Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skangur w Radiu PiK

Ewa Piątek
Ewa Piątek
Wczoraj w studiu Polskiego Radia PiK zespół Skangur z Krakowa zagrał koncert promujący album "Endorphine". Saksofonista Sebastian Steć opowiada MM o muzyce i koncertowaniu.

Skangur to mieszanka rocka, ska i reggae, a także błyskotliwe teksty i mnóstwo żartów. "Zapewnia profesjonalne i pełne energii widowisko" - można było przeczytać w zapowiedzi wieczoru. W istocie, nawet w tak kameralnej przestrzeni, jaką jest radiowe studio koncertowe, Skangur postarali się o show: skakali po krzesłach i fortepianie, grali wśród publiczności, zachęcali słuchających do tańca.

Ewa Stołowska: Jak trafiliście do Bydgoszczy, do Radia PiK?
- Sebastian Steć: Jest to fajne radio, otwarte na nowe zespoły. Pochodzi stąd nasz wydawca, Ros Media, dlatego tu mamy blisko i tu chcieliśmy rozpocząć premierę naszej płyty.

Radio chętnie promuje młode, nowe zespoły. Wy nie jesteście nowi, macie na swoim koncie mnóstwo koncertów, nie tylko w Polsce. Jak grało się w tak kameralnym miejscu?
- Traktujemy takie występy bardzo poważnie. Kilkaset czy nawet kilka tysięcy, kilka milionów osób gdzieś na świecie może nas w tej chwili słuchać. Poza tym jest to koncert rejestrowany, taki materiał idzie w świat. Nieskromnie powiem, że nie jest to pierwszy koncert, który nagrywamy, nagrywaliśmy koncerty dla paru rozgłośni radiowych i nagrywaliśmy live. Są to fajne wyzwania, trzeba dobrze zagrać, bo jest publiczność, ale także bardzo się pilnować artystycznie, bo jest ta czerwona lampka, która oznacza, że będzie nagranie.

Lubicie robić niezły show. Zdarza wam się rozwalić instrument?
- Zdarza nam się rozwalić siebie. Na WOŚP w Krakowie złamałem nogę, a że miałem wtedy dwa koncerty, na drugim skakałem dalej, z rozwaloną nogą. Dawid, perkusista, grał dzisiaj z rozwaloną ręką. Rozwalamy więc czasem siebie, ewentualnie pozytywnie rozwalamy publiczność. Sprzęt staramy się szanować. Chociaż raz, kiedy spadłem przez przypadek ze sceny, zniszczyłem sobie saksofon.

A jaka była wasza największa sceniczna szajba?
- Największa sceniczna szajba była moim, nieskromnie mówiąc, udziałem. Graliśmy trasę w Niemczech. W klubie zrobionym z pływalni, „Dziura Szczura”, na koniec świetnego koncertu chciałem zrobić numer popisowy i wszedłem na podest perkusji, skoczyłem, połamałem się, zniszczyłem saksofon, a cała publika wybuchnęła śmiechem. Po koncercie przyszedł taki najbrudniejszy pancur i powiedział: gracie zajebiście, ale saksofonistę macie porypanego.

Wszyscy macie niezłą charyzmę. Kto jest liderem?
- Nie ma kogoś takiego. Ja prowadzę koncert, bo mam być może największą wprawę. Łukasz (wokalista) robi to, jeżeli poczuje klimat, ma flow, ale ja jestem chyba bardziej wyszczekany. Muzycznie – różnie. Dużo kawałków przynosi Adam, gitarzysta, on pisze wszystkie teksty. Staramy się być zgranym kolektywem, w którym, każdy ma równy głos.

Czego słuchasz prywatnie? Co cię inspiruje?
- Słucham takiej muzyki, jaką gramy. Nie odkrywamy Ameryki, chociaż w Polsce nikt nie gra takiej muzyki jak my. Większość polskich artystów wzoruje się na muzyce brytyjskiej, której ja akurat bardzo rzadko słucham. Słucham natomiast muzyki amerykańskiej, z zachodniego wybrzeża, kapeli, które grają podobną mieszankę muzyki punkrockowej z elementami ska czy reggae, jak No Doubt, Big Fish, Gold Finger. W Stanach te kapele zrobiły furorę. Chcielibyśmy urodzić się w Kalifornii, ale urodziliśmy się w Polsce, więc przenosimy te pozytywne wibracje na polski grunt.

Jakie macie plany na resztę roku?
- Dużo koncertów. W Walentynki mieliśmy premierę płyty, płyta jest dostępna w dobrych sklepach muzycznych. Jest pięknie wydana, spełnia wszystkie nasze „zachcianki” muzyczne i artystyczne: świetne brzmienie, ładne zdjęcia… Już w styczniu mieliśmy sporo koncertów w planie, teraz jest marzec, a my mamy już kilkanaście koncertów umówionych, kilkanaście czy kilkadziesiąt zapytań, co jest dużym sukcesem, który zdarza się prawdziwym gwiazdom. Do końca września będzie więc intensywne koncertowanie, będzie kilkadziesiąt mniejszych lub większych koncertów – juwenalia, kluby, święta różnych miast... Czujemy się kapelą koncertową i to na koncertach spełniamy się w 100%. A od września prawdopodobnie będziemy pracować nad kolejną płytą.

Zobacz też:

The HEADS w Radiu PiK [foto]

**](https://bydgoszcz.naszemiasto.pl/euro-2008-warszawiacy-w-kadrze-beenhakkera/ar/c2-2989630)

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto