Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezapomniany ENEMEF: Noc Ekranizacji

MOnika Cyganek
MOnika Cyganek
Piątkowy wieczór filmowy zapowiadał się na noc pełną niezapomnianych wrażeń.

Już na godzinę przed seansem kasy kinowe pękały w szwach, co zapowiadało dużą frekwencje tego wieczoru. I rzeczywiście fani filmowych ekranizacji nie zawiedli, o czym świadczyły aż trzy sale kinowe dodatkowe poza salą główną, na których wyświetlane były filmy, niekończące się kolejki do bufetu oraz toalet, szczególnie damskich.

Atmosfera sięgnęła zenitu na chwilę przed godz. 22, kiedy wszyscy amatorzy nocnych filmów zaopatrzeni już w swoje zestawy maratończyka, zaczęli zapełniać sale kinowe. Noc filmowa rozpoczęła się (prawie) premierowo od „The Host” (Intruza), czyli drugiej ekranizacji po „Zmierzchu” Stephenie Meyer. Wszechświatem kierują siły, które leżą poza naszym rozumieniem, nad którymi nie mamy kontroli. Jednak dzięki ludzkiej determinacji, sile charakteru oraz bezkresnej nadziei, jesteśmy w stanie kreować rzeczywistość wokół nas i dokonywać rzeczy niemożliwych (na pierwszy rzut oka). Ekranizacja opowiadająca o pozaziemskiej formie życia zasiedlających ludzkie ciała w celu dokonania kolonizacji planety i eliminacji naszego gatunku. Jednak dzięki silnej woli oraz chęci przetrwania dusza ludzka w ciele zasiedlonym przez obcego dochodzi do głosu, przekonując do siebie obcego - dokonuje przełomu, w wyniku którego dochodzi do powstania koegzystencji życia obu gatunków.

Film warty polecania wszystkim, nie tylko amatorom science fiction, ponieważ każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Naprawdę dobra ekranizacja zrealizowana z dużym rozmachem (dużo scen akcji), łącząca pozytywną energię z ponadczasowym przekazem - miłość jest trwalsza od śmierci, odległości przestrzeni czy różnic gatunku. Metafora życia, jako ciągłej, niczym nieograniczonej podróży i puenta, iż dom możemy znaleźć w najmniej oczekiwanym miejscu. Warte obejrzenia, polecam!

Po chwili przerwy na papierosa, dolewkę coli czy toaletę, po rozprostowaniu nóg oraz zaczerpnięciu powietrza, wróciliśmy na sale kinowe na drugą ekranizację tej nocy, którą były „Piękne istoty”. Opowieść o uroku rzuconym na 16-letnią dziewczynę zakochaną w śmiertelniku, która pokonuje fatum i klątwę rzuconą przed laty na jej rodzinę, żeby być z nim. Najsłabsza pozycja w repertuarze, moim zdaniem. Przeciętny film, jeden z serii wychodzisz z kina i zapominasz, że go widziałeś albo przekonaniem o stracie dwóch godzin ze swojego życia. Nie mam pojęcia, co autor mógł mieć na myśli. Słaba obsada, marna realizacja. Nic w nim, absolutnie nic do mnie nie trafiło.

Po orzeźwiającej chwili relaksu i pobudki na świeżym powietrzu, rozpoczęła się trzecia odsłona tej nocy, a mianowicie ekranizacja „Igrzysk śmierci” w reż. Gary’ego Ross’a. Moim zdaniem bardzo ciekawie zrealizowany film, warty obejrzenia, godny polecenia. Doborowa obsada aktorska, świetna realizacja kina akcji. Mnie osobiście przekonał do przeczytania książki. Opowieść o walce na śmierć i życie w grze (igrzyska głodowe) organizowanej dla zabawy przez władze w państwie, w którym poddani to ludzi pracujący, którzy głodują - walcząc o przetrwanie, podczas gdy władza bawi się w przepychu stolicy (świetna metafora dzisiejszego systemu pt. „plebs haruje, władza świętuje”). Dzięki przerysowanemu skonfrontowaniu dwóch światów z jednej strony tłumu płytkich zadowolonych z życia, niezadających zbędnych pytań, totalnie podporządkowanych systemowi idiotów, z drugiej walczących o przetrwanie ludzi ciężko pracujących na rozrywki reszty, utrzymanie ich luksusowego poziomu życia (skądś znany schemat?). Prawdziwy problem pojawia się w momencie, kiedy jednostka zamierza wyjść poza przyjęty system, co wywołuje natychmiastową reakcję władz. Kto nie widział, warto obejrzeć!

At last, what doesn’t mean last obejrzeliśmy ekranizację drugiej części z sagi „Millenium” Stiega Larrsona, a mianowicie "Dziewczynę z tatuażem". Są to dalsze losy dziennikarza Micheala Blumkvista. Film nie tylko dla tych, którzy lubią dobrą powieść detektywistyczną, ale i dobre kino akcji. Pozycja obowiązkowa dla każdego - najlepsza ekranizacja tej nocy została na deser.

I tym optymistycznym akcentem końca dobiegła noc ekranizacji, prawie po 10 godzinach dobrego kina, a rozpoczął się słoneczny poranek tuż przed godz. 8. Najbardziej wytrwali maratończycy zaczęli opuszczać Multikino z zadowoleniem z obejrzenia świetnego kina oraz ekranizacji powieści, które wcześniej czytali lub jeszcze nie zdążyli, ale teraz to zrobią.

Wrażenia po maratonie w dwóch słowach: zmęczeni, ale szczęśliwi! Moc pozytywnych emocji i optymizmu, połączona z satysfakcją obejrzenia wszystkich filmów bez grama snu, niepowtarzalna atmosfera nie do opisania - polecam wszystkim, którzy nie mieli do tej pory okazji uczestniczyć w podobnym maratonie. Noc to najlepsza pora na oglądanie filmów. Po pierwsze nikt nie przeszkadza, a po drugie jest ku temu odpowiedni nastrój.

Pozdrawiam całą Redakcję i dziękuję bardzo Zespołowi naszemiasto.pl za wejściówki i możliwość przeżycia ENEMEF: Noc Ekranizacji.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto