenie powstaną łaźnie i ogrzewalnia dla 40 – 50 osób. Na parterze znajdzie się jadłodajnia i kuchnia – tam, gdzie była dotąd kaplica. Będzie też ambulatorium, mam już obiecane, jedna firma je nam umebluje. Dostaliśmy sprzęt dentystyczny, ponieważ chcielibyśmy, żeby i taki gabinet tam się znalazł. Chcemy zrobić to profesjonalnie, bo chodzi o ludzką godność. Chcemy godnie przyjąć osoby bezdomne. Często wydaje się nam, że życie jest skomplikowane, a ono jest proste. Sami je komplikujemy. Nasze życie, życie księży jest naprawdę proste, czy też powinno być proste. Życie ubogich też takie jest. Musimy się dopasować, by nie tylko ich nakarmić, ale dać im również okazję do zawalczenia o siebie.

– To przejdźmy do młodzieży. Czasy dla księży są chyba trudne. Młodzi odchodzą z Kościoła, przestają chodzić na lekcje religii.

– Mam inne doświadczenia. Od lat prowadzę młodzież misjonarską, to uczniowie szkół średnich, studenci, a niektórzy już pracują. Duża grupa, 50 – 60 osób w wolontariacie. Wyjeżdżamy razem na rekolekcje. Rodzice jednego z księży zapisali nam ziemię w górach, w okolicy Mszany Dolnej. Zrobiliśmy tam ośrodek rekolekcyjny z kontenerów granicznych, które dostaliśmy od Niemców po likwidacji strefy Schengen.

– Do dziś pamiętam oazowy ośrodek rekolekcyjny w Suchej koło Świekatowa, którym zawiadywał bydgoski jezuita ojciec Czesław Chabielski. Msza święta w stodole przerobionej na kaplicę, niesamowity klimat.

– Działamy tam od dziesięciu lat. Luksusów nie ma. Zasięgu nie ma. 40 minut drogi do najbliższej cywilizacji.

– Dobre miejsce do rozmowy o najważniejszych sprawach.

– I o to nam chodzi. Świat zastanawia się, dlaczego młodzież odeszła od Kościoła. Nie, nie, jest inaczej. Świat młodych ludzi skomplikowała pandemia. Na dodatek my – dorośli, przestaliśmy słuchać młodych. Ważne, żebyśmy jak najszybciej zaczęli to robić. Towarzyszyć im w ich problemach. Powinniśmy też od nich wymagać, stawiać im zadania, ale oni od nas też. Czasy triumfu Kościoła już się skończyły. Spójrzmy wreszcie na Kościół jako na wspólnotę wspólnot. Prawdziwą wspólnotę, w której jeden dla drugiego jest w porządku.

Trwa głosowanie...

Koszenie trawy w mieście. Jesteś za czy przeciw?

– Ideę odnowy Kościoła niesie zapowiadany Kongres Katolików i Katoliczek.

– Nie słyszałem o tym, ale pojawia się coraz więcej inicjatyw odnowy Kościoła. Im bardziej pomożemy ludziom świeckim zaangażować się w życie Kościoła, im bardziej ich dopuścimy do nas, tym lepiej. Przecież my – księża nie możemy żyć ponad ludźmi, musimy żyć z ludźmi.

– A jak reaguje ksiądz na młodego człowieka, który mówi, że nie ma Boga?

– Rozmawiam z nim o samochodach, o fejsbuku. Tu nie można zrobić niczego na siłę. Jak udowodnić komuś, że Pan Bóg jest? Jedyną możliwością jest pokazanie komuś mojej fascynacji Bogiem. Moje autentyczne świadectwo. Dodam, że ja też mam swoje słabości, grzechy. Nie jestem święty. Zwykły, normalny chłop, który ma upadki i wzloty. Tak jest w Kościele, który jest święty, ale składa się z grzesznych ludzi.

– Akurat ten cytat w kontekście filmu „Kler” Smarzowskiego nie brzmi najlepiej.

– Przed laty napisałem na ten temat swoją magisterkę. O potrzebie Kościoła wspólnoty wspólnot. Cytowałem „Czarne karty Kościoła” Vittorio Messori czy „Święty Kościół grzesznych ludzi” księdza Jana Kacika. Oni pokazują słabości Kościoła. Księża nie są nadludźmi. Są zwyczajnymi ludźmi wychowanymi w takich samych rodzinach.

– A jednak wymagamy od księży więcej.

– Jasne, ponieważ gubimy po drodze powołanie. Wydaje mi się, że u nas również występuje zmęczenie materiału. A czyż wy, zwykli ludzie, nas nie rozpieściliście? Świat księży został odrealniony, jakby księżom było wolno więcej, ale to nie jest tak. Naszym powołaniem jest służba Bogu i ludziom. Myślę, że Kościół do tego wraca. Czuję, że następuje wiosna Kościoła. Przykład z naszego podwórka: mamy nabożeństwa do serca Pana Jezusa. Ktoś skomentuje, że bardzo „babcine”. Odprawiamy je w naszym ogrodzie, a przychodzą na nie – w większości – młodzi ludzie. Także w niedzielę wieczorem w maju robiliśmy majówki, w czerwcu – czerwcówki i połowa to są młodzi ludzie.

– Dla mnie świetnym pomysłem był wasz festiwali „Nowe Spojrzenie”.

– Robią go właśnie młodzi ludzie. To jest dla nich. Dlatego mówiłem, że musimy zacząć słuchać młodych. Świat młodych potrzebuje ciągłych stymulacji i w tym możemy pomóc. To jak w internecie: jedno okienko otwiera drugie, trzecie, dziesiąte, mają tych informacji aż za dużo. Dlatego jestem za tym, żeby dla młodych stworzyć strefę w Kościele. Z możliwością zatrzymania, adoracji, eucharystii, ale dajmy im też możliwość wykazania się, żeby mogli coś zrobić. Są fantastyczni. Jestem nimi zafascynowany. Mają świetne pomysły. Co prawda zdarza się również słomiany zapał, świat podcina im skrzydła. My, dorośli podcinamy skrzydła młodym. Nie dajemy im się rozwinąć, bo chcemy wcisnąć ich w jakieś ramy. Mówimy pięknie o wolności, miłości, szacunku, dobru, a sami tego nie przestrzegamy.

– Czy wierni wrócą do opustoszałych w pandemii kościołów?

– Na pewno nie wróci tylu, co przychodziło wcześniej. Tak jak było, to już nie będzie, ale wrócą tam, gdzie poczują bożego ducha. Widzę to po naszej bazylice. Kiedy poczują, że to jest ich kościół, ich miejsce. Bo Kościół to nie tylko dom z kamieni i złota. „Kościół żywy i prawdziwy to jest serc wspólnota”, to cytat z jednej z pieśni. I o taki Kościół nam chodzi. Dlatego za bazyliką mamy plac zabaw, żeby w po niedzielnej mszy ludzie mogli tam pójść z dziećmi. Mamy strefę relaksu, kawiarenkę, żeby po mszy spotkać się na kawie, porozmawiać. Pobyć ze sobą. Na tym polega wspólnota.

– Jak u protestantów.

– Protestanci wyprzedzają nas w tym, że wcześniej wyszli do ludzi. Niebezpieczeństwo jest takie, że Kościół katolicki coraz bardziej protestantyzuje się w dogmatach, w tym, co najważniejsze. A Kościół Jezusowy jest piękny i fantastyczny. Kościół katolicki jest powszechny, dla każdego. I my musimy dawać o tym żywe, prawdziwe świadectwo, że to nie jest coś nadzwyczajnego, a zwyczajnego. Jak mówiłem na początku naszej rozmowy: robię tylko swoje.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto